sobota, 28 listopada 2015

Odnalezienie rodziców

Często o tym myślę. Wizualizuję, wyobrażam sobie...
Przyjdzie kiedyś dzień, kiedy Czarodziej bardzo świadomie już będzie przyjmować informacje o tym, że jest adoptowany. Teraz, dla 4 latka to tylko jakieś słowa, dla nastolatka jednak będzie to już konkret, coś nad czym na pewno nie raz się będzie zastanawiał.

Często myślę o tym, ze przyjdzie taki dzień, w którym Czarodziej zadecyduje, że chciałby odnaleźć swoją... "Matkę"...
Mam pudełko w którym przetrzymuję wszelkie info, które kiedyś nam ułatwią odnalezienie jej. I tak bardzo chciałabym aby przyszedł, powiedział i abyśmy tę drogę przeszli razem. Tylko czy tak będzie?
Kim ona jest? Gdzie jest? Jak jej obecność wpłynie na Czarodzieja, na Nas? Jak ja po tylu latach przyjmę obecność innej Kobiety? Jak Czarodziej przyjmie prawdę o Niej - z założenia bezpieczniej jest uznać, że nie będzie to łatwa prawda...
Wiem, że do tego daleka droga. Niemniej jednak takie artykuły jak ten poniżej uruchamia proces myśleniowy. Ja mogę wymarzyć sobie każdy scenariusz ponieważ o rodzicach Czarodzieja nie wiemy prawie nic. I czasem myślę, że tak jest łatwiej, na ten moment.

A wy jak? Myślicie o tym? A może ktoś ma to już za sobą?

http://kobieta.onet.pl/zdrowie/zycie-i-zdrowie/odnalazlam-swoja-biologiczna-matke-nie-przewidzialam-jak-powazne-beda-tego-skutki/56p9hm

13 komentarzy:

  1. Właśnie ostatnio myślałam o tym. Przeczytałam ostatnio artykuł o tym jak dziewczyna odnalazła swoich rodziców adopcyjnych, którzy "wyprostowali"swoje życie i wkrótce potem zamieszkała z nimi...Wolała żyć z nimi niż z rodzicami adopcyjnymi. Fakt, że o adopcji dowiedziała się jak miała 15 lat od "dobrej" cioci. Czytałam to i trochę nie wierzyłam, ale nigdy nie wiadomo co się może zdarzyć. Nasz Hania ma 2 lata, ale już mówimy jej, że ją długo szukaliśmy, że jest naszą córeczką z adopcji. Nie ukrywam, że boję się okresu dojrzewania, bo sama pamiętam swój bunt, a to jest czas kiedy najłatwiej jest stracić kontakt ze swoim dzieckiem. Mam nadzieję, że staniemy na wysokości zadania. Jestem świadoma, że nie raz padną słowa " nie jesteś moja matką, więc odczep się ode mnie" itp. Ja na pewno szukałabym swoich korzeni gdybym dowiedziała się, że jestem adoptowana, więc nie "zabronię" Hani szukać. Pewnie, że chciałabym aby poprosiła nas o pomoc, abyśmy chociaż mogli wesprzeć ją, być z nią, przytulić, otrzeć łzy, ale czy to nam się uda czas pokaże.
    Najtrudniejsze w adopcji jest chyba właśnie ta kwestia zarówna dla nas i naszych dzieci. Nie mówię tu o fakcie porzucenia i poradzenia sobie z tym, bo to już temat na inną rozmowę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem myślę o tym, jak Synek przyjmie prawdę o adopcji. Czy będzie czuł się na tyle kochany, że upora się z tą wiadomością? Czy udźwignie sytuację? Mam nadzieję, że dzięki naszemu wsparciu, a przed wszystkim miłości tak.
    Sama chciałabym poznać swoje korzenie. Chłonę wiedzę o swoich przodkach, więc naturalne jest dla mnie, że przyjdzie moment, że Młody też będzie chciał poznać Swoją historię. Na pewno będziemy wspierać Go w poszukiwaniu MB. Sporo o niej wiemy, więc to nam trochę ułatwi. Tylko tak sobie myślę, że teraz, jak Synek jest malutki to wszystko wydaje się proste i mam nadzieję, że za kilkanaście lat staniemy na wysokości zadania. I jak wszystkie strony będą mądre dobrze to ułożymy, najlepiej dla Tygrysa.

    OdpowiedzUsuń
  3. My mamy praktycznie wszystkie informacje potrzebne do znalezienia Bąblowej MB - wiemy nawet dokładnie, w którym budynku mieszka, bo mijaliśmy go kilka razy w drodze po orzeczenie pieczy i na rozprawę sądową. Pisałam już na poprzednim blogu, że jakiś czas temu odnalazłam jej profil na Facebooku - i stąd wiem też, jak wygląda ona i Bąblowe starsze rodzeństwo. Jeśli Młody w przyszłości będzie chciał ją odnaleźć - zapakujemy się wszyscy do auta i pojedziemy (przynajmniej tak to teraz widzę, bo potem może być już emocjonalnie trudniej i bardziej "pod górkę"). Mam tylko nadzieję, że nas o to poprosi - że nasze wsparcie będzie mu w takiej sytuacji potrzebne i oczekiwane. Bo chyba zdecydowanie bardziej zabolałoby mnie, gdyby próbował szukać na własną rękę, potajemnie, bez naszej wiedzy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasem o tym myślę i czasami jest tak, że mówię sobie M. nie dowie się o adopcji bo i po co, za chwilę mówię sobie tak nie można, nie można okłamywać swojego dziecka. Takie różne myśli kołatają się w mej głowie. Pewnie nie trudno byłoby mi odnaleźć rodziców M. bo dane wszystkie mam, ale nie szukałam ich ani tak po drodze służbowej a mogłabym ze względu na charakter pracy ani nie szukałam na portalach społecznościowych, nie interesuje mnie co robią, jak wyglądają ale być może kiedyś będzie mnie to ciekawiło. Mam jednak nadzieję, że kiedyś jeśli już tak się stanie to przejdziemy tą drogę wspólnie, jak będzie czas pokaże. Chowaj te rady i pomysły może kiedyś będę również ich potrzebować. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba jestem najbliżej Was tej chwili. Mam za sobą wiele trudnych rozmów i kolejne przed sobą. Dla mnie najważniejsze, żeby mój syn po prostu mi powiedział, jeśli poczuje potrzebę kontaktu. Na razie wchodzimy w wiek nastoletni i czekamy na trudny okres w naszych relacjach. I na razie bardziej myślę o tym, niż o ewentualnym spotkaniu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mamo Bąbla, to będzie dla niego podwójnie trudne, jeśli starsze dzieci są z matką. Dlaczego je chciała, a mnie nie, w czym byłem gorszy?

    Kiedyś w rodzinie słyszałam taką historię o adopcji:
    Dziewczyna dowiedziała się o tym, że jest adoptowana jako wczesna nastolatka i chyba przypadkiem. Nałożyły się na siebie wszystkie złe okoliczności. Bunt dorastania, żal, że nie powiedzieli jej, obsesja znalezienia tej "prawdziwej matki". Było naprawdę źle w domu, prawie uciekła, więzi mocno się rozluźniły.
    Szukała i wyobrażała sobie nieszczęśliwą nastolatkę, którą zmusili do oddania ukochanego dziecka, która ucieszy się z odnalezienia, nieba jej przychyli i będą żyły długo i szczęśliwie. W końcu znalazła. Poszła tam licząc na wzruszające momenty.
    Otworzyła jej drzwi w melinie jakaś zachlana zniszczona baba. Ledwo zrozumiała, że ta dziewczyna przed nią mówi jej, że jest jej córką. Powiedziała spadaj gówniaro, nie po to się Ciebie pozbyłam, żebyś tu przyłaziła i trzasnęła jej drzwiami przed nosem. Dziewczyna pogrzebała głębiej i okazało się, że jej rodzeństwo siedzi w domu dziecka, któreś pije z matką i generalnie tylko ona miała dobry dom.
    Wróciła do rodziców adopcyjnych z bukietem kwiatów i płaczem i skończyły się teksty, że prawdziwa matka to by lepiej, bardziej, pozwoliłaby.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ilu ludzi tyle historii. Jak każda z Was myślę o tym, ale gdzieś z tyłu głowy, chodzą myśli, że Syniu nie będzie chciał jej poznać. Słyszałam o wielu takich przypadkach, że dzieci nie chcą poznawać rodziców biologicznych. Myślę jak ukształtować moje dziecko, aby tego nie pragnęło, z pewnością byłby to dla niego szok. Ja znam adres tej kobiety, ale nie mam odwagi tam pojechać, ale jak mój Skarb będzie tego pragnął, cóż nie będzie innego wyjścia, ale dziś już wiem, że jako pierwsza odwiedzę ją ja.A.K

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja teściowa jest adoptowana i jednak nie zna swoich biologicznych rodziców i chyba nie chce ich poznać, bo jej ojciec wie o nich wszystko

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja jestem adoptowana i też zadaję sobie takie pytania - kim byli? Jednak nie chcę ich poznać osobiście. Mnie bardziej interesuje rodzeństwo. Ciekawość u Twojego synka będzie, to naturalne ale nie oznacza, że na sto procent będzie chciał się z nią spotkać twarzą w twarz :) Pozdrawiam
    Zapraszam do siebie, opisuję moje przemyślenia związane z adopcją.

    OdpowiedzUsuń
  11. Boję się bardzo takich chwil. Nie wiem jak będzie, ale wiem, że nasza córeczka ma gdzieś rodzeństwo i jest przy rodzicach biologicznych, bo to małżeństwo i tu będzie ciężko, bo obawiam się pytań i myśli, że"w czym była gorsza, że ją oddali, a rodzeństwo jest w domu biologicznym" :'(
    Mam nadzieję, że życie będzie dla naszej córci łaskawe i jakoś przeżyjemy wszystko razem! :'(

    OdpowiedzUsuń

Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)