Rodzic adopcyjny ma pełną swobodę postawienia warunków, jakie chce mieć dziecko: płeć, wiek, stan zdrowia.
W praktyce wygląda to tak mniej więcej tak: im więcej warunków - tym dłuższy czas oczekiwania.
Już na pierwszym spotkaniu zapytano Nas o oczekiwania, myślę sobie teraz, że po to aby stwierdzić z jakim typem ludzi mają do czynienia. Od początku chcieliśmy dziecko zdrowe i małe. I tyle.
Niezbyt poważne wydają mi się wymagania typu: blondynka, niebieskie oczy itd.
Dzień kwalifikacji to taki ostateczny dzień, kiedy kładzie się bardzo mocno nacisk na określenie kryteriów, gdyż od tego dnia zaczynają szukać dziecka i muszą wiedzieć dokładnie, co rodzic jest w stanie zaakceptować.
Jedno powiem, nie gódźcie się na obciążenia, których nie jesteście w stanie zaakceptować. Nie bójcie się, że będzie to negatywnie odebrane bądź zrzuci Was to na koniec kolejki. Nie ma nic gorszego niż otrzymanie dziecka chorego, gdy Rodzice nie są w stanie wziąć na siebie takiej odpowiedzialności.
My od początku mówiliśmy, że nie mamy w sobie tyle siły, aby wziąć świadomie dziecko chore.
To, co przyniesie Nam los w trakcie rodzicielstwa to już druga sprawa.
Alergia, zez, atopowe zapalenie skóry czy delikatne dysfunkcje są oczywiście Ok, ale wykluczaliśmy Fas, niepełnosprawności czy choroby genetyczne.
Prawda jest taka, że właśnie z takich powodów nie decydowaliśmy się na własne potomstwo, wobec czego u dziecka adopcyjnego przerażało Nas to tak samo. Ośrodek notował, nie oceniał i nie dyskutował.
I pamiętajcie, nie ma czegoś takiego jak kolejka. Dziecku oczekującemu na adopcję dobierani są Rodzice - nie na odwrót. Brane są pod uwagę: wygląd, charakter, temperament. Ośrodek stara się robić to tak, aby w momencie, gdy Rodzice nie chcą ujawniać informacji o adopcji, dziecko było możliwie najbardziej podobne do Nich.
p.s post powstał w odpowiedzi na pytanie zadane w komentarzach :)
Mój, mój:) dzięki za wyczerpującą odpowiedź;)
OdpowiedzUsuńWrocław się pytał, tak z ciekawości;) - zaspokojona;)