poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Hmmm... nie wiem jaki nadać tytuł :D - będzie bez!


Niesamowite jak szybko poczułam - jako Rodzic dziecka w dużym stopniu już ogarniętego - wygodę związaną z opieką nad dzieckiem 2-letnim.
Czarodziej wchodzi już w okres chyba najlepszy i najczulszy dla Rodzica. Skontaktować się ze mną już potrafi, jak i pokazać czego potrzebuje, rozumie co do Niego mówię i czego Ja oczekuję, a jednocześnie jeszcze Nas potrzebuje, naszej miłości i czułości, co cieszy przeogromnie Jego Rodziców. Za 3-4 lata będzie "Mama! nie całuj!!!"
Jak we wcześniejszych postach pisałam, mój komfort życia odkąd Młody gada, wzrósł niesamowicie. Jestem zachwycona i uważam, że dwa lata rozpoczynają jeden z najlepszych okresów, ogromnie satysfakcjonujący dla Rodzica. Jestem zachwycona, jak bardzo Czarodziej chce naszej miłości, przytulania, całowania - gdy czytam wcześniejsze posty, to nie mogę uwierzyć, że czas potrafi tak leczyć.
3-4 miesiące temu szarpał się ze mną jeszcze, gdy go przytulałam, teraz sam to wymusza! Poza tym nagle się okazało, że rozumie wszystko. Dziś zapytałam mojego męża "Gdzie jest moja komórka?" a Czarodziej już z drugiego końca chaty mi ją przyniósł :) - jestem zachwycona jaki jest bystry!!! Ach :)



Temat w mojej głowie powstał po rozmowie z Kuzynem, który od tygodnia ma dziecię. I jak to mówi ... łatwo nie jest :) Mała ładnie je, śpi, jest śliczna, ale ... w wolnym czasie się awanturuje :) I bądź tu człowieku mądry i domyśl się dlaczego...? Nie zazdroszczę, niestety są teraz na tym etapie, na którym my byliśmy 10 miesięcy temu - muszą się Malutkiej nauczyć. Trzymam za Was kciuki i wierzę w Was :)

Z mojej perspektywy życie z dwulatkiem jest łatwiejsze, bardziej zrozumiałe niż życie z niemowlęciem. Nie mówię o problemach związanych z danym wiekiem, tylko dotykam tematów związanych ze znajomością własnego dziecka, z czytaniem Jego przekazów.Tak! Tylko że to tak wygląda z mojej perspektywy - Matki, która nie miała niemowlęcia, więc co ja tak naprawdę o tym wiem... Nic! Mogę tylko se podywagować!
Więc se podywaguję :)
W dodatku prawda jest taka, że Czarodziej trafił do Nas jako dziecko ułożone, z nawykami Nam odpowiadającymi. Gdyby tak nie było, to te 15 miesięcy, które spędził bez Nas, doprowadziłoby mnie pewnie do szału i mówiłabym wtedy jak bardzo żałuje, że nie trafił do Nas jako niemowlę...także jak zwykle, punkt widzenia zmienia się od punktu siedzenia.

Zaczęłam się też przy tej okazji zastanawiać, czy czuję stratę emocjonalną związaną z tym, że ominął mnie ten etap macierzyństwa i ... Nie. Jestem całkowicie pogodzona z brakiem ciąży, tych pierwszych odczuć, które ma wtedy kobiety, pierwszych ruchów dziecka, fotek na usg...
Ale myślę, że jestem w mniejszości, że wiele kobiet przystępujących do adopcji odczuwa tego stratę. Może Ja mam mały instynkt macierzyński ...

Dla mnie jednak ważne było, aby dziecko było zdrowe, a o roczniaku coś już można powiedzieć. Niemowlę, to dla mnie zbyt czysta karta. Co nie oznacza, że gdyby okazało się, że jest dziecko z wiadomą przeszłością np. od małoletniej Matki, czy z rodziny wielodzietnej niemogącej się dzieckiem zająć, z ciąży bez patologii, to bym się nie zdecydowała...
Hmmm...Co temat - to temat rzeka :)

p.s. wiem, że najlepiej być Rodzicem od samego początku, niestety My - Rodzice adopcyjni, często musimy dokonać wyboru od jakiego momentu z dzieckiem być "chcemy". Musimy mieć też świadomość tego, że to los bądź inny człowiek o tym zdecyduje. Dlatego temat jest trochę swego rodzaju dywagacją. Matkom biologicznym na pewno ciężko to sobie w ogóle wyobrazić.

16 komentarzy:

  1. Jestem mamą mieszaną ;) Przystępując do adopcji myślałam identycznie, niemowlak nie dla Mnie. Dlatego cieszyłam się z telefonu o 2 córciach ( 1,5 i 2,5 fajny wiek) życie zaskoczyło i od 4 mies. poznaje niemowlaka, zachwycam się i żałuję, że w owym czasie nie było Mnie przy dziewczynach ;)
    Mala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli tak jak myślałam :)
      Cudownie, że masz trójeczkę... trzecie Twoje biologiczne?

      Usuń
  2. ;) tak trzecie biologiczne. Mam 3 córcie ;) Jest wesoło.
    Mala

    OdpowiedzUsuń
  3. cyt." wiem, że najlepiej być Rodzicem od samego początku". Może i tak ale Beatko najważniejsze być Rodzicem kochającym i wyrozumiałym nieważne od którego momentu życia dziecka. A Wy właśnie takimi rodzicami jesteście:) Pozdrawiam Kasia Ś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Matkom biologicznym wcale nie ciężko to sobie wyobrazić... :-)
    Jestem mamą bio i mamą ado podczytującą Cię od pewnego czasu. Lubię te Twoje dywagacje, choć czasami kompletnie się z nimi nie zgadzam :-) Pozdrawiam bardzo, bardzo ciepło !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joanno, to trzeba pisać jak się nie zgadzasz :)
      Jestem bardzo otwarta na krytykę lub odmienne poglądy :)
      Pozdrawiam również ciepło i pozdrawiam twoją "niebiologiczną" - podejrzałam bloga ze zdjęciami :)

      Usuń
    2. Widzisz,ja ostatnio mam wrażenie, że już z nikim nie można porozmawiać, jeśli ma się zupełnie odmienne poglądy na pewne sprawy... A dlaczego ? Ano dlatego, że jest się ( i tu pada bardzo modne ostatnio słowo ) hejterem, co to się czepia i atakuje.
      ...a to, o czym piszesz jest bardzo fajnie opisane w książce "Oblicza macierzyństwa" w rozdziale o przeżyciach matek adoptujących. Mam w PDFie jak coś :-)

      Usuń
    3. Joanno! Nie pomyślę tak! Jestem bardzo otwarta na dyskusję! Ona podda mi na pewno kolejne tematy na mój blog :)

      Usuń
    4. Joanno! Zobacz jak można pieknie i mądrze dyskutować;
      http://adopcjaokiemojca.blog.onet.pl/2013/04/28/adopcja-dzieci-przez-gejow-lub-lesbijki/

      Usuń
    5. Trafiłam kiedyś tam...a ten temat jest ostatnio moim ulubionym do dyskusji :-)

      Spójrz na to... przecierałam oczy ze zdumienia ! :-)
      http://www.youtube.com/watch?v=GqpiRwnCXXU

      Usuń
    6. Bez żartów... masakra jakaś :)

      Usuń
  5. A ja myślę inaczej. Mam też dwojakie doświadczenie i nie czułam straty emocjonalnej w związku z nie uczestniczeniem w życiu dzieci od samego początku.
    I nie z powodu braku czy zubożenia instynktów macierzyńskich. Droga adopcyjna jest zupełnie inna, dostarczająca wielu odmiennych emocji i sądzę, że jej przejście większość rekompensuje.
    Dzień rozpoczęcia drogi adopcyjnej zazwyczaj poprzedzony jest bezowocnymi staraniami o dziecko biologiczne czyli koszmarnym stresem, niepewnością, zawodem. A jak się już jest na tej drodze to czeka sie na dziecko w jakimś stopniu już ukształtowane.
    Nie, nie sądzę aby większość rodziców adopcyjnych odczuwała z żalem brak. I nadmiernie przywiązywała wagę do tego faktu. Pewnie pojawia się się taka myśl, ale raczej w sensie "fajnie byłoby gdyby" a nie "szkoda że".

    A dwulatki są bombowe. Poczekaj jak zacznie mówić i interesować się "a co to? a po co? a dlaczego?"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już po części zadaje takie pytania :) mówię ci - jest boski :)- zakochuje się ponownie!!!
      Zgadzam się ! Przejście już drogi adopcyjnej rekompensuje wszystko to co napotka się po drodze!

      Usuń
  6. Beata, jako matka "biologiczna" odczułam na własnej skórze jak to jest zderzyć się z tą świadomością, z tym faktem, że to los decyduje kiedy i jak zostanę matką. Czterokrotnie tego doświadczyłam.
    Nie było to ani łatwe ani przyjemne. Dawno już doszłam do takiego wniosku, że posiadanie dziecka to kwestia wyłącznie losu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... kwestia losu,szczęścia ... tez coraz częściej tak myślę...

      Usuń

Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)