piątek, 7 czerwca 2013

Fas...jeden z największych strachów Rodziców adopcyjnych.

Dziś jest ten dzień, kiedy zdecydowałam się ruszyć ten temat...ogromnie ciężki dla Mnie temat. Ale wiem też jedno - ciężki prawdopodobnie dla każdego Rodzica adopcyjnego...

Widząc "delikatną" nadpobudliwość mego Skarbka i nie znając do końca jego historii, temat ten co jakiś czas powraca. Powraca w formie strachu o Jego przyszłość. Tak...powraca też w formie strachu o przyszłość mojej rodziny. Czy ten strach czyni ze mnie złego człowieka?
Nienawidzę tego strachu...

Czarodziej dany nam został jako dziecko zdrowe. Jego Opiekunka "siedząca w biznesie" trochę lat, podczas naszych wielu rozmów w przedpokoju ( po spotkaniach z Czarodziejem)  zapewniała mnie, że widziała dzieci z Fasem i Czarodziej nie jest jednym z tych dzieci. Ale strach wraca...

Czarodziej ma piękną buźkę (może tylko dla Nas :)) nie ma na pewno cech dysmorficznych twarzy, tematem dyskusyjnym pozostaje więc sprawa Jego nieuwagi i ogromnej pobudliwości.
Co mnie martwi, że nachodzi czasem ten strach?
Brak przewidywania przez Niego konsekwencji zdarzeń. Nie uczy się na błędach. Sto razy uderzy głową w stół, wyleje na siebie gorący napój - i zrobi to znowu kolejny raz...
Wiem, odezwie się setka Matek i powie "mój dzieciak też tak ma"...
Ja to rozumiem, pewnie tak ma, ale Ty wiesz, że nie chlałaś w ciąży... więc masz pewność, że ten typ tak ma...

Nie potrafię być bezrefleksyjna i nie myśleć o tym, kiedy zagrożenie Fasem u dziecka adoptowanego jest wysokie. Nie potrafię, bo wszędzie czytam, że liczy się czas, aby wprowadzać rehabilitację i korzystne dla Niego mechanizmy w wychowaniu. Nie potrafię, bo taka jestem.

Po raz pierwszy zasiano we mnie niepokój 3 miesiące po tym jak Czarodziej z Nami zamieszkał. Udałam się z Nim na zorganizowane zajęcia dla Matek z Dziećmi. Zajęcia były w grupie. Wszystkie dzieci słuchały się Rodziców...mój Syn naparzał po sali w te i we wte krzycząc i machając ciałem :) i nie myślałam nawet wtedy, że to coś złego. Niemniej jednak, psycholog stamtąd dowiedziawszy się o tym, że Czarodziej jest dzieckiem adoptowanym od razu skwitowała
"- Zastanawiała się Pani nad Fas? Czasem jedynym objawem jest nadpobudliwość".
Wyszłam z zajęć płacząc... Kocham Go, ale nachodzi mnie strach o to, jak wyglądałoby Jego i Nasze życie z taką diagnozą.
Tak! Przyznaję to... nachodzi mnie ten strach.
Pierwsze co, zadzwoniłam do mojego Męża i wyjąc mu w słuchawkę opowiedziałam o tych zajęciach. Jak zwykle trochę mnie uspokoił ale był i na mnie zły. Zły na to, że tak łatwo można we mnie rozbudzić ten temat...
Wróciłam na te zajęcia, choć w pierwszej chwili pomyślałam "Walcie się". Wróciłam, bo wiedziałam, że tak muszę, że jako osoba odpowiedzialna nie mogę zamieść tego pod dywan. Wróciłam, bo chciałam, aby Pani psycholog miała szansę poznać mego Syna bliżej. Liczyłam na to, że i Ją zaczaruje...
Każde kolejne zajęcia były lepsze. Naparzał po sali, a jak ... ale czasem udało się Go do czegoś namówić. Mega zadowolony z siebie, mający na mnie standardowo wylane. Spoko,  przyzwyczaiłam się :)
W dzień piątych zajęć, Pani psycholog podeszła do mnie i powiedziała
" - Widzi Pani, martwiłyśmy się, a On się tak fajnie odnalazł. Wszystko z nim Ok. "
Uhahana odwróciłam na chwilę wzrok od mego Syna. Gdy powróciłam wzrokiem ujrzałam, że jak to On , zaparza po całej sali. Zrozumiałam jednak, że On nie widzi ściany z luster (mimo, że odbijał się od niej rączkami ze sto razy)... I widzę jak mój Syn pełną parą wbija się (bez żadnego wyhamowania) w tę ścianę....rozbita głowa, mega siniak... To go Pani psycholog pochwaliła :)

Temat zamknęłam, do dziś, bo w necie gdzieś znowu trafiłam na artykuły o tym. Znowu, po raz kolejny przewertowałam wczesne objawy Fas, zamarudziłam mężowi, porównałam Jego zachowanie do teorii Fas, upewniłam samą siebie, że moje obawy to za mało na Fas, napisałam ten post i ... już Mi lepiej ...
Wiem jednak, że ten strach pewnie znowu któregoś dnia wróci.
Wykorzystałam Was ... i będę nawet tak bezczelna, że nie przeproszę...
:)


Na zdjęciu dwie najbliższe mi osoby...
I się jednak popłakałam ...

16 komentarzy:

  1. Beti... przeproś mnie!
    Nie miałam w planie w słoneczny niedzielny poranek płakać!
    Czarodziej jest przeuroczym dzieckiem! Wolałabyś, żeby siedział w miejscu i się kiwał przód-tył? :) Jak moja Anielka?
    Noe

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisałam, że nie będę przepraszać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, musisz założyć pancerz, przysposobić tarczę i miecz...na co? a raczej na kogo? na ludzi, którzy będą wmawiać Twojemu dziecku przeróżne zaburzenia, dysfunkcje i te pe i te de. Najgorsze jest to, że to ludzie określając najogólniej "specjaliści od dzieci" - pediatrzy, pedagodzy, psycholodzy, do których odruchowo masz zaufanie, no bo znają się na dzieciach, po czym okazuje się, że to nie do końca tak działa. Najlepszym specjalistą i psychologiem Twojego Czarodzieja jesteś Ty i nie daj sobie wmówić czegoś innego!!!!!! Lęki są zawsze, masz je i będziesz je miała (niestety) ale masz coś jeszcze ważniejszego i silniejszego niż lęki - intuicję matki - niezawodnego diagnostę własnego dziecka:)) Wiem co piszę, przez dwa lata walczyłam, aby pseudo specjaliści od dzieci nie wmówili mi i mojemu dziecku modnych zaburzeń. Twoim lękiem jest FAS moim był autyzm. Pseudo specjaliści byli bardzo blisko żeby zagłuszyć moją intuicję, ale jednak zwyciężyła, choć nie było lekko. Nazywam ich "pseudo specjalistami", bo niestety oni w tym wszystkim zapominają o dziecku. Staje się ono dla nich przedmiotem do diagnozowania, bez historii, bez bagażu przeżyć...tak, tak, nawet półroczne dziecko może mieć bagaż przeżyć typu bolesne kolki, które rzutują na jego zachowania dziś. Jeśli Twój Czarodziej będzie się "dziwnie", niepokojącą zachowywał nie dopasowuj tego do objawów zaburzeń rozwojowych, a ...pomyśl o nim, co już w życiu przeszedł i jak dużo potrzebuje czasu, żeby swoje życie ogarnąć na nowo. Dzieci potrzebują dużo czasu!!!!mniej zajmuje zdiagnozowanie i przekazanie rodzicom kwita z wpisanym rodzajem zaburzenia, niż pomyśleniu o dziecku w duuuuużo szerszym aspekcie nić objawowa diagnoza. Dziś ogólnie wszystko się diagnozuje, oblicza, wylicza, wkłada w ramki, tabelki i... zapomina o człowieku, a szczególnie o tych najmniejszych, bo niestety sami się nie obronią...dlatego my musimy. Dużo czasu dochodziłam do tych wniosków, bo to pierwsze dziecko i wszystko takie nowe, ale ponieważ temat mam przerobiony dogłębnie, chętnie się dzielę spostrzeżeniami, dla dobra wszystkich rodziców i wszystkich Czarodziejów świata. Pamiętaj nie daj sobie nic wmówić i walcz o Czarodzieja :)))
    Pozdrawiam i życzę czarownego życia codziennego
    Ewelina Paradowska (Markowska)
    PS. chyba tez założę blog :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem mamą dziewczynki z pełnoobjawowym Fas. Adoptowałam ją jak miała około dwóch lat i wszyscy mi powtarzali,że wszystko jest w porządku. Ona musi zaaklimatyzować się i dojść do poziomu 0 żeby zacząć nowe życie z Wami. Niestety po kilku latach okazało się,że nie doszła do 0 i nie zaczęła nowego życia. Zmarnowane 4 lata nie wrócą. Szkoda bo można było więcej osiągnąć i dziecko lepiej funkcjonowało by w społeczeństwie. A tak mamy wieczne dziecko z zaburzeniami których nie jesteśmy w stanie zlikwidować. Praca z dzieckiem z FAS jest całodobowa i do końca życia ale warto podjąć tę walkę bo każdy mały kroczek cieszy a świadomość,że bez naszej pomocy byłoby całkiem źle wynagradza każdy ciężki dzień. Chętnie wymienię się doświadczeniem z rodzicami nastoletnich dzieci z FAS. Pozdrawiam i pamiętajcie,żeby wierzyć we własną intuicję ona nigdy nie zawodzi. Bardzo żałuję,że słuchałam "fachowców" a nie swojej intuicji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, jestem mamą bliźniąt adopcyjnych w trakcie diagnozy FAS. Chętnie porozmawiałabym na temat FAS. Pani ma doświadczenie i z pewnością cenne wskazówki. Jeśli to możliwe proszę o kontakt na mail beatrix22@wp.pl

      Usuń
  5. jestem mamą adopcyjną 19 latka z Fas i trafiłam na ten artykuł szukając pomocy. Zdiagnozowano go dopiero w wieku 11 lat w Toruniu ("Daj szansę") i własciwie proponowane metody ( ćwiczenia, dieta) były nie do wprowadzenia z powodu buntu. W tej chwili jest kompletnie zdemoralizowany, a my szukamy ratunku, jak chronic siebie. Po ludzku nie mamy nadziei

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi przykro. My mamy chłopca w rodzinie zastępczej od roku (ma teraz 5 lat) i naprawdę są dni, ze się go boję. Przy ludziach jest aniołem, ale często, gdy nie ma u nas gości, to jest tragicznie :( Po Twojej wypowiedzi, jeszcze bardziej boję się przyszłosci.

      Usuń
  6. Jestem adopcyjną mamą. Starając się o adopcję prosiłam między innymi, by dziecko nie miało FAS. W dokumentach córki, była informacja od rodziny zastępczej, że mała została przebadana przez specjalistę od FAS i że jest wszystko w porządku. Po miesiącu od zabrania do domu okazało się, że ma FAS pełnoobjawowy. Pewne cechy dysmorficzne niby widziałam ( brak rynienki nosowej), ale kłamstwo ośrodka mnie uspokoiło. I tak sobie z tym FAS żyjemy wspólnie prawie trzy lata. Mocno go oswoiłam, mniej się boję, córcia robi ogromne postępy. Czasami życie zaskakuje.

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże... jak ja dobrze znam te kłamstwa ośrodka adopcyjnego. Ci ludzie nie mają serca.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzień dobry,
    jestem studentką 5 roku pedagogiki w zakresie opieki i terapii pedagogicznej. Piszę pracę magisterską na temat Alkoholowego Zespołu Płodowego. Potrzebuje pomocy 5-6 osób wychowujących dziecko z zespołem FAS w celu przeprowadzenia z nimi anonimowego wywiadu związanego z trudnościami wychowawczymi, rozwojem dziecka chorującego na ten zespół itp.
    Myślę, że warto o tym mówić głośno. Dzieci cierpiących na tę jednostkę chorobową jest z roku na rok coraz więcej, a informacji dla rodziców na ten temat niewiele. O pomocy w szkołach już nie wspomnę. Ale z drugiej strony skąd młodzi nauczyciele mają mieć tę wiedzę skoro tak niewielu chce o tym mówić. Dlatego bądźmy wsparciem dla innych, a zwłaszcza dla przyszłych rodziców i pomóżmy rozszerzać wiedzę i swoje własne doświadczenia związane z FAS. Osoby, które wychowują dziecko z FAS i chcą pomóc, proszę o wiadomość na mail: apabich223@interia.pl
    Będę na prawdę bardzo wdzięczna
    Ola

    OdpowiedzUsuń

Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)