W końcu udało nam się dojechać do Ośrodka. Ogarnęliśmy się po wszystkich chorobach i w całkiem dobrych humorach się tam pojawiliśmy. Być może to głupie ale ja tego miejsca już kompletnie nie kojarzę w kategorii testów/ sprawdzania/ kontroli. Czujemy się tam tak dobrze, że rzadko kiedy jesteśmy nerwowo przejęci tym, po co tam jedziemy.
Badania więzi przebiegły jak zwykle w miłej i swobodnej atmosferze, poopowiadaliśmy trochę o masakrze ostatnich miesięcy i przeszliśmy do wypełniania testów.
I tu myślałam, że umrę ze śmiechu. Jeszcze poprzednie testy wypełniałam "na pewno nie" " na pewno tak". Przy trzecim Czarodziejku z mojego "Na pewno nie" zostało "raczej nie" a z "na pewno tak" - "raczej tak" :). To znak, że na takiej liczebności rodzinnej już na pewno poprzestaniemy - i proszę bez głupich żartów, bo rzucę parę soczystych przekleństw :).
Ciekawe gdzie podziała się teraz ta moja pewność siebie? Mam nadzieję, że ukryła się gdzieś pod zmęczeniem, codziennością i zmartwieniami i że wróci któregoś dnia, bo troszkę za nią tęsknie.
Ja miałam stres, mimo że znałam ludzi itd. Może przy trzecim dziecku już bym zluzowała. Ale fakt faktem już po pierwszym dziecku człowiek spuszcza z tonu :) A pewna siebie nadal jesteś, mimo że poglądy bardziej rozmyte :) A.
OdpowiedzUsuń