środa, 10 maja 2017

Cierpliwośc, kolejka, czas...

Jak to jest że 3/4 rodziców adopcyjnych przystępujących do adopcji narzeka, że za długo muszą czekać? Że chcieliby już? Oni się zgłosili i chcą dziecko - niestety coraz częściej tak odbieram osoby podchodzące do procesu adopcji. Nie wszystkie, ale dużo...

Często ludziom rozpoczynającym procedurę próbuję tłumaczyć, że to tak nie działa. To, że w twoim życiu nadszedł czas, że rozpoczynasz procedurę adopcyjną, że jesteś na to gotowy, nie oznacza że dziecko dostaniesz od razu i jeśli tak się nie stało, to uwierz mi - nikt nie działa tutaj na twoją niekorzyść.

Notorycznie spotykam się z opiniami, że "Ośrodek utrudnia". Powtórzę po raz kolejny - adopcja wiąże się z określonymi procedurami i spełnieniem pewnych warunków m.in tak okrzykniętego za niesprawiedliwy - stażu małżeńskiego min. 3-5 lat. Wielu ludzi których spotykam (tak jak zresztą i my) hajta się dopiero podchodząc do adopcji - niestety wiąże się to z odczekaniem pewnego okresu, dającego Ośrodkowi minimum pewności, że małżeństwo jest trwałe. Czy to wina Ośrodka, że nie hajtnąłeś się wcześniej? Czy to wina Ośrodka, że ja i Mąż przyszliśmy do Ośrodka jako nie-małżeństwo i nas odroczono? Dziecko, które przysposobi rodzina już raz zostało porzucone, wobec czego Ośrodek stara się zminimalizować możliwość trafienia dziecka do rodziny, która się rozwiedzie, która jest zbyt krótko, której więzi mogą być zbyt kruche na uniesienie dużej odpowiedzialności, jaką jest adopcja.
Drugi temat to kolejka rodzin adopcyjnych do testów, kursów - niestety... rodziców adopcyjnych jest więcej niż dzieci - każdy musi swoje odczekać i nie ma tu żadnej złośliwości Ośrodka. Stawanie okoniem od początku naprawdę nic dobrego nie przyniesie, powoduje frustrację i chęć walki z czymś, czego nie zmienisz - muszą istnieć pewne procedury, sposoby postępowania jednakowe dla wszystkich. "Nowym" zawsze powtarzam, że czas oczekiwania na dziecko, na kurs, na swoją kolejkę  radzę wykorzystać dla siebie, na inwestycję w siebie, o którą potem może być już ciężej :).

W procesie adopcyjnym istnieją pewne procedury, stworzone jako kompromis, jako złoty środek, jako coś najlepszego, co powstało na ten moment, buntowanie się nic tu nie da.
Nie jest to post pochwalny dla Ośrodka, bo ma on swoje minusy, jak wszystko. System nie jest idealny i nigdy nie będzie. Mój post ma na celu napisanie wprost - istnieją pewne procedury do których to ty - rodzic adopcyjny - musisz się dostosować. Im szybciej to zrozumiesz, tym będzie ci łatwiej.
Twoja cierpliwość, pogodzenie się z sytuacją - to jest właśnie ta motywacja, którą bada Ośrodek.

Nasza droga trwa już 9 lat i kiedy myślałam, że już się zakończyła - rok temu - życie sprezentowało nam ogromną niespodziankę. Niespodziankę pełną wątpliwości, obaw ale w momencie kiedy ją zaakceptowaliśmy - najpiękniejszą, jaką można sobie wyobrazić. Czekamy już 3 miesiąc na to, aby nasza niespodzianka zamieszkała z nami i poczekamy pewnie jeszcze ze dwa... Czy moja złość coś tu zmieni? Niestety nie... najpierw czekaliśmy na zrzeczenie MB, teraz na wywiad ze strony Ośrodka a potem będziemy czekać na termin Sądowy. Będę dzwonić, naciskać, błagać ale nie będę obwiniać Ośrodek za to, że procedury czy terminy są, jakie są. Wam radzę działać, pytać, robić wszystko to, czego Ośrodek wymaga - ale czasem mam ochotę potencjalnym rodzicom adopcyjnym powiedzieć - więcej pokory.
Wiem że to ciężkie, bo sama mam jej w sobie mało :) ale po 9 latach wiem, że tak jest po prostu łatwiej :).

9 komentarzy:

  1. A to prawda, śledzę forum na fb i tez mam podobne wrażenie. Większość z tych ludzi nawet nie odwiedziła jeszcze OA, a już chcieliby dziecko. Wiem jak to jest, bo sama nie mogłam sie doczekać, ale niektórych procedur nie da sie przeskoczyć i lepiej jest je zaakceptować, wtedy czekanie jest mniej uciążliwe. To czekanie ma tez swoje plusy i dobrze jest wykorzystać ten czas dla siebie, teraz rozumiem to jeszcze lepiej ;) a trzeciego szkraba już poznaliście? Pozdrawiam! Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również śledzę to forum i czasami naprawde lekko jestem poirytowana... a co do Czarodziejka - niestety jeszcze go nawet nie widzieliśmy :(
      Dopiero MB sie zrzekła i w tym momencie dziecko przechodzi pod skrzydła OA - a tam procedury też troche trwają.

      Usuń
  2. Fakt. Ostatnio na fb pojawia się sporo osób które zaczynają "przygodę" z adopcją od narzekania. A że długo się czeka, a że dużo papierologii, a że staż nie taki. Czasami mam ochotę powiedzieć takim osobom, że przecież adopcja nie jest obowiązkowa. Nikt nikogo nie zmusza żeby przechodził tą procedurę. Jeśli nie jesteś w stanie zaakceptować tych realiów to może po prostu adopcja nie jest dla Ciebie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką ochotę i obawiam sie, że kiedyś im tak powiem 😀

      Usuń
  3. Mamy dziecko od 4 lat ( w rodzinie zastępczej), które już dawno ma unormowaną sytuację prawną i dawno wyraziliśmy chęć jego adopcji...a OA procedury rozciągnęło jak przysłowiowe flaki z olejem. Rok czasu chodzenia do OA! Normalnie w takich sytuacjach wszystko powinno trwać ze dwa miesiące! Przez 4 lata poznał nas PCPR,kilku kuratorów i Sąd. I po co to komu potrzebne? Po to by nabijać statystykę niby ciężkiej pracy OA :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z wymogiem stażu, ale nie podoba mi się, że ma to być staż małżeński. Niech to będzie 5, czy 7 lat wspólnego życia.
    Rozwieść też się można parę lat po ślubie. Sytuacja jest tak samo stabilna w związku partnerskim.
    Naszą córkę wychowujemy bez ślubu i nie uważam, żeby to coś zmieniało.
    Niech nawet wymagają ślubu, ale np. doliczają staż razem.
    Nie chodzi mi o weekendowe spotkania na studiach. Czym się jednak różni wspólne mieszkanie ze ślubem i bez?

    Nie planuję adopcji, ale ten wymóg wydaje mi się niesprawiedliwy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale jak udowodnić komuś staż bezmałżeński? Po prostu Ośrodek musi opierać się na faktach a faktem jest ślub,papier, data - po prostu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to tylko papier możemy być 10 lat po ślubie, a widzieć się raz w roku na święta. Ale jasne, staż jest.
      Czy to, że ktoś jest po ślubie cokolwiek gwarantuje?
      Wspólne mieszkanie, zeznania świadków, przesłuchania kandydatów, czy się znają.
      A te wszystkie wymagania to tylko papiery, papiery.

      Np. my jesteśmy 10 lat razem, mamy 9-letnią córką. Czy to nie jest wystarczający dowód na staż?
      A jakbyś pokazała, że 6 lat temu robiłam inseminację, czy ivf? To nie potwierdza stażu? Z facetem z ulicy poszłaś?
      Po prostu to nie powinien być sztywny wymóg. Mógłby brzmieć 5 lat stażu małżeńskiego lub udowodnionego partnerskiego.

      Usuń
    2. Dziecko jest tu na pewno dowodem stazu :) co do tej inseminacji to wiesz, nigdy nie wiadomo :) - kazdy z nas by chcial aby sytuacje byly bardziej jednostkowo analizowane ale system jest jaki jest.

      Usuń

Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)