środa, 3 lipca 2019

Czasem warto dostać szmatą w pysk...

:) tak tylko symbolicznie ale jednak... :)

Im więcej czasu mija, tym bardziej mam przeświadczenie, że trochę przypanikowałam z Czarodziejką - nie żeby się nic nie działo, ale z tym RAD-em to chyba trochę przegięłam.
Myślę, że odzywają nam się u niej traumy, strachy, przeżycia, jest mądra i coraz bardziej świadoma i myślę, że pewne rzeczy będą wychodzić i trzeba będzie je po prostu przerabiać - na bieżąco, modyfikując przede wszystkim własne postępowanie.
Czarodziejska trauma praktycznie nie rzutuje już na nasze życie (choć 4 lata to był hardcore :D i zobaczymy co się jednak wydarzy w okresie dojrzewania...), myślę więc, że i tu praca nas uratuje. Plan diagnostyki realizuję jak najbardziej - Poradnia pedagogiczno-psychologiczna i Poradnia dla dzieci ado - bo będę jeszcze lepiej wiedzieć co i jak robić, zresztą to, że teraz jest lepiej nie wyklucza kolejnych alarmów więc warto otworzyć sobie odpowiednie drzwi.

Pamiętam, że gdy trafiliśmy tam 1,5 roku temu z Czarodziejem i po całej jego diagnostyce, podczas wizyty końcowej u Pani psychiatry rozmawialiśmy o stanie naszej rodziny - ilość itd :) , w rozmowie wyszło w jakim wieku mamy dzieci (wtedy prawie roczny Czarodziejek, prawie dwuletnia Czarodziejka i prawie siedmioletni Czarodziej), zaczęliśmy opowiadać o zmęczeniu i o tym jak rozłożone są siły (na dzieci) w naszym domu - dużo energii wtedy szło w Czarodzieja, w końcu Maluchy były małe, mniej wymagające emocjonalnie... Wyszliśmy stamtąd dostając prosto w pysk, że mamy się ogarnąć i pozmieniać rozłożenie sił, w końcu w Czarodzieja wpompowaliśmy już tyle, że teraz tylko już możemy patrzeć co się będzie działo a na życie Maluchów mamy jeszcze realny wpływ bo do 3 r. ż. praca czyni największe cuda.
Jakkolwiek by to banalnie nie zabrzmiało - tamtego dnia zmieniło się nasze życie. Wróciliśmy do domu z szeroko otwartymi oczami i wdrożyliśmy od razu rady Pani Doktor. Warto słuchać innych, którzy spojrzą na nas ze zdrowym dystansem (ze zdrowym zaznaczam :) ) bo czasami mogą dojrzeć coś, czego my nie widzimy przez nasze emocje czy zwykłe zmęczenie.

Ale wracając do Czarodziejki... Poprawę zachowania mamy w 90% - bez klejenia się (rozmawialiśmy długo, do kogo można się przytulać i jak długo, dla obcych proponujemy piątkę/ żółwika, ciociom - buziaka w policzek ale bez uwieszania się na nich), uspokoiła się - nie robi na złość, nie kradnie, nie ucieka, ładnie przestrzega zasad - z dziecka, które leciało pod samochód, nagle chodzi przy mnie, nie ucieka, może iść przy wózku i nie muszę umierać ze strachu, że ni z gruchy ni z pietruchy rzuci się na jezdnie. Była nie do powstrzymania, jeśli chciała robić coś na równi np. z Czarodziejem a teraz jeśli powiem, że czegoś nie może (np iść za nim na piętro domu) nie pójdzie, usiądzie na schodach i będzie czekać ale nie pójdzie - jeszcze kilka tygodni temu z uśmiechem Czarodziejki robiłaby swoje. Nauczyliśmy się też ją "rozładowywać" i to robi mega dobrą robotę. Każde NIE bierzemy najpierw żartem i w 90% to się naprawdę sprawdza i to ona odpuszcza i robi to, o co prosimy.
Jesteśmy ciągle razem choć dziś poszła na 1 dzień do przedszkola - nie mogę też całkowicie odseparować jej od dzieci. Była spięta i nie chciała wejść, choć w domu twierdziła, że chce iść. Trochę się denerwuję jak spędzi tam ten dzień...

Ale żeby nie było idealnie Czarodziejek zaczyna dokazywać :D hahahahaha ucieka, rozrabia... równowaga musi być :).

A oto parę kadrów z naszych ostatnich tygodni :).















6 komentarzy:

  1. Cenie Cie za szczerosc i bezposredniosc :) otwarta glowe, umiejetnosc przyznania sie do wlasnych bledow i naprawiania ich, upor i sile w dazeniu do celu. Brak zadecia, nieomylnosci i "panciowatosci" :D Mysle, ze lepiej iz spanikowalas/iscie niz gdybys miala cos przeoczyc. Bardzo ciesze sie, ze jest lepiej i niech tak pozostanie! Fakt, kazdemu z Waszych dzieci nalezy sie "szczegolny czas" zwiekszonej uwagi, ze wzgl.na przeszlosc. Ale to nie takie proste, jesli kolejno dzieci dorastajac borykaja sie ze swoimi problemami, a pozostale rodzenstwo jest w tym czasie malutkie i wymaga czasu, uwagi i troski, tak samo jak to starsze, problematyczne. Niech beda wiec okresy spokoju i radosci jak najdluzsze, zebyscie mieli sile i czas naladowac akumulatory. Zanim znow cos sie pojawi... Uswiadomilas mi tez, ze do konca Waszego zycia pewnie bedziecie czujni, ze wzgl.na przeszlosc dzieci. Nawet jesli beda sie dzialy rzeczy zwyczajne i nudne, dla Was moga byc sygnalem ostrzegawczym. Bardzo podziwiam Ciebie i Twojego meza za ciezka prace i caly wysilek wkladany w Wasza rodzine! (no i oczywiscie za wczesniejsza decyzje o adopcji kolejnych dzieci:)))
    usciski
    Nupkowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie jest to proste, bo trochę tych dzieci mamy :) i najtrudniejsze powiem ci w tym moim macierzyństwie (poza tematami dot. bezpośrednio adopcji) jest jednak ich wiek. Wszystkie wymagają w tym samym czasie uwagi, czasu, opieki... Dlatego zawsze jakiś taki alarm stawia nas do pionu i trzeba na nowo przeanalizować, co i jak wygląda i ewentualnie poukładać i sobie we łbie i swoje układy z dzieciakami. Także dobrze, że mamy choć na tyle oleju w głowie aby te alarmy dostrzegać a nie wszystko zwalać na wiek, płeć czy predyspozycje charakterologiczne. Ale rzeczywiście coraz bardziej też dochodzi do mnie, że zawsze będziemy czujni i że nigdy nie będzie tak, że tematy związane z adopcja raz na zawsze oswoimy czy załatwimy. To będzie nieodzowna część naszego jestestwa.
      :*

      Usuń
  2. O ja, ale macie cudną ferajnę :))) Założę się, że jest wesoło ;)
    Ja się staram nie przeginać ani w jedną, ani w drugą stronę, czyli nie doszukiwać się wszędzie tej adopcji w tle, ani nie bagatelizować sygnałów, ale to trudne. Myślę, że rodzic adopcyjny zawsze jednak ma w głowie takie dodatkowe światełko, które ostrzegawczo się zapala przy jakimś zachowaniu. Ale może to dobrze, bo przynajmniej człowiek nie przegapi czegoś. No i ciężka, mozolna praca a potem ten uśmiech wynagradzający wszystko <3
    Całusy dla całej Waszej rodzinki, ale fajnie macie :)) Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Beatko, kiedy te dzieci Wam tak urosły?
    Ten czas tak szybko leci, dzieci rosną, tylko my się nie starzejemy ;)
    Cudownie Was widzieć i czytać dobre wieści :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach ja rowniez sie staram wyposrodkowac ale jak widac nie zawsze mi wychodzi 😁😁😁
    Rzeczywiście jest tak że czerwona lampka to ciagle u mnie w gotowości 🤦 albo to taki zjebany (🙊) charakter albo rzeczywiscie fakt adopcji i świadomości tego że w kazdej chwili cos "może wypłynąć".
    Dziekujemu za pozdrowienia i calujemy, również was podczytujemy :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)