Przedstawię Wam teorię kompromisu według mojego Męża .
Ja chciałam zwierzę domowe. Według mojego Męża, który wychowany został na wsi, różnica między Nami polega na tym, że Ja zwierzęta kocham - a On je je.
Po wielu przegadanych, zamarudzonych dniach - odpuściłam. Na psa w domu nie miałam kategorycznie szansy.
Znajomym zresztą dobrze znana jest opowieść Męża, jak to codziennie rano wyruszając do pracy, na swojej drodze mijał rosłych facetów z Yorkami. Nie ważne że wieje, leje albo -20 stopni za oknem. Zawsze wtedy mój Mąż stawiał pytanie: "-To jest Jego pies?". No więc idea psa została bezdyskusyjnie odrzucona...
Jednak któregoś styczniowego dnia, na dwójce, oglądałam program prowadzony przez Panią weterynarz, która akurat opowiadała o kotach rosyjskich niebieskich. Pani weterynarz rzuciła hasło "-Te koty są jak psy". No i musiałam go mieć. No i w ten sposób Miszka zamieszkała z Nami (pomimo wielodniowego konfliktu w tym temacie). Jak to mówi mój Mąż "- Żona chciała kota, ja nie, więc poszliśmy na kompromis - mamy kota" :)
Innym przykładem jest Znajoma - cisnęła męża ciągle na psa, On się nie zgadzał, zapierał, trwało to dobrych parę miesięcy i któregoś dnia - kupili psa! Jak to mawia mój Mąż - poszli na kompromis :)
Olcia i Romek - to o Was mowa :P
A jak u Was wygląda kompromis? :)
p.s. Nasza Miszka to tak a propos teraz ukochany kot Męża :)
Piękne:-) Czytałam kiedyś taką teorię, że kompromis, to nic dobrego - żadna ze stron nie jest zadowolona. Ale w tym przypadku chyba tak nie jest?
OdpowiedzUsuńWychodzi na to, że docelowo obie strony są zadowolone :D
UsuńJa chciałam kota, mężuch nie więc poszliśmy na kompromis - mamy kota
OdpowiedzUsuń:-)
Ja chciałam psa, mężuch nie więc poszliśmy na kompromis - mamy psa
:-)
... na jaki by tu kompromis jeszcze pójść ? ;-)))
Joanna...bądź człowiekiem :D
UsuńJa chciałam psa, mąż nie. Poszliśmy na kompromis...i mamy psa :) trwało to bardzo długo, ale kompromis osiągnęliśmy. Przez perwsze dwa tygodnie nawetbwychodziłam z nim sama, teraz chodzi już tylko mąż, bo to jego ukochany pies.
OdpowiedzUsuńJa chciałam drugie dziecko, mąż nie. No i znowu osiągnęliśmy kompromis i Pola to jego oczko w głowie :)
Coś w tym jest!
I szczęśliwy jest, więc powinien być wdzięczny, że tak umie na kompromisy chodzić :)
UsuńNo u nas identycznie jak u Ciebie - mamy kota, choc pierwsze słowa pana domu brzmiały: jak przytargasz mi tu kota to przeprowadzasz się z nim do sąsiadów:)
OdpowiedzUsuńTyle, ze ja zakochana w Maincoonach jestem:) No i niestety, ale to własnie MCO uznawane są jako kotopsy;)))
Chociaz faktycznie niebieskie rosyjskie sierc maja bardziej podobną do psa, MCO to sam puch, który trzeba wyczesywac...
pzdr,
dag
Niebieski rosyjski przejawia cechy charakteru jak pies - przybiega na gwizd i na imię, śpi z właścicielem, wita się jak wracamy skądś i adaptuje się do nowych miejsc ważne abyśmy byli my. Jednego miesiąca w 4 miejscach pomieszkiwaliśmy i kot twardo z Nami :)
UsuńNie możesz pisać o kocie i nie zamieścić jego zdjęcia ! :)))
OdpowiedzUsuńAno proszę! :)
UsuńDzięki :) jest cudowna !!! i jest jak pies - w takiej pozycji sypia mój pies ;) zapomniałam sie podpisać - Justyna
UsuńHaaahaaa :) U mnie też tak wygląda kompromis :) Tylko mój mąż nie zdaje sobie z tego sprawy :) Najpierw ja truję go moimi marzeniami, On się nie zgadza, ja nadal truję, On nadal się nie zgadza, aż któregoś dnia, jakby oswaja się z tym i ja mu truję, On wzdycha i zatwierdza. Oby takich kompromisów w naszym życiu jak najwięcej.
OdpowiedzUsuńPS. Niestety nie zawsze ten schemat się sprawdza :( Psa nie mam, a chciałam Yorka :D :P Hehe, na co usłyszałam, że szczura mój mąż mieć nie będzie. Kompromis nie nadszedł, ale ja myślę... że nadejdzie :D
No nie zawsze... u mnie psa też nie ma :) czyli kot jest prawdziwym kompromisem :)
UsuńAla wypracowywanie tego kompromisu u Was to jakbym o nas czytała :)
UsuńWbrew obiegowej opinii kompromis nie jest optymalnym rozwiązaniem konfliktu, ponieważ oznacza konieczność rezygnacji z części interesów każdej ze stron.
OdpowiedzUsuńBądź z jednej ;-)
OdpowiedzUsuńOczywiście, jeśli jest to mąż;)
OdpowiedzUsuńd.