Nienawidzę, sama z trójką, mam wrażenie że mnie przeżują i wyplują - walczę, nie wiem czy dzielnie ale walczę :) ...
Do tego, że bardzo często - prawie zawsze - jestem sama w tygodniu jakoś się przyzwyczaiłam, ale samotny weekend z trójką to dla mnie wyczyn prawie że himalajski. Znęcają się nade mną bez żadnych wyrzutów sumienia... a ja ostatkami sił walczę... zero wyspania, zero intymności, zero czasu dla siebie... Tydzień zniosę - w weekend się rozkładam. Dodatkowo trochę problemów ciągle nas dosięga.
Czarodziej - ostatnio znowu nie fart w przedszkolu, zła passa, jeśli chodzi o wiedzę i naukę - jest spoko ale jeśli chodzi o zachowanie? Nie komentuję, na początek lutego jesteśmy umówieni do specjalistki od dzieci adopcyjnych i całego bagażu z tym związanego. Być może poddadzą sposoby dotarcia i pracy bo chwilami załamuję ręce i chce mi się wyć - martwię się bardzo o tego krnąbrnego gówniarza :(. Bywa do rany przyłóż, do mnie, do dzieci a za chwilę złość, nerwy, bunt...
Smutno mi wtedy... Chwilami jednak myślę... czy pojawienie się dwóch niemowlaków w ciągu roku może mu nie walić na łeb? Mi walnęło a co dopiero jemu?
Ale spoko - grunt to sprawdzić, zdobyć poradę, ja nie mam problemu z przyznaniem się że nie daję rady. Jak ostatnio przywalił koledze piąchopirynę osłabłam... powiedziałam mu że takie dzieci idą do więzienia... wiem, dramat - słabość, porażka, bezsilność itd ale mi już brak narzędzi, sposobów, myślę że to wie tylko ten który trafił trudne dziecko...
Czarodziejka - tylko "nie" i "nie" i ciągły krzyk i płacz - bo ktoś na coś nie pozwolił, bo ktoś ją dotknął a przecież nie wolno bo to księżniczka, a nie daj boże zabierz zabawkę... Łeb mi pęka od wysokiego C, jak urocza tak diaboliczna... Zaczęła gadać i praktycznie powie juz wszystko, sama je, kredkę trzyma jak "stara" - po prostu sie z tym urodziła.
Czarodziejek - bywa do rany przyłóż, ogólnie albo jest zajebiście albo jest taka tragedia, że zamykam się w łazience i sama uspokajam bo boję się samej siebie i swoich reakcji. Nie ma nic pośrednio. Albo potrafi dwie godziny bawić się sam zabawkami (tak drodzy państwo mam w końcu dziecko, które wie, po co są zabawki) albo drze się cały dzień i wierzcie mi, nie ma za bardzo powodu, poza głodem (a to mega powód - po Mamusi, trzeba wtedy nakarmic w sekunde :)) albo chłop jest lekko niewyspany - czy ktoś się temu dziwi skoro koleś imprezuje od 3 do 6 ??? Dalej noce to katastrofa a do tego ciągłe choroby, ostatni miesiąc to wymioty Czarodziejki i Czarodziejka plus niekończące się katary. Czarodziejek za to szykuje sie do chodzenia i mam wrażenie że nastąpi to za chwilę - stymulacja ze strony rodzenstwa jest tak ogromna ze to nastąpi szybciej niż mi sie wydaje. A wtedy zgine marnie :)
Moje macierzyństwo pokazuje mi,gdzie jest koniec moich nerwów, gdzie się kończę i gdzie się zaczynam. Na luzie będę mogła za parę lat wpisać to w CV :).
p.s. mam ostatnio kryzys blogowy bo nie wiem czy mam coś jeszcze do powiedzenia w temacie, z drugiej jednak strony wiem, że go czytacie - wiem z FB - wiem też, że paru osobom pomógł podjąć decyzję jeśli więc macie pomysły, pytania co mogłabym opisać - piszcie :)
Ja jestem z nim związana ale jak wiadomo "Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść"...
To się w końcu przełamałam i dodaję swój pierwszy komentarz ever.
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że mam przeczytany Twój blog od deski do deski (jak i kilka innych blogów o tematyce adopcyjnej). Może nie miał wpływu na naszą adopcyjną decyzję, ale dostarczył bardzo wielu cennych informacji. Wskazał drogę jakie tematy zgłębić. To dzięki Tobie i takim dobrym ludziom jak Ty, którzy dzielą się swoją drogą i doświadczeniami, na szkoleniu grupowym bylam przygotowana jak nigdy (ha! A przecież wcale nie musiałam), i nawet czułam swego rodzaju niedosyt, że znacznie więcej dowiedziałam się poszukując i czytając (a czasu mieliśmy sporo, między złożeniem dokumentów do OA a rozpoczęciem kursów minął ponad rok). Także teraz wiele dajesz opisując zmagania ze swoją ferajną. Przyznam Ci się szczerze, że urzekła (choć to za delikatne słowo) mnie Wasza historia. Niesamowite, trójka w tak krótkim czasie. Po prostu cuda się zdarzają! Zdaję sobie sprawę (dzięki Tobie), że nie zawsze jest różowo, może nawet częściej olowiane chmury wiszą aniżeli świeci słońce, ale jednak to słońce jest. A u Was nawet trzy :D
Rozpisałam się a chciałam jedynie prosić byś nie 'schodziła z tej sceny', dajesz więcej niż Ci się może wydawać. My jesteśmy jeszcze przed TYM najważniejszym telefonem, a czytając o Waszych Maluchach wszystko staje się realniejsze, i oczywiście dowiaduję się na przyszłość jak sobie radzić, gdzie szukać pomocy.
P.S. Dzieciaki Wam się udały, są wspaniałe! Szczerze gratuluję! I choć dają popalić to są najukochansze, bo Wasze :) Mam nadzieję, nie. Wróć. Wierzę, że z Czarodziejem się wszystko poukłada, najprawdopodobniej targają nim emocje, dorosły nieraz sobie z nimi nie radzi a co dopiero kilkulatek. Daj znać jak się sprawy mają (oczywiście bez szczegółów, wiadomo, że prywatność musi być zachowana, ale jakbyś mogła polecić jakiegoś sprawdzonego specjalistę to bardzo wiele z nas na tym skorzysta).
Pozdrawiam!....i przepraszam, za tak długi komentarz, tak to jest jak się siedzi cicho, a później zamknąć się nie można ;)
Będę informować na bieżąco co udało mi sie ustalić w kwestii Czarodzieja i o metodach które mi podali :)
UsuńCudownie się Ciebie czyta - to też mój pierwszy komentarz. Pocieszyłaś mnie, że nie tylko ja oddycham wieczorem, kiedy dzieci idą spać;) nie przestawaj pisać.
OdpowiedzUsuńKochana wielokrotnie na wieczór czekam jak na zbawienie 😂😂😂😂
UsuńOd piątku ciężko oderwać mnie od telefonu- tak mnie wciągnął ten blog, że przeczytałam go w jeden weekend od pierwszego do ostatniego postu.
OdpowiedzUsuńProszę - nie przestawaj pisać! Jesteśmy z Mężem na początku drogi, a Twój blog uzmyslowił mi, że wybraliśmy dobrą drogę. Baa - najlepszą. Odpowiedziałaś na wiele pytań, które zrodziły się w mojej głowie, a których nie miałam komu jak na razie zadać.
Dziękuję za to, że poświęcasz czas (którego przy takiej Magicznej Rodzince masz niewiele) i opisujesz nam swoje historie, bo one dają nam nadzieję.
Jeżeli możesz to pisz o rozmowach z Czarodziejami na temat adopcji. Czarodziej będzie pytał (bądź już pyta) coraz więcej, a i Mali Czarodzieje wkrótce zaczną pytać skąd się biorą dzieci..
A tak btw.. Zastanawiam sie jakim trzeba być człowiekiem, żeby oddać dwójkę swoich dzieci? Jakim trzeba być człowiekiem, żeby wydłużać czas dzieci w RZ. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby stawiać papierologię ponad dobro dziecka. Na te pytania pewnie nigdy nie znajdę odpowiedzi..
Dziękuję bardzo, duzo to dla mnie znaczy bo od zawsze chciałam oswajać adopcje i pisac o niej bez sciemy, bez lukru,. Pisać o jej trudach, konsekwencjach ale i o pieknych chwilach które sprawiają że to wyjątkowa droga.
UsuńCo do twoich pytań... Tak... też o tym często myślę...
Jakim trzeba być człowiekiem aby oddać dwójkę dzieci? - no właśnie... i co? mam mówić dzieciom same cudowności o mamie biol? Mam dylemat kazdego dnia...
Papierologia itd - wiesz jakim trzeba być człowiekiem? Takim ktory zapomniał jaki zawód wybrał i z czym on sie wiąże,z jak dużą odpowiedzialnością np. z zostaniem 30 min po pracy i wciśnięciem takiej rodziny jak my bez kolejki aby juz zaraz zabrali niemowlę do domu...
Też szukam tych odpowiedzi...
:)
Dziękuję, że jesteś! Że piszesz jak jest. Bo, że tak jest (i super, i dobrze, i jako tako i źle,i lepiej nie gadać, i totalna porażka)wiem z autopsji. Trzymaj się kochana.
OdpowiedzUsuńTrzymam sie, ciekawym jest że nigdy nie lubilam zabaw typu rollercoaster a sama sobie taką w domu sprezentowałam :)
UsuńNie przestawaj pisać! Codziennie tu zaglądam w nadziei na nowy post. A jak już jest to czytam go dwa razy, hehe. Macie świetną rodzinkę, a przygody i załamki pojawiają się w każdej, tylko nie każdy o tym mówi. Czekam na kolejny post 😊
OdpowiedzUsuńPostaram sie :)
UsuńDziękuję 😍😍😍
Beatko (nie znamy się, chociaż po przeczytaniu Twojego bloga, mam wrażenie jakbyśmy znały się od dawna), pytasz czy ma sens jeszcze pisać - otóż TAK!!
OdpowiedzUsuńPotrzebuję Twoich postów. Potrzebuję tej nadziei z nich płynącej. Potrzebuję tego nie owijania w bawełnę a mówienie wprost o tej niezwykle pięknej ale i trudnej drodze.
I nie tylko ja tego potrzebuję.
Przeczytałam każdy z Twoich postów, niektóre nawet wielokrotnie. Dużo mi one dały. Dużo mnie nauczyły. Pisanie o adopcji o oswajanie z nią to niewątpliwie Twoja misja!
Ja powolutku wchodzę też w twój swiat, odkryj tam nam więcej o sobie,no waszej historii :)
Usuń