piątek, 4 października 2013

Najgorsza Matka na świecie ...

... :(
Aż ciężko mi pisać, jak blisko tragedii dziś u Nas było :(

Wracaliśmy z Czarodziejem z zakupów, po wyjątkowo ciężkim dniu, bo od paru dni ma niespożyte, niepohamowane zapasy energii, nic nie słucha tylko szaleje, krzyczy, biega... masakra ... tak dał mi popalić dziś w supermarkecie, że myślałam że Go tam zostawię albo choć kopnę, aby se ulżyć.
Zrzucał rzeczy z półek, rzucał się na kartony z butami na półkach, wciskał klawisze jak korzystałam z bankomatu, przez co musiałam z niego korzystać parę razy, a kolejka ludzi za mną... robił figury na środku supermarketu i kończył je spadając na głowę... Masakra!!! Nie do ogarnięcia! Wyglądałam jak jedna z tych biednych Matek, które wiele razy obserwowałam, zanim miałam Czarodzieja i szczerze współczułam myśląc "Idealna reklama prezerwatyw". Cedziłam przez zaciśnięte ze złości zęby (mimo wszystko się powstrzymując :) ), żeby się uspokoił, usiadł, stanął, odszedł, przestał biegać, krzyczeć  itd. A On? Wylaneeeee... Jak najszybciej wsadziłam go w metalowy wózek i ... odetchnęłam. W końcu mogłam zrobić zakupy. Podsumowując, tak se myślę, że i tak jestem niezła, bo dałam radę kupić i Jemu i sobie buty :)

No i dojechaliśmy do domu, wypakowaliśmy się i wsiedliśmy jak co dzień do windy na nasze piętro. Spotkaliśmy w niej sąsiada, z takim samym malcem i trochę się zagadaliśmy...
I nagle widzę, jak mojemu dziecku, otwierające się drzwi windy wciągają rączkę, którą na tych drzwiach położył... Sąsiad w mgnieniu oka tę Jego rączkę z drzwi wyrwał tak, że nic mu się nie stało.
Nie wiem jak tego dokonał skoro winda zdążyła wchłonąć całą tę Jego małą rączkę ...
Ja oczywiście nie zdążyłam się nawet ruszyć :(((
Na koniec sąsiad na pocieszenie dodał tylko, że Oni też już taką akcję mają za sobą...

Mały wpadł w histerię, ale bardziej się przestraszył niż coś faktycznie się stało. Paluszki w każdym bądź razie w pełni działają, nie było tam ani zadraśnięcia ani napuchnięcia, ale jak sobie pomyślę jak mogło się to skończyć ...
Dziękuję Bogu, że ten sąsiad jechał z Nami tą windą i pie***le !!! - od jutra chodzimy pieszo!

p.s. w poniedziałek Mąż leci z "Łychą" do sąsiada!!!
Dziś już nie zdążymy, bo w sobotę z rana weselujemy się, ale sąsiad stanowczo zasługuje na porządną flaszkę!

15 komentarzy:

  1. Jezu Rzepa... aż mi się oczy zaszkliły
    Wiesz co to znaczy najgorsza matka na świecie??? nie wiesz??? to trzeba było oglądać Uwagę w TVN kilka dni z rzędu ostatnio...
    Co Ty pieprzysz kobieto!!! Jesteś wspaniała i Ty i Mąż to szczęście dla Czarodzieja!
    Mój Jacho jak miał 2 lata wyrżnął tak w zimie, że kilka szwów na środku czoła... a ja byłam 2 metry za nim!!! Też tak wtedy o sobie mówiłam "najgorsza Matka na świecie"
    DOBRZE, że Czarodziej cały i... jak Go znam dalej WESOŁY
    A Ty ciachnij melisę i jutro wsiądź z Czarodziejem do windy!!! To jest tak jak po wypadku autem... jak nie wsiądziesz następnego dnia za kółko, to już na zawsze pożegnasz się z prowadzeniem auta.. bo strach...
    Joa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Joa... ale dziś mam doła, że właśnie mi się zawsze takie wypadki zdarzają :(

      Usuń
    2. O matko... a ja wczoraj miałam właśnie wypadek, a teraz siedzę w centrum dowodzenia, z kołnierzem na szyi i kurka siwa prowadzić nie mogę, bom usztywniona... Na 3 tygodnie. I boje się bać, bo na pieszo wszędzie byłoby ciężko ;). A wina nie była moja, kurier mi w tył strzelił (słyszałam kiedyś bajkę, o tym, że to BABY są złymi kierowcami...). A Czarodziej... to chłopczyk jest... Chyba dobrze byłoby za farbą do włosów dobrze kryjącą popatrzeć, bo patrząc po otoczeniu, to generalnie chłopcy dostarczają swoim rodzicom sporo atrakcji ;). I nie pisz głupot, że jesteś złą mamą! Pozdrawiam ciepło :).

      Usuń
    3. Rzepa,znam Cie od dwóch dni ale jakbym Cię piznęła...
      Wypadki chodzą po ludziach,
      Chodzą po dzieciach.
      Po Czarodziejach i Rzeach też chodzą.
      I to niestety jest normalne.Dobrze,że nic Małemu się nie stało,ale żeby od razu zachowywać się jak Dobby(Zgredek) z Harrego Pottera?Ej no..!Są gorsze matki i dobrze o tym wiesz.Wczoraj słyszałam o matce,która całą ciażę łoiła wódę i spała po krzakach.Dziecko miało 2,9 promila po urodzeniu.Ciągle widzisz jakieś podobieństwa?

      Usuń
    4. Kaczka Czka - w pierwszej chwili przeczytałam, że proponujesz abym blond włosy pofarbowała :) i se myślę, skąd Ona wie że Ja blondynka :)) a potem wydedukowałam, że chodzi Ci o siwiznę :) a nie moją głupotę :P

      Nasze In Vitro - wiesz Ja też trochę w ciąży piłam :P - taki mój żart matki adopcyjnej ... :) A tak serio... czasem se okrutnie myślę, że sterylizowałabym takie su.. aby więcej nie krzywdziły żadnego dziecka, które od urodzenia przez taką "Matkę" ma już przesrane...

      Usuń
  2. Nie tylko Tobie. Krzycho miał zdartą buzię o mur jeszcze w chodziku, potem nogę w gipsie i rozwaloną głowe. Za każdym razem byłam tuż o obok. Nie dasz rady non stop uważać i zapobiegać bo wykończysz siebie a dziecko musiałabyś wiązać.
    Najważniejsze, że nic się nie stało.

    OdpowiedzUsuń
  3. Halo, proszę pani ! Pani się ogarnie i nie zadręcza, bo do niczego to nie prowadzi i tak jak napisała Beonda - nie dasz rady non stop uważać i zapobiegać. Wszystko dobrze się skończyło ! Najważniejsze ! Prawdą jest, że jeszcze milion takich, mniej lub bardziej podobnych i mało fajnych rzeczy w naszym macierzyństwie się nam przytrafi...

    OdpowiedzUsuń
  4. No, Czarodziej cały, ale Ty matka, jakaś taka poobijana;-) Nie zadręczaj się tak, jesteś najlepsza na świecie, a Twoje dziecko jest w czepku urodzone;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj w Klubie - ja jestem Prezesem! (tak, piszę stanowisko z dużej litery, a co!) ;-)
    a co do rączek i nowoczesnych, zsuwanych drzwi od windy - przerobiłam to już! Mój Ogrzyk wsadził paluszek w zsuwające się drzwi winy... zobaczyłam jego minę (auć!) i paluszek między stalowymi (czy jakimiś tam ..) drzwiami...i zsiadłam się. Zamarłam! A następne co pamiętam, to (bezmyślne/instynktowne) szarpnięcie za dłoń Ogrzyka i potem sprawdzanie czy niczego nie brakuje...a potem WIELKĄ chęć WRYPANIA Mu (synowi mojemu jedynemuu!!)....
    Daj spokój! Zwyczajna MATKA jesteś! Nie rób scen! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pozostaje mi dziewczyny Was uściskać i pozdrowić każdą z osobna :)
    Dziś będę się cieszyć, że Czarodziej nie stracił tej ręki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, trzeba się cieszyć, że go nie wciągnęło, bo trzeba by drzwi rozbierać i dziecka szukać :) My też mamy dokładnie taką samą akcję za sobą i ja się nie zagadałam tylko stałam sama z dzieckiem i na moich oczach się to stało. Ja to dopiero nadaję się na matkę. Bawcie się super na weselu!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyluzuj kobietko :) Nie oczekuj, że zawsze nadążysz przed Małym, tym bardziej, że On taki prędki :) Rozumiem, że się zdenerwowałaś, ale nie obarczaj się tak wszystkimi przypadkami-wypadkami Czarodzieja, bo nie pociągniesz dłużej. Jesteś najlepszą, normalną mamą, jaką możesz być, dajesz i dałaś swojemu synkowi całą miłość jaką miałaś i naprawdę to widać :) Do góry głowa i więcej wiary we własną cudowność Matczyną ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałam podobną akcję, tylko że to ja byłam osobą nierozważnie pchającą łapsko w zamykające się drzwi windy, a uratował mnie wtedy mój Mąż - potem przełożył przez kolano i wlał porządnie za moje standardowe nieogarnięcie i brak myślenia przyczynowo-skutkowego ;) Że dziecko robi takie rzeczy - to normalne, ale żeby taka stara baba jak ja - to już gruba przesada. Całe szczęście, że Twojemu Czarodziejowi nic się nie stało i że skończyło się tylko na strachu, co ma wielkie oczy. Każdemu maluszkowi przytrafiają się jakieś wypadki i nie możesz się za to obwiniać. A choć nie znam Cię osobiście to jestem w stanie wywnioskować, że wspaniała z Ciebie mama i że Czarodziej nie mógł trafić lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć, zajrzałam dzisiaj po raz pierwszy od nasz-in-vitro i od razu znajoma historia.
    Czteroletni syn koleżanki z pracy w zeszłym roku wsadził rękę w drzwi windy. Był z obojgiem rodziców w sklepie. W windzie, obok chłopca, stał facet z wózkiem. Drzwi zaczęły się otwierać, facet z wózkiem napierać, dziecko się pchać. Ojciec zawołał stój, nie pchaj się, dziecko w ruchu się odwróciło, zachwiało i oparło o jadące drzwi, takie metalowe. Ręka została wciągnięta przez mechanizm. Tam niestety wszyscy zamarli. Wyciągnięta ręka była w strzępach. Palce obrane ze skóry, skóra i mięśnie zerwane z przedramienia, złamane kości. W pierwszym szpitalu powiedzieli, że ręka do łokcia kwalifikuje się do amputacji, ale ponieważ to małe dziecko i szkoda, to niech jadą do drugiego, gdzie lepsi specjaliści od rekonstrukcji. Rękę udało się uratować po wielogodzinnej operacji. Teraz po intensywnej rehabilitacji jest w miarę sprawna. Pisać nią nie będzie, niczego manualnie wymagającego nie będzie wykonywał, palce nie zginają się do końca i nadgarstek ma minimalną ruchomość. Ale ręka jest i coś nią można zrobić.
    Do tej pory mi się wydawało, że to wyjątkowo rzadkie wydarzenie i czułam się przewrażliwiona trzymając córeczkę w windzie z dala od drzwi.
    Cieszę się, że u Ciebie i w innych opisywanych tu sytuacjach skończyło się na strachu.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)