niedziela, 9 czerwca 2013

"Stygmat"

Skoro doszłam już do tematu Fas, to pójdę krok dalej i opiszę na czym wg. mnie polega "stygmat" dziecka adoptowanego… Ja, doszłam do wniosku, że coś takiego istnieje .
Oczywiście to tylko Moje doświadczenia i chciałabym abyście tylko tak do tego podeszli.
Na pewno nie ma reguły.

Przez te 0,5 roku życia z Czarodziejem spotkałam się z głównie z dwoma reakcjami na adopcję.

Pierwsza to przyjaciele, rodzina itd. – podają rękę, mówią „ Szacun, Jesteście Super ”!!!
Nie róbcie tego. Proszę :)  Nic mnie z Mężem bardziej nie wkurza niż mówienie,  jacy jesteśmy wielcy, bo adoptowaliśmy dziecko! Ci, co znają Czarodzieja  wiedzą,  że to My dzięki Niemu jesteśmy szczęśliwi a nie On dzięki Nam. Czarodziej jest szczęśliwy z natury - taki charakter. Nie raz powtarzam, że decyzja o adopcji jest decyzją  egoistyczną. Wynika z chęci posiadania dzieci dla siebie, na zawsze. 

Druga reakcja dotyczy np. wspomnianej wcześniej Pani psycholog czy lekarzy …
Za każdym razem mój Syn ( a był już u kilku lekarzy ) jest przebadany od stóp do głów. Mierzona główka, przeglądana książeczka. Ogólnie każdy lekarz robi mu bilans i gdzieś tam na koniec wizyty uświadamia mnie (nie pytany) że dziecko rozwija się prawidłowo od początku :).
Najlepsze pytanie, które otrzymałam po wejściu do gabinetu i pokazaniu książeczki (są tam wyraźne dane Placówki):  „ - Czy Dziecko jest opóźnione w rozwoju? ” …
 „ – ( hallo ???)… Nie wiem Panie Doktorze, może Pan teraz mi to oznajmi, do tego momentu nie zauważyłam :)”.
Z każdej wizyty wychodzę z jakimś skierowaniem ;) usg brzucha, echo serca,  (bo dzieci pijących matek mają często zmiany w narządach wew.) – jesteśmy przebadani, że hej, taka zaleta. :)
Psycholog z zajęć też Go moim zdaniem zbyt szybko zaszufladkowała. 
Parę miesięcy temu Czarodziej miał wypadek (rozbita głowa-czoło po upadku). Pojechałam z Nim na pogotowie, aby sprawdzili czy nic się nie stało. Miał prześwietlenie, badanie neurologiczne itd. Nie chciałam zostać z Nim sama w nocy i się zamartwiać czy nie pojawią się wymioty itd.a guz miał na całe czoło, z 5 cm do przodu wyrósł ;/ Stało się to późnym wieczorem, więc siedzieliśmy w tym szpitalu prawie do północy i słodkie były pielęgniarki szepczące na zapleczu, że co za Matka, te dziecko jest adoptowane, itd . Ogólnie rzecz biorąc obrobiły mi dupę, bo im się na pewno nigdy nie zdarzyło, żeby ich dziecko miało jakiś wypadek …Ale spoko, nie skomentowałam, przyznam że wyjątkowo, bo ogólnie to reaguję na zachowania, które mi się nie podobają… Ale do sedna :)

Nigdy nie ukrywałam, że dopiero uczę się bycia Matką i od początku zdawałam sobie sprawę z tego, że stałam się nią z przypadku, któregoś sierpniowego dnia. Pisałam niejednokrotnie, że dopiero po dobrych paru miesiącach doszło do mnie, że już Matką jestem a od niedawna mogę z pełną świadomością powiedzieć, że często wiem czego moje dziecko potrzebuje i że je znam.

Wniosek!
Pomimo tego "stygmatu" przy pierwszym kontakcie np. z lekarzami, psychologami - dłuższa chwila z  Czarodziejem i poznanie Go sprawia, że "stygmat" znika J.
Więc jeśli kogoś z Was spotkają podobne do moich doświadczenia, to doradzam wziąć je z luzem i uśmiechem, bo są chwilowe.


2 komentarze:

  1. ja jestem mama od 9 lat. za chwile urodzę moje 3 maleństwo wiec chyba powinnam czuć się doswiadczona matka. Nie czuje tego, każdy rok cos nowego wnosi, każde dziecko jest inne i też lapie się na tym, ze nie mogę uwierzyć, ze jestem mama. Kiedy to dociera do mnie, jestem dumna i wiem ze dzieci to sens mojego życia a reszta to dodatki. Pozdrawiam i życzę spełnionego macierzynstwa;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakbym sama siebie czytała, bo o tym właśnie pisałam u siebie też. A z egoizmem trafiłaś w sedno.

    Czytam dalej.

    prawiejakmama

    OdpowiedzUsuń

Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)