Odbyła się rozprawa no i wszystko wg naszych przewidywań poszło zgodnie z planem.
Wychodzi na to, że zakończyliśmy nasz prawie 9-letni proces adopcyjny.
Trójka - całkiem niezły wynik i tak niech już zostanie :)
Przy tej okazji zaczęłam sobie przypominać jak to moje macierzyństwo przebiegało...
Przy pierwszym Czarodzieju (który był z nami sam 4 lata) miałam kontrolę nad wszystkim, nad tym co je, co robi, co powinien a co nie. Aktualnie, kiedy w ostatnim roku liczba dzieci z 1 wzrosła w tempie natychmiastowym do 3 mam lekki ubaw z tamtej siebie...
Ciekawe czy ten luz, który nabrałam wyjdzie na dobre dzieciom... przestałam maniakalnie kontrolować np. co jedzą, choć oczywiście na co dzień nadal wybieram produkty nieprzetworzone i z najmniejszą ilością cukru (ze słodyczy - tylko owoce) ale nie robię dramatu jak w wyniku niezapowiedzianych sytuacji moje dzieci będą musiały zjeść cokolwiek.
Z uśmiechem i nutką nostalgii patrzę na Mamy jedynaków, które mają jeszcze ten realny wpływ na to, jak całościowo wygląda życie ich dziecka i przestrzegają zasad ze 100% determinacją bez jakichkolwiek odstepstw. Ja chwilami żyję w jakimś matriksie łatania wszystkiego na około tak, aby wszyscy chociaż przeżyli. Z uśmiechem mijam zmęczonych rodziców z jednym wózkiem i widzę jak zdobywam "szacun na dzielni" kiedy prowadzę moją dwuosobową rikszę a z boku biega sześciolatek.
Niezmiennie, z nieukrywaną radością, żegnam swoje dzieci o godzinie 20:00 w swoich pokojach - co uznawane jest zapewne za tresurę - ale po całym dniu z tą trójką skoczyłabym z tarasu, gdyby przedstawiono mi perspektywę, że mają biegać po chacie jeszcze godzinę albo dwie.
Kolacja, kąpiel, buziak i łóżeczka! Od tego rytuału odchodzę jakieś dwa razy do roku - w świąteczne dni.
Przestałam biczować się za nieprzeczytanie dzieciom książki, nie wyłączam telewizora jak tylko wchodzą do pokoju (dopiero, kiedy łapią hipnozę) i nie lecę po minucie sprawdzać, co cała trójka robi sama, zamknięta w pokoju - najpierw całkiem długą chwilę delektuję się samotnością. Ostatnio znalazłam ich w konfiguracji - Czarodziej i Czarodziejka pod kołdrą w łóżku z książką a Czarodziejek u ich stóp. Po cichutku wycofałam się na swój ulubiony fotel w dużym pokoju modląc się aby mnie nie zauważyli :).
Łapię się na tym, że nawet nauczyłam się wyłączać i chwilami nie słyszę, że oni ciągle coś ode mnie chcą i ciągle coś mówią... W dużej części - ale nie ukrywając- głównie z bezsilności zaakceptowałam swoje ograniczenia psychiczne i fizyczne, chyba dobiłam do ich końca. Przestałam się biczować za bycie nieidealną i często nawet mnie to bawi ( szczególnie podczas rozmów z rodzicami jednego dziecka, bywam okropna i sarkastyczna wypowiadając się o macierzyństwie, jak bardzo potrafi przemielić i wypluć ).
Czego się jeszcze uczę? Niestety nadal - nie krzyczeć - jasne, ja wiem że to nic nie daje, ale czasem nie mam w sobie siły na nic innego. I staram się być z siebie dumna, że się uczę, choć niestety nie zawsze mi to jeszcze wychodzi.
Czarodziej potrafi doprowadzić mnie na skraj kontroli samej siebie... Pyskuje, krzyczy, wpada w złość... a ja też niestety potrafię. Gdy odpuści mi Czarodziej, Czarodziejka zaczyna o wszystko piszczeć i płakać... Chyba Czarodziejek na razie jeszcze jest najmniej chimeryczny - tylko co z tego jak nie śpi całe noce???
Uczę się bycia spokojną, jednocześnie bardzo zazdroszcząc tym, którzy mają to w sobie od zawsze.
Często wspieram się Mamami trójki dzieci, które poznałam na swojej drodze, ach to wsparcie jest nieocenione. Niestety trójka to jest taki level, że tylko ktoś będący w takim samym bagnie cię zrozumie :) a najlepiej jeszcze z taką małą różnicą wieku jak Czarodziejka i Czarodziejek.
Ogólnie tyle u nas :) jestem notorycznie zmęczona bo o całej nocy przespanej to mogę tylko pomarzyć, cieszę się jak pobudki mam choć co dwie godziny. Moja codzienność to ciągłe infekcje i areszt domowy, bo zawsze któreś jest chore. W noce, kiedy za bardzo się nie budzą, ja i tak się budzę bo mam wrażenie, że zaraz się obudzą - obłęd :).
Tak, tak mogę zakończyć, moje aktualne życie to obłęd, wiem już jednak na 100% że nie zamienilabym go na żadne inne.
To po prostu moje życie.
Pięknie ❤️
OdpowiedzUsuń:). Z krzykiem mam podobnie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńI tak jesteś super matką! Dbasz o swoje dzieci bardziej niż Ci się wydaje i dajesz im z siebie więcej niż myślisz.
OdpowiedzUsuńZobaczysz, że za jakiś czas, jak dzieciaki podrosną, będzie Ci o wiele łatwiej.
Trzymaj się:) Jesteś super matką, dzielną, mądrą i bardzo kochaną, pamiętaj o tym.
Anna-Róża
Ja też mam trójkę - bliźnięta i nastolatkę. Matrix :) Rozumiem wszystko i pozdrawiam :) Dużo siły życzę. A.
OdpowiedzUsuń