czwartek, 28 listopada 2013

Kurator

Zapomniałam wcześniej napisać o tym, jak u Nas wyglądała wizyta kuratora.

Wraz z informacją z Sądu (uzyskałam ją w sekretariacie) o wyznaczeniu w końcu dnia rozprawy, na której Czarodzieja mieliśmy zabrać do domu, udało mi się też uzyskać namiary na dział kuratorski.
Tam, przemiłe Panie potwierdziły istnienie na Nas "zlecenia kuratorskiego" i podały mi imię i nazwisko naszego kuratora oraz obiecały, że oddzwoni On do mnie w celu umówienia wizyty.

Odetchnęłam, bo do tego momentu, we własnym domu chodziłam jak na szpilkach, nie znając dnia ani godziny "wizytacji". Po każdej imprezie ze znajomymi, sprzątałam od razu - bo może kurator wpadnie, po każdym wieczornym winie z mężem nie zostawiałam śladów zbrodni na wierzchu - bo nie daj Boże akurat dziś wpadnie kurator ... :). Zawsze utrzymywałam porządek - a Ci co mnie znają to wiedzą, że to dla mnie nie lada wysiłek. Na kogoś w rodzinie musiało paść, że jest tzw. przysłowiowym brudasem :).
Nie pozostawiam śladów w postaci popsutego jedzenia, ale szklankami, talerzykami potrafię się zastawić w parę minut :). Moje ciuchy też niestety leżą głównie nie na swoim miejscu.
Błąd - leżały!!! Teraz też sprzątanie weszło mi w krew, bo gdybym żyła tak jak z czasów sprzed Czarodzieja to zarosłabym brudem w dwa dni :).

W końcu nadszedł dzień umówionej wizyty z kuratorem. Przyszła w sumie miła Pani, obejrzała mieszkanie i usiadła do wywiadu. Udzieliliśmy odpowiedzi na standardowe pytania, następnie Ona przeszła do rozmowy, która miała dać Jej wiedzę, na ile znamy temat i na ile spodziewamy się, że mamy duże prawdopodobieństwo otrzymania dziecka obciążonego, chorego, upośledzonego. Jak teraz sobie przypominam, to o zdrowych dzieciach rzeczywiście za bardzo nie wspominała. Wyjaśniła Nam, że Nasz okręg ma najwyższy odsetek rozwiązywanych adopcji - stąd Jej podejście.
Potwierdziliśmy, że znamy temat, ryzyko itd. I tak naprawdę po około 40 minutowej wizycie - to by było na tyle. Ustaliłyśmy, że skontaktuje się ze mną przed drugą wizytą - kiedy przyjdzie sprawdzić, jak radzimy sobie już z Czarodziejem w domu. Na chwilę przed rozprawą nadającą Czarodziejowi nowe dane i nasze nazwisko okazało się jednak, że Sędzia nie wystawiła drugiego zlecenia kuratorskiego.

W celu spokojnego przechodzenia przez poszczególne etapy adopcji, po raz kolejny polecam branie spraw w swoje ręce i śledzenie własnej sprawy również na etapie sądowym i kuratorskim. Jak widać (nawet w naszym kraju) jest to możliwe i znając dane sprawy, nie jest problemem uzyskać nurtujące Nas informacje.

1 komentarz:

  1. Potwierdzam, ja na to nie wpadłam i kurator zastał mnie w gipsie, obwiązaną szlafrokiem i z nie do końca świeżą fryzurą :) ale wizytę mieliśmy tylko po pieczy a przed rozprawą.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)