piątek, 24 maja 2013

Testy, psycholodzy...

5 godzin z psychologiem :) byłam pewna, że tego nie zdam. Ci co mnie znają wiedzą czemu :) szablonowa to ja nie jestem... neurotyczna, uparta, podobno pewna siebie, bezpośrednia i szczera do bólu. Czasem to dużo ułatwia ale tak samo często przeszkadza.
Psychologiem byłam przerażona...Mąż do dziś się śmieje, że wyrobił 150% normy, więc nadrobiliśmy te moje 50% :). Pytania razem, pytania osobno, pytania o rodzinę, o życie intymne, o wszelkie relacje. No i testy... I żadnych informacji czy jesteśmy w normie, czy jednak od niej odbiegamy... ja oczywiście, nie mój Mąż... spokojny, rozważny, ułożony...
Na spotkanie z psychologiem mieliśmy przyjść z napisanym już życiorysem... mega ciężka sprawa dopóki nie usiądziesz i nie zaczniesz... okazało się, że to fantastyczna psychoterapia własnego siebie, nieczęsto musimy w słowo pisane ubrać układy nasze, rodzinne, przyjaźnie i podsumować to wszystko. Ja napisałam 9 stron A4 a mój Mąż - 7. Nawet na spotkaniach po adopcji już, ludzie z Ośrodka mówili nam, że do dziś pamiętają nasze życiorysy i były one wyjątkowe i niespotykane. Miłe to :) Od początku kierowaliśmy się jedną dewizą... Mówić prawdę i być sobą. Nienormalni nie jesteśmy a tam też po drugiej stronie są przecież ludzie. Poza tym podczas tak długiego procesu - trwało to u nas od pierwszej wizyty do poznania Czarodzieja 3 lata - nie jesteś w stanie udawać czy ciągle siebie kontrolować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)