sobota, 1 czerwca 2013

"Dziecko odebrałam"

Dzień zero - czyli dzień, w którym Czarodziej zamieszkał z Nami.
Rozpoczęliśmy go od niezbyt przyjemnej rozprawy sądowej... Nieprzyjemnej może dlatego, że przyspieszyłam ją pismem do sądu powołującym się na działanie na niekorzyść dziecka?

Ale po kolei.

Od dnia, kiedy zaczęliśmy się spotykać z Czarodziejem, cyklicznie co dwa tygodnie z uporem maniaka wydzwaniałam do Sądu z zapytaniem, czy już ustalono datę rozprawy, na której Czarodziej miał mieć zmienione miejsce zamieszkania na nasze mieszkanie. Cyklicznie również otrzymywałam opowiedz, że jeszcze nie.
Po 1,5 miesiąca wizyt u Czarodzieja wkurzyłam się już na tyle, że usiadłam do kartki i napisałam pismo do Sądu, w którym w skrócie mówiąc napisałam jak krzywdzące dla Nas i Czarodzieja jest przedłużanie tej sytuacji. Jak niesprawiedliwe jest to, że zamiast żyć już z Nami, Czarodziej nadal przyzwyczajał się do swoich zastępczych rodziców. Trzy dni po piśmie otrzymałam informację, ze wklejono Nas przed wszystkimi rozprawami w terminie przyspieszonym - za miesiąc ...
Dobre było jednak i to, bo było już na co czekać.


Wizyta w Sądzie i przesłuchanie Nas. Czułam się jakbym co najmniej walczyła o odzyskanie dziecka, które mi już raz zabrano. Brrr.... atmosfera była bardzo ciężka.Te same pytania: czy chcemy, dlaczego nie możemy, jak wyglądały spotkania, czy mąż/żona bywał na spotkaniach z dzieckiem, czy znamy sytuację dziecka, czy jesteśmy pewni itd ...
Po 30 minutach oznajmiono jednak, że możemy zabrać Czarodzieja do domu. Natychmiast odebraliśmy papier mówiący o takiej decyzji Sądu i po raz ostatni pojechaliśmy do domu zastępczego Czarodzieja.
Ten dzień zapamiętam na zawsze.

Czarodziej od pierwszej chwili, gdy Go wniesiono wyczuwał, ze coś tu nie gra i niespokojnie płakał. 
Może wyczuwał zdenerwowanie Rodziny zastępczej, dla której była to bardzo ciężka chwila?
Mieliśmy wszystko obmyślone… przychodzimy ze swoimi rzeczami, przebieramy małego, siedzimy i bawimy się z nim dla zmyłki, po czym w sposób naturalny wychodzimy. Niestety… płakał On, płakały za ścianą dzieci starsze, które rozumiały, że nie zobaczą już Czarodzieja, płakali Rodzice zastępczy, wobec czego poproszono Nas abyśmy szybko wstali i wyszli. 
Odwróciłam się, gdy wsiadaliśmy już do samochodu i zobaczyłam w oknie zapłakaną rodzinę, z którą Czarodziej spędził 15 pierwszych miesięcy życia. Serce bolało jak widzieliśmy ich łzy, ciesząc się jednocześnie, że w końcu dla Nas ten dzień nadszedł.
W ręku trzymałam zaś papier z pieczątką i podpisem „Dziecko odebrałam”.

2 komentarze:

  1. To dzisiaj wasz pierwszy Dzien Dziecka:) Wszystkiego najlepszego, radosnego, slonecznego:)- a.ż.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pierdziu, ależ to emocje - dla wszystkich !!!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)