czwartek, 3 lipca 2014

Rok

W maju minął rok odkąd istnieje ten blog.
Niejednokrotnie wydawało mi się, że już nic ciekawego nie mogę tu napisać. Coraz częściej jednak dochodzę do wniosku, że blog ten może zarówno pomóc komuś, kto właśnie podejmuje decyzję że adopcja to jego droga - jest tu dużo postów pokazujących krok po kroku, jak to wszystko u Nas się zaczęło - ale i tym, którzy już na tej drodze są, bądź dopiero co na nią weszli i poznali swojego Czarodzieja.

Macierzyństwo adopcyjne (gdy patrzę na moje koleżanki) jest macierzyństwem wg mnie innym. Jest okupione ogromną tęsknotą, niepewnością, wyczekiwaniem i wielką przemianą życia z dnia na dzień. Nie chodzisz w ciąży, nie wiesz jaka będzie płeć dziecka, nie masz zielonego pojęcia, kiedy zostaniesz Rodzicem. Bardzo często z dnia na dzień otrzymujesz na wychowanie dziecko zranione, z nawykami o których nie masz zielonego pojęcia.
Moje macierzyństwo okupione jest codziennym strachem o to, co będzie z Czarodziejem, o to czy Jego zachowanie to charakter czy już zaburzenia, o to czy postępuję dobrze, czy w porę wyłapuję właściwe podłoże Jego zachowań. Jest macierzyństwem okupionym kapką rozczarowania, że nie jestem dla Niego od razu jedyna, potrzebna, niezastąpiona. Wiele adopcyjnych dzieci, tego że potrzebuje kogoś innego niż tylko siebie, musi się uczyć miesiącami a nawet latami.
Bardzo często też nasza droga, jako rodzica adopcyjnego (dla dobra naszych Maluszków) okupiona jest wizytami u wielu specjalistów. Jak nie raz tu pisałyśmy ( i ja i komentujący) pierwsze lata z naszymi dziećmi to lata oswajania Go, uczenia miłości i życia ze sobą nawzajem. Robimy to z nadzieją, ze czas zagoi rany.

Ja, dzięki temu blogowi poznałam dużo fantastycznych dziewczyn i kilku Panów, którzy niejednokrotnie sterowali mną, gdzie i co mogę zrobić, aby pomóc mojemu Malcowi.  Wcześniej nie miałam pojęcia, że istnieje w ogóle coś takiego jak np. WWR i że moje dziecko może się o nie ubiegać. Wielokrotnie dyskusja która powstaje pod postami pozwala mi spojrzeć na nasze sytuacje inaczej, wyłapać coś czego może wcześniej nie zauważałam. Czytam wiele blogów adopcyjnych i widzę analogię tego co przeżywamy, jaką drogą idziemy. I mam nadzieje, że może kiedyś ułatwi On jakiejś rodzinie drogę.

Adopcja to nie bajka. Historia rzadko kiedy kończy się na przyjęciu dziecka. Wielu rodziców adopcyjnych musi każdego dnia walczyć o uwagę i miłość swojego dziecka, która wcale nie jest dla takiego Malca naturalna. Bo jak ma być naturalna, skoro nikt Go tego nie nauczył. Każdy rodzic adopcyjny wg mnie musi sobie zdawać sprawę z tego, że sama miłość nie wystarczy i często musimy sobie na nią zdrowo zapracować :). Ja, najprawdopodobniej nie jestem jednak zbyt inteligentna :) bo wierzcie mi, że nie miałam do końca świadomości jak to wszystko wygląda...Każdego dnia  uczę się nowych rzeczy i ogromne znaczenie dla mnie mają wasze doświadczenia.

21 komentarzy:

  1. Dziękuję za ten Twój blog. Mi pomógł! i pomaga.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Ja, najprawdopodobniej nie jestem jednak zbyt inteligentna :) bo wierzcie mi, że nie miałam do końca świadomości jak to wszystko wygląda.."
    Problem w tym ,że kazdego, kto chce zostac rodzicem adopcyjnym i przychodzi na szkolenie do ośrodka nikt NIE UŚWIADAMIA jak to wygląda... Myślę,że gdyby tak było adopcji byłoby o 1/2 mniej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak se czasem myślę o tym to trochę mam żal do ludzi pracujących z rodzinami adopcyjnymi... z drugiej jednak strony nikt z Nas tu piszących nie zmieniłby swoich decyzji pomimo wielu trudności. Myślisz że sama świadomość tych trudności powodowałoby ze ludzie by tchórzyli??? Wydaje mi się że instynkt macierzyński jest zbyt silny...

      Usuń
  3. Myślę, że gro osób na początku drogi nie zdawało sobie sprawy z wielu spraw. Niektórzy nawet po tym telefonie ich nie dostrzegają. To smutna prawda.
    A Ty uczysz się, wyciągasz wnioski, wczuwasz w swoje dziecko, walczysz o nie każdego dnia - o jego lepszą przyszłość . Jesteś Mądrą Matką!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wasza historia jest mi bardzo bliska, wiesz o tym :) często o Was myślę, o tym jak bardzo na pograniczu diagnoz jesteście i ile to już u Was trwa. Ale Ekspresik to widać dobre dziecko - a to też tylko twoja zasługa !!! Cmok :)

      Usuń
  4. jak to nie jestes inteligentna ? JESTEŚ i do tego masz WIELKIE SERCE PEŁNE MIŁOŚCI
    Ja czytam cie od niedawna, nie potrafię wspomóc adresami ... bo tego nie znam
    jednak mogę cie wesprzec dobrym słowem, ciepłem bo ten blog i twoja postawa do dziecka jest blogiem o Miłości, ale i tych problemach o których piszesz....
    a o tym czy bedzie sie dobrym rodzicem to nikt nie wie...samo życie tego uczy....
    serdeczności
    http://leptir-visanna6.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy byliśmy dobrymi rodzicami pokaże dorosłe życie naszych dzieci - to czy będą dobrymi ludźmi i czy będą sobie radzić. A co do tego wielkiego serca to nie przesadzajmy, sporo w nim egoistycznych cech :)

      Usuń
  5. Ale taką świadomość już masz, Beata. Najważniejsze :-)
    Cmok.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja bardzo dziękuję Ci za blog. Gratuluję roku i życzę kolejnych. Twoje posty były dla mnie bardzo potrzebne. Postawiły przede mną więcej pytań, na niektóre pomogły znaleźć odpowiedzi, spowodowały, że na niektóre sprawy spojrzałam z innej perspektywy. Szkolenie w OA nie dało mi aż tyle, co Twój blog i kilka innych. Jednak wspólne przeżycia dają dużo, dużo więcej. Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  7. Właśnie, właśnie, Beatko dzięki Twojemu blogowi podjęłam tą właśnie decyzję i wiesz aktualnie uczestnicze w kursie AO,- czasmi mi się tam ogromnie nudzi, bo Wasze Blogi są 1000 x lepsze od kursów. O ile więcej pytań przychodzi do głowy, dzięki Wam - Mamą A.
    A tak na marginesie to tak myślę, że jeśli przechodzi się tą procedurę psychologów, badanie więzi między małżonkami itp- Kwalifikacje - to kto jest najlepszy ???:):):):):) Nalepsi rodzice na świecie to ......!!!!!!!! O ile bardziej świadomi tego co ich czeka, jak praca, aby móc dać dziecku to co najważniejsze - miłość..... bo tylko ona potrafi znieść wszystko AK:-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Żadna z nas nie ma chyba do końca pojęcia jak to wygląda;)
    Pozwolę sobie jeszcze raz podziękować Ci za tego bloga.Jestem Mamą czekającą,ale blog pochłonął mnie do reszty- juz wiem,dzięki Tobie jak wygląda początek,sprawa,oczekiwanie i cała reszta.Jak dostanę Malca - pewnie będę wracać do następnych postów i nie raz zadam jeszcze jakieś głupie pytanie.
    Buziaki dla Waszj Familiady;*

    OdpowiedzUsuń
  9. wiem jak jest ciężko sama jestem adoptowana dowiedziałam się w wieku 16 lat nie było łatwo.... moi Rodzice nie mieli łatwo a teraz sama mam 2 dzieci i 30 lat

    OdpowiedzUsuń
  10. Każda z nas - przyszłych mam adopcyjnych - ma pewnie jakieś wyobrażenia na temat tego, jak wyglądać będzie jej rodzicielstwo. Inna sprawa, że pewnie zostaną one bardzo mocno zweryfikowane przez samo życie i nie będą nijak przystawać do rzeczywistości :) Każde dziecko jest inne, każdy rodzic jest inny, każda sytuacja jest jedyna w swoim rodzaju i niepowtarzalna. Tak naprawdę wszystko wychodzi w praniu, ale dzięki blogom taki jak Twój mamy chociaż blade pojęcie na temat tego, z czym będzie trzeba się zmierzyć. Dlatego dziękuję, że jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć, nie pamiętam, czy kiedykolwiek u Ciebie komentowałam. choć podczytuję.
    Ja mam syneczka, ma już ponad pięć lat i problemy mamy, raczej mieliśmy, bardzo podobne. Był nadpobudliwy, nie wykonywał poleceń, pierwsza diagnoza funkcjonalna i SI wykazała wiele zaburzeń szczególnie z właśnie z zakresu integracji sensorycznej, słabe napięcie mięśniowe, nadwrażliwość cielesną, dodatkowo słabo mówił i stwierdzono u niego występowanie niektórych cech autystycznych. Sama widzisz, że nieciekawie to wyglądało. Nie martw się, wszystko uda Wam się wypracować. My objęliśmy małego pomocą i dzisiaj po prawie dwóch latach pracy większość mamy wyprowadzoną do normy, synek dobrze funkcjonuje, jest grzeczny, o wiele bardziej spokojny. Ja też wystarałam się dla niego o WWR, ale niestety nie dość, że szału nie ma jeśli chodzi o ilość godzin, to z jakością też jest różnie. Zachęcam Cię, żebyś zapisała Czarodzieja na terapię integracji sensorycznej, tak na początek, i rozpoczęła ćwiczenia, jak najszybciej. My poszliśmy z terapią wielopoziomowo, tzn. SI (również prywatnie), ogólnorozwojowe zajęcia, logopeda, hipoterapia, terapia behawioralna, wykonaliśmy mu szczegółową diagnozę funkcjonalną z dokładnym opisem i pracowaliśmy w domu nad poszczególnymi deficytami (w praktyce to po prostu fajna zabawa z dzieckiem), wykonaliśmy masaż Wilbargera, rozpoczęliśmy też masaże czasz.-krzyż. i co chyba u nas najważniejsze zmieniliśmy żywienie (choć zawsze synek był zdrowo żywiony, teraz przestawiliśmy wszystko do góry nogami), nauczyliśmy się też przydatnych metod wychowawczych. Dzisiaj, choć nadal ostro pracujemy, nie martwimy się już tak bardzo, efekty wspomagania rozwoju są wspaniałe, to jest praca, która naprawdę przynosi efekty, więc nie martw się, będzie dobrze. U nas jest tylko jedyny minus - nasze finanse wyglądają dziwnie, niestety - Polska. Przepraszam za lakoniczny wpis, jeśli chcesz o coś dopytać, pomogę Ci. Na tym temacie zjadłam zęby:-) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Twój blog z całą pewnością pomógł wielu osobom zmagającym się z niepłodnością. Możesz być z tego dumna.

    OdpowiedzUsuń
  13. Pisz jak najwięcej. Od pół roku jesteśmy adopcyjnymi rodzicami dla naszej rocznej Córeczki;-)))Twój blog jest bardzo prawdziwy i chwała Ci za to. To u Ciebie pierwszy raz przeczytałam o Waszym "trudnym" początku i uczuciach jakie Wam towarzyszyły. Wypisz, wymaluj zupełnie jak u nas. Też nie było fajerwerków i
    pewności, że to NASZE dziecko. Nie było "achów" i "ochów". Wręcz przeciwnie - z obu stron płacz, rozpacz i zwątpienie. Pierwszy blog, gdzie poruszony jest problem oswajania się, obwąchiwania i przyzwyczajania. Dziękuję Ci za to. Trzymam kciuki za Was! Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozważam opcje, myślę,kombinuję i czytam. Tak trafiłam na Twojego bloga właśnie dzisiaj. Miałabym Tobie dużo więcej do powiedzenia, ale nie rozkminiłam czy jest gdzieś tutaj Twój mail- a na forum powiem tylko, że czytając całą Twoją-Waszą historię, śmiałam się i płakałam na zmianę. Myślałam, że wiem już wszystko, a jednak....dzięki za to:)
    Pozdrawiam
    Asia

    OdpowiedzUsuń

Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)