czwartek, 13 kwietnia 2017

Gdzie się zaczyna patologia?

Ano przy trzecim dziecku :)
Coraz częściej spotykam się z podejściem, że utrzymać/wychować na "odpowiednim" poziomie dzieci to człowiek jest w stanie mając jedynaka albo co najwyżej dwójkę dzieci, więcej to ma już tylko nieodpowiedzialna patologia, która chyba normalnie nie zdaje sobie sprawy, ile kosztuje dziecko :).
Szkoda, że ludzie po prostu nie potrafią przyznać, że trójka dzieci to wyrzeczenie, to zmęczenie, to ogromna logistyka i przez jakiś czas duże poświęcenie czy rezygnacja z wielu własnych przyjemności i to właśnie wygoda czy strach wielokrotnie powoduje, że ludzie nie decydują się na kolejne dzieci. Znam niewielu, którzy potrafią przyznać to wprost.
Paradoks polega na tym, że to właśnie ci, co mają naprawdę duże finansowe możliwości i których naprawdę na to stać, zasłaniają się odpowiednią ilością pieniędzy na wychowanie.
A dla mnie magiczne słowo to Czas! Czas który możesz dla dzieci poświęcić...

Nie wyobrażam sobie aby mieć jedynaka - znam paru, może więc dlatego :) ... dwójka to rzeczywiście absolutna dla mnie norma i konieczność, chociażby po to, aby dźwigać moje humory we dwoje na starość :) - naprawdę łatwiej to robić wraz z rodzeństwem, wiem, bo mam siostrę :). A przy trójce to nawet jak się jedno obrazi to pozostała dwójka na kawę wpadnie :).
A teraz poważnie. Kurde nastały czasy, że okazuje się, że aby posiadać dzieci to trzeba mieć co najmniej  do tego miliony. Całe szczęście, że moi rodzice tak nie kombinowali bo miałabym marne szanse na żywot. W czwórkę w dwóch pokojach i ślepej kuchni? To normalnie nieludzkie, a mój mąż mieszkał z dwoma braćmi w jednym pokoju.... jakimś dziwnym trafem wyszli na ludzi i radzą sobie świetnie w życiu. A ich 5 osobowa rodzina na wsi była naprawdę najmniej liczną.
Dziś się okazuje, że dzieciom należy dać bezwzględnie wszystko - najlepiej już tak od 4-5 roku życia - języki, 5 sportów, trzy zajęcia rozwijające intelekt co by tylko na podwórko nie wyszły nawiązywać relacje, uczyć się kompromisów czy obcowania w grupie. O wymyślaniu zabaw nie wspomnę i szukaniu sobie zajęcia czy graniu w piłkę .... za darmo!
Wkurzam się i nie zgadzam się na to, dzieciom absolutnie nie należy dawać wszystkiego, chyba że wszystko to uwaga, miłość czy czas. Czy jak dostanie buty za 100 a nie za 300 zł będzie miało traumę z dzieciństwa? Czy jak spędzi popołudnie z Rodzicami i rodzeństwem zamiast na zajęciach rozwijających to "nigdzie nie dojdzie", czy jak pójdzie do szkoły za rogiem z kolegami z podwórka to zabiorę mu szansę na lepszy "start"? Czy jak powiem mu, że nie kupię mu czegoś, bo nie mam na to pieniędzy i wszystko kosztuje to przedstawię mu świat innym niż naprawdę jest?

Są badania udowadniające, że dzielenie pokoju w dzieciństwie wpływa w przyszłości na umiejętność współpracy i współżycia z innymi. Że wspólny pokój w dzieciństwie uczy kompromisów i pogodzenia się z koniecznością dzielenia z innymi. Że uczy empatii, zrozumienia.
Że na powodzenie i sukces w dorosłym życiu nie tylko wpływają nabrane umiejętności ale głównie charakter, upartość czy odpowiednie wpojone wartości.

Kurde... nie zgadzam się na taki świat... to powariowało i stanęło na głowie.
Czemu tak mało słyszę o tym, że ktoś chciałby wychować po prostu dobrego, szczęśliwego człowieka, pełnego empatii i szacunku do innych?

14 komentarzy:

  1. Zgadzam się z Tobą bardzo. Mam koleżankę, która właśnie tak mówi, że dobrze, że ma jedynaka, bo może dać mu WSZYSTKO. Drugie dziecko byłoby dla niej tylko przeszkodą, zbyt dużym wyrzeczeniem, mimo świetnej sytuacji materialnej i męża angażującego się w opiekę nad dzieckiem. Więc na drugie dziecko nie zdecydowała się. I ma rozpieszczonego jedynaka, który wymaga więcej zachodu, pieniędzy, pilnowania w lekcjach, itp. i sprawia większe problemy wychowawcze niż czwórka dzieci razem wziętych.
    Znam też parę rodzin z dwójką dzieci, które spokojnie mogły mieć i trzecie, ale nie chciały. Bo wolały tej dwójce dać wszystko co mogą. I efekt jest taki, że wychowali swoje dzieci na maksymalnych egoistów. I teraz inni, którzy muszę się użerać z tymi dorosłymi wychuchanymi dziećmi mają cholernie ciężko...
    Tak więc naprawdę decyzja o posiadaniu trójki dzieci jest super. Zobaczysz, że kiedyś to naprawdę zaprocentuje.
    Pozdrawiam serdecznie. Emily

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz nie chodzi o to aby kazdy mial trojke, bo nie kazdy chce, po prostu, ale o to aktualne podejscie. patrze i mnie to ptrzeraza...

      Usuń
  2. Beato, A Wy myślicie o trzecim :)? My już ponad rok i trzy miesiące czekamy w kolejcena brata dla naszej dziewczyny, która ma już 3 lata, ile jeszcze poczekamy nie wiadomo. Mam nadzieję, że nie każą nam czekać zbyt długo. Ja kiedyś myślałam o 3 lub 4 dzieci, ale ale niech się drugie pojawi, a potem życie i czas pokaże. Słyszałam, że dzieci w podstawówce chwalą się, które ma już co w spadku zapisane:) także ten... Patologia się pogłębia. Pozdrawiamy Kasia z Reniferkiem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. looknij wcześniejsze posty :)

      Usuń
    2. Kochana gratuluję:). Jak mogłam to przegapić. Mnie się zawsze marzył taki spontaniczny telefon z OA, ale póki co ani widu, ani słychu. Cieszę się bardzo.

      Usuń
  3. Ja jestem jedynaczka i nie chcę takiej samej przyszłości dla dzieci. Jako jedynaczka mieszkająca na wsi z rodziną mialam bardzo ograniczony kontakt z rówieśnikami. Owszem było przedszkola, szkoła. Ale jak wracałam do domu to już byłam sama, wszystko było moje. Nie musiałam się z nikim dzielić. Do dziś mam pewne problemy emocjonalne typu : nie okazywanie uczuć (nawet tych pozytywnych), trudności w pracy wynikające ze współpracy. Najlepiej się czuję sama ze sobą. Nie chcę takiej przyszłości dla moich dzieci - pragnę wychować ich na ludzi empatycznych, społecznych... Dlatego mam nadzieję że nasza rodzinka będzie kiedyś miała model 2+3.

    OdpowiedzUsuń
  4. Masakra. Najważnejsza jest miłość, czas, dobrze, żeby bieda nie piszczała po kątach, ale tablet na 1 urodziny - może jeszcze nie;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż, każdy ma dylematy na miarę siebie;) Angielski co najmniej od 2r.ż.;))) zawsze chciałam mieć trójkę dzieci.Nawet o mężu nie marzyłam, o super pracy, ale o 3jeczce:) Cudem mamy Helisię. marzę o drugim dziecku...

    OdpowiedzUsuń
  6. A co jest nie tak z jedynakami? Też znam kilku - i jakoś nie dostrzegam w nich tych wszystkich "problemów", o których tak szeroko się czasami debatuje (że niby samolubni, zapatrzeni w siebie itd., itp.)

    Ja mam młodszą o trzy lata siostrę - i jesteśmy sobie niemal całkiem obce. Kontakt utrzymujemy sporadycznie, zawsze zresztą chodziłyśmy swoimi własnymi ścieżkami - i w sumie czuję się tak, jakby w ogóle jej nie było w moim życiu. Mój mąż i wielu naszych znajomych ma bardzo podobne odczucia związane ze swoim rodzeństwem - dlatego zupełnie nie rozumiem tej nagonki na jedynactwo (tak samo jak nie rozumiem wrzucania wszystkich rodzin wielodzietnych do jednego worka z napisem "patologia").

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz wszystko jest na pewno kwestią doświadczeń wlasnych i o takich pisze - zastanawiałas sie z czego wynika to ze nie macie kontaktu przy tak niewielkiej roznicy wieku? to ciekawe. ja znam akurat rodzenstwa wspierajace sie, to nie znaczy ze zawsze zgadzajace sie ze sobą ale jednak obecne we wlasnych zyciach - takie mam wzorce. post moj jednak nie o tym jest tylko raczej o paranoi wynikajacej z potrzeby dawania wszystkiego dzieciom (co oznacza wielokrotnie za dużo, za szybko). I jak wspominam w komentarzach, jak najbardziej rozumiem chec posiadania jednego dziecka, jest to bezdyskusyjne ze kazdy decyduje jak chce i ak uwaza - bardziej mi chodzi o wariactwo ze aby mieć dzieci trzeba miec miliony.

      Usuń
    2. Sama mam trojke bardzo bliskich mi ludzi - jedynakow - i uwielbiam ich,są bardzo dobrymi ludzmi. Ci z cechami egoizmu i trudnego charakteru mieliby go pewnie rowniez w rodzinie wielodzietnej :). bardziej smuci mnie ich "samotnosc" do rodzicow itd dlatego jestem zwolennikiem wiekszych rodzin.

      Usuń
    3. Tak, niejeden raz się zastanawiałam - i nawet kiedyś wspólnie o tym dyskutowałyśmy. Doszłyśmy do wniosku, że jesteśmy po prostu zupełnie różne, mamy w życiu całkiem inne priorytety, nasze poglądy w wielu kwestiach też raczej się nie pokrywają i generalnie jakoś nam ze sobą "nie po drodze".

      A jeśli chodzi o to wariactwo dawania dziecku wszystkiego - absolutnie nie jestem zwolenniczką takiego podejścia. Tylko od pewnego czasu odnoszę wrażenie, że wytworzyło się bardzo stereotypowe, dwubiegunowe myślenie : jeśli rodzina wielodzietna - to patologia, jeśli jedynak - to pewnie wygodnictwo, egoizm (rodziców oraz dziecka) i materializm. Kurczę, nie lubię takich szufladek...

      Usuń
  7. Świetna notka, pod którą mógłbym się podpisać właściwie jak pod własną. :)
    W pełni podzielam, że gadanie o tym ile dzieci dziś kosztują (wyrażane w kwotach) to tylko zasłona. Zasłona, za która kryje się lęk, że dzieci i rodzina pozbawią nas wielu "wygód", na które bez tego balastu jeszcze możemy sobie pozwolić.

    Ja też nie akceptuję świata, w którym rodzina jest traktowana jak balast ograniczający "swobodę" jednostki.

    Pozdrawiam serdecznie
    M

    OdpowiedzUsuń

Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)