poniedziałek, 29 stycznia 2018

Czarodziejskie trudności!

Czarodziej od zawsze miał wzloty i upadki ale ostatnio już nie daję rady. Na pewno nie pomaga mi obecność dwójki Malców, w spokojnym podejściu do tego, co wyprawia Młody.
Przyszedł taki moment, że znowu intuicja mi mówi, że musimy pomocy szukać dalej, kogoś mądrzejszego. I dla siebie i dla niego. Poradnia psychologiczna, która w tym momencie nas obsługuje  to dla mnie porażka - wiedziałam to od paru miesięcy ale zmęczona dzieciakami nie wykonałam kroków, które powinnam dawno zrobić - kolokwialnie mówiąc spieprzać stamtąd.
W ten sposób ostatnie pół roku po prostu straciliśmy. Mogę być wściekła tylko na siebie.

Fakt, że za pół roku Czarodziej powinien pójść do szkoły niczego nie ułatwia, co najwyżej zwiększa naszą świadomość i ciśnienie, że trzeba te pół roku mądrze rozegrać - tak, żeby mu wszystko ułatwić a nie utrudnić. Musimy się mocno wsłuchać i zaczerpnąć szerokiej wiedzy, czy to aby na pewno jest właściwy moment na szkołę czy może powinniśmy jednak jeszcze poczekać.
Zdania są różne.

W tym momencie problemy z którymi się borykamy to głównie emocje, pogubione, nie do odgadnięcia czasami. Nie codziennie, to przychodzi i odchodzi.
Ktoś musi mi pomóc poskładać, to co w głowie Czarodzieja siedzi, bo chwilami nie ogarniam. Są tygodnie, że w naszym domu jest miło i przyjemnie a są takie, że przedszkolne skargi są na porządku dziennym a i w domu bywa złość o naprawdę niewielkie rzeczy. Od paru tygodni często się denerwuje, dwa razy uderzył kolegę, czasem udaje, że nie słyszy co chce Pani Wychowawczyni i ciężko wpasować mu się w ramy.
W domu coraz lepiej, bo ja nauczyłam się wyciszać, nie dać sprowokować. Nie krzyczę, mówię spokojnie, nie wchodzę w jego złość. Każę iść do siebie i wrócić jak się uspokoi. Działa. Problemy jednak dotyczą przedszkola, a nigdy tak nie było. Tam mnie nie ma, ciężko mi to ocenić, boje się, że może manipulować, bo doszedł też problem kłamstwa (wie, że jest ciśnienie aby był grzeczny w przedszkolu więc chwilami bezczelnie - bez mrugnięcia okiem - zapodaje nam bajkę).
Zdarzyło się to dwa razy. Przepraszam... tyle razy go  na tym złapałam.
Ciągle chce też coś mieć, ale na chwilę, bo wiele go nudzi, idzie w kąt. Brak mu pasji na dłużej.
Jest chwilami mocno skupiony na sobie, chce, aby wszystko było po jego.
To jest coś, co spędza mi sen z powiek. Co mnie martwi.

Na początku lutego jesteśmy umówieni do gdyńskiej kliniki typowo dla rodzin zastępczych i adopcyjnych, do tego zamówiłam wszystkie możliwe książki dla rodzin adopcyjnych.
Tutaj nie działają zwykłe kary, dyscyplina czy konsekwencja, tu nie działa to, co radzą psycholodzy nie znający tematu porzucenia czy zaburzenia więzi. Tu nie działa nic, co stosuje się do dzieci zadbanych od pierwszych chwil. Tutaj jest potrzebna konkretna pomoc ludzi, którzy pracę z takimi dziećmi mają na co dzień a nie od święta. Bo najważniejszy jest Czarodziej i to aby on osiągnął spokój, ogarnął swoje emocje. Ja się chyba już pogodziłam z tym, że trzeba wykonać krok dalej, że bez odpowiedniej pomocy tutaj się z niczego "nie wyrośnie". Że postępowanie musi być specyficzne, przemyślane. Wiem jednak, że mierzy się z tym wielu z nas, że nasze dzieci łączą takie zachowania, mam więc nadzieję, że otrzymamy odpowiednią wiedzę i pomoc.
Trzymajcie za nas kciuki bo martwię się strasznie.



19 komentarzy:

  1. Tak sobie pomyślałam, czy nie byłoby też dobrze skonsultować Czarodzieja z psychiatrą dziecięcym. Może jeśli psychologowie nie pomagają, pomógłby psychiatra. Dobry psychiatra mógłby postawić wreszcie odpowiednią diagnozę i zaproponować leczenie (np. odpowiednią terapię, może jakieś bezpieczne leki). Jeśli jest już tak trudno i nic nie pomaga, to może konsultacja z takim specjalistą do dobry krok?
    Może nie trzeba ciągle myśleć o przyczynach - porzucenie itp.
    Te przyczyny, a może też i inne, które teraz nawet nie przychodzą Wam do głowy (np. jakieś wrodzone, czy dziedziczne problemy), zrobiły konkretne szkody w psychice, mózgu czarodzieja, a to może można leczyć.
    Beata, jeśli nie próbowałaś takiego specjalisty, to może warto, może on pomoże.
    Wiem, ze jesteś jakoś z pn części Polski, ale wiem, że np. w Warszawie są dobrzy psychiatrzy dziecięcy, ja słyszałam o takiej pani dr n. med. Annie Zielińskiej, jako bardzo dobrej specjalistce od dzieci.
    Pozdrawiam serdecznie. Jesteś bardzo dzielną i kochaną Mamą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miejsce do którego się udajemy ma psychiatrę w standardzie.
    Jemu jednak potrzebny jest psycholog który ma pojecie o tym co przezywa dziecko porzucone w szpitalu czy takie które spędziło 1,5 roku w złej rodzinie zastępczej... Czarodziej to dobry empatyczny chłopak. Nic nie pomaga (w momencie kiedy w jego życiu pojawiło się dwoje niemowlaków - pokaz mi biologicznego któremu nie walnie na łeb?) bo nie trafiliśmy do odpowiednich ludzi, wiem to bo go znam i wiem to bo poznałam dziesiątki rodzin adopcyjnych, które przeżywają podobne problemy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiele z zachowań, o których piszesz widzimy u Tygrysa. Chwilowo jest poprawa, ale jeszcze kilkanaście dni temu dał nam popalić. Teraz ma lepszy czas, ale umówieni już jesteśmy na diagnozę, bo widzimy, że sami nie damy rady. Zrobiliśmy wszystko, żeby nie korzystać z miejscowej poradni. Po rozmowie z panią dyrektor coś obojgu nam podpowiadało, żeby stamtąd uciekać. Trafiliśmy do innego miejsca. W połowie lutego diagnoza. Tylko ciągle się zastanawiam na ile Ci ludzie mają doświadczenie w pracy z dziećmi adopcyjnymi. Ostatnio byliśmy u neurologa, któremu informacja o adopcji i spojrzenie na Tygrysa wystarczyło, żeby zdiagnozować FAS. A my się dalej dopatrzeć nie możemy, ale być może nie to spojrzenie. Tak z humorem, bo inaczej się nie da.
    Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana dziękuje ci za ten wpis, wiesz że to pokazuje własnie że nasze dzieci wszystkie mają to samo tzn. że związane jest to z porzuceniem i to nie musza być lata ale czasem kilka tyg po porodzie w szpitalu. ściskam was, jestem z wami sercem, bądźmy w kontakcie po obu spotkaniach wymienimy się spostrzeżeniami!!!

      Usuń
    2. Jesteśmy po pierwszym spotkaniu. Na razie to diagnoza, ale rozmowa z pedagogiem (psycholog przed nami) dużo mi dała. Czasem zastanawiam się, kto bardziej potrzebuje terapii. Tygrys czy my, żeby sobie z Nim radzić. Ale mam w sobie przekonanie, że idziemy dobrą drogą. Oczywiście, jak w każdym miejscu - różni ludzie. Logopeda bez podejście do dzieci, jeśli nie ludzi w ogóle. Pedagog wie o co chodzi i potrafi nawiązać kontakt, ale jego pomoc nie będzie nam potrzebna. Tu psycholog będzie miał, co robić. Najbardziej się cieszę, że udało nam się znaleźć pomoc poza naszym miejscem zamieszkania. Całe szczęście, że nie ma rejonizacji.

      Usuń
  4. Oczywiście, że należy sprawdzić, choć ja niestety sceptycznie podchodzę do większości psychologów i innych psychiatrów. Pewnie dlatego, że i w rodzinie i wśród znajomych pełno ich mam - wszyscy borykają się w swoim życiu z problemami "nierozwiązalnymi" i jakoś trudno mi im ufać??? U nas Hania też ma różne fazy, co przekłada się również na jej zachowanie w przedszkolu - średnio co pół roku mamy jazdy.Głównie nie słucha i energia ją rozpiera, popisy i takie tam. U nas też ani "groźby" ani prośby nie pomagają. Ale czy to jest bezpośrednio związane z tym, że jest adoptowana, czy z jej psychicznym rozwojem??? Tez nam czasami ręce opadają, ale nie poddajemy się;-0 Czytam, sprawdzam, szukam sposobów. Czarodziej z pewnością odreagowuje zmiany jakie nastąpiły u niego w życiu - z jedynaka stał się nagle starszym bratem dwóch maludów. No nie ma opcji, musi się "wykazać", aby nie wtopić się w tłum;-0
    Poza tym mam zawsze w głowie słowa mojego kumpla, z którym rodzice sobie nie radzili i wciąż odwiedzał coraz to nowsze gabinety terapeutów, psychologów. Do dziś ma do nich pretensje, że nie potrafili go zaakceptować takim jakim był/jest, że ciągle byli z niego niezadowoleni.
    Co nie zmienia faktu, że się zastanawiam, czy dobrze postępuję i czy moja intuicja mnie nie zawiedzie (zawodzi), czy to już powód, aby się skonsultować ze specjalistą, aby czegoś nie przegapić? To wszystko jest skomplikowane.
    Pozdrawiam Tyśka

    OdpowiedzUsuń
  5. My jesteśmy po testach psychologicznych i czekamy na dalsze kroki...w międzyczasie czytamy książkę "Rozwój psychiczny dziecka od 0 do 10 lat". Nie wiem czy znacie tą pozycję, ale tam jest opisana właśnie taka spirala zachowań i jest to normalny rozwój dziecka...chociaż też warto wybrać się na konsultację do psychologa. Cieszę się, że nasz ośrodek zapewnia wsparcie psychologiczno-pedagogiczne po adopcji i zachęca w razie trudności do kontaktów.
    pozdrawiam Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam te książkę bardzo dobrze i dokładnie pamiętam te spiralę etapów równowagi i nierównowagi. U nas dokładnie tak jest każde "-i pół" przynosi regres aby potem nasze dziecko osiągnęło jeszcze większy postęp;-)Warto tę książkę przeczytać, też polecam.
      Pozdrawiam Tyśka

      Usuń
  6. Witaj,
    pierwszy raz komentuję, ale temat poprzedniego postu mocno mnie poruszył... ja swojego adoptowanego syna (dziś 11 latka) odraczałam. Sama nie widziałam w nim gotowości do wyzwań szkolnych, on chciał się jeszcze po prostu bawić... (Oczywiście, żeby odroczyć potrzeba opinii PPP). Jedyne co zrobiłam, to do "drugiej" zerówki poszedł do szkoły! Zmieniłam mu środowisko, bo panie z przedszkola miał "owinięte wokół paluszka":))) I chciałam, żeby jednak miał nowe wyzwania i "poszedł do szkoły", ale tak na razie bez nacisku i konsekwencji... Dać jeszcze czas... Nie żałuję tej decyzji, szczególnie teraz, kiedy jest w 4 klasie - to dopiero wyzwanie dla młodego człowieka!!! Cieszę się, że jest starszy kiedy 4 klasę "ogarnia":)))
    Jeśli sama zauważasz, że dla Twojego syna pierwsza klasa teraz (rodzeństwo, emocje...) może być za trudna, to odraczaj. Ostatecznie jakie ma znaczenie, czy pójdzie rok szybciej czy później do pracy....:))) A dzieciom tłumaczyłam, że teraz jest "reforma" i do 1 klasy mogą iść dzieci jako 6, 7 a czasem 8latki:) I jeszcze jedna uwaga. Z doświadczenia wiem, że "problemy emocjonalne" dziecka, paniom z poradni trudno uchwycić na jednym czy dwóch spotkaniach szczególnie, że pracują "jeden na jeden" z dzieckiem... (które dziecko będzie wtedy "fikać", gdy ma panią na wyłączność?!) Panie bardziej skupiają się na wiedzy i umiejętnościach dziecka a te zwykle są wystarczające i ... wydają decyzję pozytywną o gotowości dziecka...
    Niestety spotkało to wielu rodziców ówczesnych 6latków. Niektórzy z nich dzisiaj żałują, że wtedy nie posłuchali bardziej siebie, tylko zaufali diagnozie PPP...
    Pozdrawiam Waszą wspaniałą rodzinkę!!! Mocno trzymam kciuki, by starczało Wam teraz cierpliwości, bo że się wszystko poukłada, to nie mam wątpliwości, tylko potrzeba CZASU (i często fachowej pomocy:))
    pozdrawiam Gosia

    OdpowiedzUsuń
  7. Pomoc dobrego specjalisty jest potrzebna nade wszystko rodzicom aby nauczyć się jak sobie radzic,jak zorganizować warsztat ciezkiej pracy w milosci i jedności. To oni sa uzdrowicielami dla swojego dziecka. Jedynymi.
    Kilka miesięcy wracalismy do jakiejkolwiek równowagi po wizycie u psychiatry bez doswiadczenia z rad.
    Leki tak, jedynie kiedy pojawia sie zagrożenie zycia. Tlumią odruchy niepotrzebnie. Z dziecka musza wyjsc wszystkie nie przetrawione , nie świadome treści z ktorymi nawet calkowicie zdrowy uklad nerwowy sobie nie poradzi. Wychodzi to z dziecka bez końca.
    Jesli jest taka możliwość nie warto dziecka poganiać do szkoly, do stresów i nadmiaru bodźców. Szkoła nie jest najwazniejsza w życiu!
    Im mniej specjalistow tym lepiej. Dziecko nie może zobaczyc i poczuc ze rodzice nie daja rady, nie potrafią. Ze trzeba osoby trzeciej do pomocy. To burzy poczucie bezpieczeństwa i generuje brak zaufania. Czyli jesli sie spotykac ze secjalistami to przede wszystkim samodzielne.
    L

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochani, myślę, że to jest trudny etap w życiu całej rodzinki i tego objawem są być może zachowania Czarodzieja. Pewnie to wymaga kilku, może regularnych wizyt w dobrej poradni, gdzie zajmują się dziećmi kompleksowo (czyli pedagodzy, psycholodzy, terapeuci si i wszyscy, którzy mogą coś zespołowo wnieść do waszego zycia). Myślę, że wkrotce dostaniecie potrzebna pomoc. Jedyne, co mogę poradzić, to szukajcie miejsca, gdzie będziecie się czuli dobrze, wy i Czarodziej. Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochane byliśmy w Poradni, zobaczymy kilka kroków przed nami, będę informować co dalej z nami, jakie wnioski, kroki.
    Dzięki za wszystkie rady, wasze zdania, są dla mnie bardzo ważne.

    OdpowiedzUsuń
  10. U nas już czasami sama nie wiem, czy dane zachowanie jest w pełni normalne dla danego etapu rozwoju - czy też może mieć jakiś związek z adopcją, pobytem w placówce i faktem porzucenia tuż po porodzie. Niby wszystkie wcześniejsze konsultacje potwierdziły, że raczej nie mamy powodów do obaw - ale niektóre Bąblowe akcje każą mi w to wątpić. Generalnie synek jest bardzo rezolutny, mądry, czasami wręcz do rany przyłóż - ale jego emocje niekiedy biorą górę i jak raz wpadnie w swój "amok" to bardzo trudno do niego dotrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety ja mam to samo, teraz np od 2-3 tyg Czarodziej jest idealnym dzieckiem, wszystko rozumie, rozmawiamy, robi lekcje, złość jest minimalna... człowiek głupieje normalnie...

      Usuń
  11. Witam.
    Wcześniej już kilka razy wpadałem na wasz blog i widzę, że problem szkoły dotyka wszystkich. U nas etap zerówki (w ubiegłym roku - grupa przedszkolna 4-6 czyli prawie zerówka). I nie jest różowo. Albo mamy pecha, albo to tak wygląda. Jeśli w przedszkolu wiedzą o adopcji - nie ma praktycznie współpracy, bo "na tym się nie znają, nie są specjalistami, skończyły się pomysły pedagogiczne". Jeśli nie wiedzą o adopcji - "muszą państwo bardziej go przycisnąć, nie nauczyliście go państwo podstawowych zasad współżycia itp.". Teraz zbliża się pierwsza klasa i szukamy szkoły, w której nauczyciel chociaż chciałby dyskutować nad tym jak podejść do dziecka, a nie wytykał błędy, zaniedbania i opóźnienia. Generalnie, chwilami czytając Wasze historie mógłbym wykonać kopiuj->wklej. Tak więc trzeba zastanawiać się nie tylko czy teraz do szkoły, ale też do której szkoły. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Moja siostra puscila dziecko bo mialo 7 lat i bylo juz odroczone. z wiedza ze nie za bardzo jest gotowe. i teraz po 1,5 roku wlasnie musi je zabrac ze szkoly... do czegos innego. bo jest odrzucone, najgorsze w klasie, zmienilo sie w rozrabiaka... czyli jesli masz watpliwosci- odrocz bo potem skutki beda gorsze niz jesli tego nie zrobisz. Moze edukacja domowa? my wlasnie robimy pierwszy rok i jest fajnie
    magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie potrafię określić czy moje wątpliwości są nad wyrost czy rzeczywiście uzasadnione :(

      Usuń
  13. Zapach, smak, gest wywołuje lawinę wspomnień,lawinę emocji i reakcji psychicznych i fizycznych. Bardzo często nie da sie ustalic co jest takim wywoływaczem by tego uniknąć.
    L

    OdpowiedzUsuń

Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)