Na chwilę wrócę do Rodziny zastępczej Czarodzieja...
Opiekunowie zajmowali się w sumie 11 dzieciaczkami, mieli również dzieci swoje. Z Czarodziejem spotykaliśmy się w specjalnym pokoju zabaw i nigdy nie widzieliśmy innych dzieci. Na początku pod okiem Opiekunów, potem mogliśmy być już sami i próbować nawiązywać naturalniejszą więź.
Nie oszukujmy się, nie ma nic gorszego niż jak ktoś obserwuje twoje próby złapania kontaktu z dzieckiem, które ma to gdzieś ... :)
Na pierwszej wizycie w domu Czarodzieja padło TO pytanie do Opiekunów od starszych dzieciaków.
Widziały Nas chyba przez okno jak idziemy.
Już wtedy sobie pomyślałam... jakie to straszne, że te dzieci przyzwyczają się do siebie a mają jednak świadomość tego, że któregoś dnia przynajmniej część z nich zniknie i nigdy się już nie spotkają.
Opiekunom jest ciężko a co dopiero takim malcom...
Mimo wszystko, instytucja Rodzinnych domów dziecka i tak jest o niebo lepsza od Domów dziecka.
Tutaj dzieciaki miały tylko dwóch Opiekunów dzień i noc, żadnej wymiany ludzi.
Czarodziej miał z nimi więź - Opiekunowie od początku mówili Nam, że jest On wyjątkowy, że jest jednym z tych dzieci, w przypadku których ciężko nie przekroczyć granicy zaangażowania.
Wiem o czym mówili :)
Zdjęcie z jednego ze spotkań w Domu zastępczym Czarodzieja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)