środa, 14 sierpnia 2013

Orgia prezentowa !

Zawsze uczestnicząc w urodzinach "nieletnich" przerażała Nas ilość prezentów, którymi dziecko było przy tej okazji zasypywane.
Efekt był taki, że dziecko przerzucało prezenty z kąta w kąt, nie ciesząc się za długo z żadnego, bo zaraz dostawało kolejny.  Nie chcę, aby tak było u Nas, chcę aby prezentów było na tyle mało, aby Czarodziej miał czas podelektować się każdym z nich a nie rzucał każdy w kąt, czekając na kolejny...
Nie wspomnę o kupowaniu dziecku prezentów za każdym razem, gdy się do Niego przychodzi, bo w wielu przypadkach dziecko potem oczekuje już na prezent a nie na wizytę kogoś bliskiego, jak Dziadek czy Babcia. Można kupić banany, arbuza, nie trzeba rzeczy materialnej.
Od zawsze mówiliśmy sobie, że jak będziemy mieć dziecko wprowadzimy trochę inne postępowanie.

Ale najpierw napiszę dokładny pomysł na tegoroczne urodziny Czarodzieja.


Jesteśmy blisko z rodziną i przyjaciółmi - i powstał pomysł, aby w te urodziny, kiedy Czarodziej jeszcze nie rozumie, że ma urodziny, przybyli przyjaciele i bliscy (przede wszystkim z dzieciakami) na wieś i aby dzieci (bo ciężko im będzie zrozumieć, że nie mogą innemu dziecku na urodziny dać prezentu) przekazały mu drobiazg - resoraka, misia - a dalszą kwotę ("cegiełkę") z tej którą na prezent by wydali, dali nam i przekażemy ją na pewien szczytny cel. Założenie na przyszłe urodziny, kiedy Czarodziej będzie już tego świadomy będzie takie, aby osoby znające się (rodzina, paczki przyjaciół) połączyły się i kupiły od siebie jeden prezent, aby tych prezentów było 3-4 a nie 15. A np. na Wigilię, aby dostało po jednym prezencie od Rodziny a nie każdy z osobna swój.

Chcę, aby dziecko z urodzin czy Świąt doceniało czas z bliskimi, z dziećmi które do niego przyjdą a nie tylko czekało na prezenty. Aby te prezenty były dodatkiem a nie celem samym w sobie.

Wiem, że z czasem to się gdzieś tam zatrze, bo nie będę miała wpływu na to, kto ile prezentów przyniesie, gdy urodziny będą robione np. w gronie szkolnym, ale teraz mam i w przypadku Świąt też przez jakiś czas będę mieć. Według mnie teraz właśnie mam największy wpływ na to, jakie nawyki w Czarodzieju wyrobimy, jakie przyzwyczajenia uruchomimy i czego Go nauczymy. Potem - to już tylko będzie procentować bądź niestety nie ... a kształtować Go będą inne środowiska jak przyjaciele, szkoła...

Na razie jednak na takie okazje są zapraszani sami bliscy Nam ludzie, więc czy to jest naprawdę wielki nietakt, że o coś takiego ich prosimy? Broń Boże nie mają zarzutu o cegiełkę na szczytny cel, tylko o to, że nie chcemy, aby zasypali Małego w przyszłości prezentami...

Powstały argumenty, że zabieramy mu dzieciństwo... Czy dzieciństwo to prezenty?

Czy może ludzie, dziadkowie, zabawy, miejsca, potrawy, zapachy ?

Każdy z rodziców ma prawo do swoich zasad, poglądów, założeń, i ja godzę się z tym i jeśli nie mam od kogoś w jego sprawach jasnych wytycznych, to postępuję tak jak jest przyjęte, bądź jak uważam. Myślę więc, że mamy prawo prosić bliskie Nam osoby, aby postępowały zgodnie z naszym zamysłem, poglądami? Jeśli się nie dostosują to niefajnie, nie zabiorę jednak prezentu i nie wyrzucę go. Przynajmniej nie w tym roku :) bo jak wspomniałam Czarodziej za bardzo jeszcze nie kuma co to są urodziny i prezenty.

My wyrażamy swój pogląd i liczymy na spełnienie naszej prośby i naprawdę niepotrzebne są komentarze, że jesteśmy nienormalni...

11 komentarzy:

  1. Twój wpis utwierdził mnie tylko w przekonaniu że jesteście z Karolem wyjątkowymi Rodzicami. To bardzo dobry pomysł. Dawid dzięki Wam będzie potrafił docenić każdy drobiazg jaki otrzyma, a nie z roku na rok czekać będzie na coraz to większy i coraz to cenniejszy prezent. Uważam że dla tak małego dziecka ważna jest Rodzina,zabawa,miłość..... i mnóstwo niematerialnych rzeczy :) Dla mnie super !!!!! Róbcie swoje i nie oglądajcie się na innych !!!! Dawid ,jestem tego pewna,jak będzie dorosły Wam za to podziękuje :)
    Ewa Majkowska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Założenie Nasze jest takie że urodziny czy Święta to czas bycia z bliskimi plus do tego prezenty - a nie na odwrót.

      Usuń
  2. Wiesz, może oni myślą, że skoro Czarodziej ma taką, a nie inną historię swojego początku, to należy mu to teraz wynagradzać między innymi w taki właśnie sposób... Taka łatka biednej sierotki, co miała ciężko i trzeba teraz ją ciągle adorować i "podrzucać do góry"... Trzeba, ale czynami i słowami, a nie 35 samochodzikiem czy 20 maskotką. Oczywiście oni to wszystko w dobrej wierze, ja wiem, tylko nas to tak potwornie irytuje, bo przecież to nasze dziecko i to my póki co "kierujemy" jego życiem i mamy święte prawo do takich "zachcianek".
    Od strony naszych krewniaków jest tak, że o wiele więcej się "wybacza" Gai niż Martynie, o wiele mniej się "wymaga" tylko dlatego, że jest dzieckiem adoptowanym, co to "tyle przeszło" więc najlepiej sypać jej kwiaty pod nogi, nieustannie we wszystkim wyręczać i spełniać każdą zachciankę. A ja się nie zgadzam. Serca nie mam, tak kiedyś usłyszałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie nie... problem w tym że intencje nie dotyczą wynagradzania mu, tylko tego, że mówimy im co mają robić i zabieramy dziecku dzieciństwo! Były teksty nawet, że to tresura a nie wychowanie...
      Joanno, my też od początku uznaliśmy, że będziemy go normalnie wychowywać od początku, bez taryfy ulgowej. Tak mówili psychologowie i tak uważaliśmy My. Argument "Serca nie masz" to argument najprostszy i pozostawię Go bez komentarza ;/.

      Usuń
    2. Nie, jednak nie najprostszy, tylko najniższy i najgłupszy z możliwych ... tylko aby komuś dokopać...

      Usuń
    3. A szkoda, że nie, bo to bym była sobie w stanie jeszcze jakoś wytłumaczyć. Ich gadkę o tresowaniu i zabieraniu dzieciństwa, to już nie bardzo, bo to tak, jak z tym moim brakiem serca... Twardy tyłek musim mieć, bez tego ani rusz :-)!
      Mejla poproszę, bo chcę wysłać zaproszenie do mojego, zamkniętego już bloga o historii naszej drogi do Gai :-)

      Usuń
  3. Myślę, że to dobry pomysł, aby dziecko nie dostawało tak dużej liczby prezentów. Nie wiem jednak, czy dobrze bym się czuła, gdyby ktoś zasugerował mi, żebym resztę kwoty, którą chciałam przeznaczyć na prezent przekazała w kopercie. Raczej nie spodobałoby mi się to. Jestem za składką na 1 duży prezent, jak najbardziej, ale nie za tym,by ktoś sugerował mi co powinnam dać ( bo może ktoś chciałby sprezentować coś wykonanego własnoręcznie, albo np. sesję zdjęciową maluchowi, lub ma jakiś swój, oryginalny pomysł...) Powiem szczerze, że właśnie dzwoniłam do mojego chrześniaka ( ma 3 lata) i gdy powiedziałam, że jutro przyjeżdżam odpowiedział: "Papa Smerfa ciociu przywieź poproszę". Kiedyś reagował:"Mamo, ciocia, ciocia!!! jutro będzie!!!!" Zrobiło mi się przykro, powiedziałam siostrze, że mały zaczyna mieć podejście konsumpcyjne, że warto nad tym popracować. Na to usłyszałam - "Jak każde dziecko".
    No to się nie wtrącam. Ale nie podoba mi się to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Grupa odbiorców to osoby bliskie i wiem, że co do pieniążków nie poczują się urażone, bo zwyczajem jest jednak kupno prezentów a nie ich robienie. To osoby naprawdę bardzo dobrze Nam znane.
      I widzisz alla84 ja mam marzenie aby tej konsumpcyjności uniknąć ... może mi się nie uda, ale choć spróbuję.

      Usuń
  4. My postępujemy podobnie i uważam, żeto super rozwiązanie dla wszystkich i darczyńców i darbiorców :)
    Dzieci nie dostają kilkunastu niepotrzebnych duperelitylko coś, co im się przyda a jak jest to droższa rzecz to łatwiej jest się złożyć na to kilku osobom niż jednej się spłukiwać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba każde dziecko przechodzi przez etap "masz coś dla mnie?"...

    Podzielam opinię co do mnogości prezentów. Odnośnie darczyńców decyzja należy do Rodziców, to oni znają się i wiedzą co wypada a co nie, co przejdzie a co nie przejdzie i jak się ktoś w danej sytuacji poczuje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Problem jednak w tym, że bliskość to także radość dawania. Dla ciotecznej siostry szwagra jest wszystko jedno, czy ma dziecku kupić prezent, czy nie. Dla babci nie jest wszystko jedno, czuje sie odsunięta, nie może ani dać wnukowi niczego, ani cieszyć sie jego radością. Zamiast tego ma dać pieniądze rodzicom - wydatek jest, przyjemności zero. Jednak pozwoliłabym najbliższej rodzinie dawać prezenty - nie tylko dziecko jest ważne, ale również radość babci czy cioci, wybieranie tego, z czego dziecko sie ucieszy, myślenie o tym co mu sie spodoba. Pociotkowie niech po prostu nie przynoszą nic.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)