czwartek, 28 listopada 2013

I komu teraz dziwnie?

Troszkę wspominek - ale ciągle w temacie.

Podczas któregoś letniego weekendu tego roku, na wsi gdzie dom posiadają moi Rodzice, spotkaliśmy z Mężem i Naszymi bliskimi przyjaciółmi - znajomego, którego nie widzieliśmy prawie 10 lat.
Okazało się, że zostaje tutaj też na parę dni u swoich Rodziców, wobec czego zaprosiliśmy Go na ognisko do Nas.
Tyle lat niewidzenia się spowodowało, że nie było między Nami jakiejś mega chemii ale uznaliśmy, że miło zrobić ognicho ze starym znajomym. Gdy J. przyszedł, okazało się, że ma problemy małżeńskie, wobec czego na stole od razu stanęła polska wódka.
Na hasło "problemy małżeńskie" Nasi Mężowie od razu wiedzieli co robić - opić! :)

Po paru godzinach, dowiedzieliśmy się, że J. posiada dwie małe córki z małżeństwa, wobec czego Jego problemy jeszcze bardziej zyskiwały na randze.
Po jakimś czasie, po wsłuchaniu się w wymianę zdań miedzy Nami a przyjaciółmi o Czarodzieju, zapytał o co chodzi, bo z rozmów wynikają jakieś nieścisłości. Wyjaśniliśmy Mu, że Czarodziej jest adoptowany. Na to hasło, znajomy J. podszedł i uścisnął rękę Mi i Mężowi.
Nie lubię tego, bo nie uważam, abyśmy zrobili coś, za co trzeba "przybijać grabę".
Wyjaśniłam więc J. żeby tak więcej nie robił a On na to:
"- Ale Ja przybijam z Wami "piątkę", bo Moje obie córki są adoptowane"...

Wszystkie zahamowania wynikające z długoletniego niewidzenia się od razu się zmyły. Nie widzieliśmy się 10 lat? Niemożliwe...przecież jesteśmy jak Rodzina, mamy oboje adoptowane dzieci!  - w takim duchu odbyła się reszta spotkania :).

Okazało się, że dziewczynki są rodzeństwem i adopcja odbyła się przez Nasz Ośrodek. Niemniej jednak kwestia ewentualnego rozwodu J. dopiero teraz Nas powaliła. Doszło do Nas, że dziewczynki drugi raz przeżyją dramat. Z nowymi Rodzicami są od roku a teraz znowu czeka Je rewolucja...
J. został z Nami na cały weekend, spał u Nas i spędzał tutaj wieczory. W dzień przyprowadzał dziewczynki, które bawiły się z Naszymi dzieciakami (na noc zostawały u Dziadków). Widać było, że spotkał Nas nie bez powodu w ten mocno ciężki dla niego weekend, bo ze świeżą wizją rozwodu. Sprawiliśmy że mógł o tym na trochę zapomnieć i spędzić naprawdę fajny czas. Do tej pory J. rzadko wychodził, bo żona nie lubiła...
Mi ten weekend uzmysłowił, jak częsta jest teraz adopcja...nawet nie wiemy ile osób, które znamy, borykają się z taką samą historią jak Nasza.
Od tamtej pory nie widziałam jednak J. - więc nie wiem jak zakończyła się Ich sprawa... a szkoda, bo często myślę o dziewczynkach...

Czemu tytuł " Komu teraz dziwnie? " - ano dlatego, że cały weekend podśmiewaliśmy się z pary Naszych przyjaciół, którzy mając dzieci biologiczne wyjątkowo byli dziś w mniejszości.

5 komentarzy:

  1. W pracy wszyscy wiedzą o naszej decyzji o adopcji, któregoś dnia podeszła do mnie koleżanka, z którą już wcześniej o tym rozmawiałam i zapytała mnie: "w jakim wieku chcecie adoptować dziecko?"
    "Do roku" odpowiedziałam.
    "Ja mojego M. adoptowałam jak miał 6 miesięcy".
    To było na auli podczas apelu. A mi popłynęły łzy i Jej też. Tyle razy z nią rozmawiałam, ja i inni. Nigdy o tym nie wspomniała. Nikomu innemu o tym nie powiedziała. Dziś Jej syn jest prawie dorosły. A ja spędzam z Nią wiele szkolnych przerw...
    Nigdy nie wiemy, gdzie obok historia zatacza podobny krąg. I to jest niezwykłe i piękne zarazem,
    Buziaki.
    PS. Mam nadzieję, że historia, o której piszesz zakończyła się happy endem.

    OdpowiedzUsuń
  2. ....nieźle. ...daje do myślenia.....przecietni ludzie a jednak wyjatkowi..kiedys myślałam ze tak tylko w książkach. ...a to naprawdę życie pisze te historie. ..inne również. ...mrzepcz

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja spotkałam kiedyś na imprezie panią, o której wiedziałam, ze ma ado-córkę, teraz już dorosłą pannę. Jak się dowiedziała, że mam synka, też ado.., to mnie wyściskała i zaczęłyśmy rozmawiać jak stare koleżanki (choć różnica wieku między nami około 20 lat) - padło tysiąc pytań w rodzaju : a ile miało lat, ile czekaliście, jak wyglądały pierwsze wspólne dni.... nie można się było oderwać od rozmowy. Chyba jest jakaś niewidzialna więź między nami, ado- rodzicami, to oczekiwanie na dziecko, pierwsze spotkania, wszystko co się potem dzieje, niesamowicie łączy. Nawet jeśli dzieli nas ogromna różnica wieku :-)

    Ado- Mama od Roku :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz rację, że już sam fakt adopcji w jakiś sposób łączy i zbliża ludzi. Nawet panie z ośrodka wielokrotnie podkreślały, że dobrze byłoby, gdybyśmy mieli w gronie swoich znajomych jakąś rodzinę adopcyjną, bo wtedy i dzieciom raźniej, i rodzicom :) A adopcja pewnie z czasem stanie się jeszcze bardziej powszechna i na porządku dziennym - wnioskuję to z liczby par w moim otoczeniu, które mają problemy z poczęciem...

    W całej tej historii faktycznie najbardziej żal dziewczynek - ich sytuacja nawet pewnie nie zdążyła się do końca ustabilizować przez ten rok, a tu już kolejna strata...Cholernie przykra sprawa :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Przykra sprawa dla całej rodziny, szczególnie dla dziewczynek. Pewnie przeżyły już wiele w swoim krótkim życiu, a tu kolejne trudne doświadczenia.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)