piątek, 9 marca 2018

Co nam pisane jest...

Ludzie, którzy mnie znają z młodzieńczych lat i nagle dowiadują się, że mam trójkę dzieci, przeżywają lekki szok...
W takiej chwili sama często zastanawiam się, jak to się stało, że ja te dzieci mam i to w dodatku w takiej ilości?
Okazją do refleksji była 70-tka mojego Ojca i obecność na niej Ciotki, której nie widziałam 10 lat. Czyli od momentu, kiedy byłam niepokorna, zawsze mówiąca prawdę (ponosząc tego czasem dotkliwe konsekwencje), przeklinałam, lubiłam stawiać na swoim i mieć rację.
Cóż mam tu dodać - oczywiście wszystkie te cechy nadal są na swoim miejscu - myślę, że moi przyjaciele to potwierdzą - ich natężenie osiągnęło jednak poziom bezpieczny dla środowiska. (mam nadzieję :) )

Patrzyłam na Jej zdziwienie z zastałej sytuacji i przypomniałam sobie, jak to nie wierzyła, że ze mnie cokolwiek będzie. No bo kolejny chłopak, kolejny rzucony bo nie taki, na hop-siup wybrane studia (co by się za wiele nie uczyć a odpowiadało charakterologicznie), uwielbienie do spotykania się i imprezowania z ludźmi, skłonność do bycia zawsze i wszędzie - ale raczej na swoich zasadach.

No i potem poznałam Jego - chłopa ze wsi, nieśmiały, cichy - a ja jak zwykle głośna i niejednokrotnie bezczelna. No i to co wcześniej nie zgrywało, tu zagrało od razu - choć gdybym ja się za Niego nie wzięła... :)
Potem moje problemy zdrowotne i wychodzące obciążenia i decyzja (z którą nie wiem czemu żyłam w podświadomości od lat) nie będę mieć swoich dzieci - adoptuję. Jak wiecie z historii bloga, po zastanowieniu się, mój jeszcze wtedy chłopak stwierdził, że "nie ważne jak - ważne że ze mną".
Po latach stwierdzam, że On za normalny to też chyba nie jest, skoro takiego raptusa i emocjonalnego adhd-owca wybrał do wspólnego życia.
Dalszą część już znacie.

I powiedzcie mi, jak to jest możliwe, że kogoś, kto wydawałoby się nie nadaje się do życia we dwoje (a co dopiero w 5) spotyka taka historia? Przeznaczenie? Los?
Nie wiem czy będzie miał odwagę wypowiedzieć się tu ktoś z moich przyjaciół (nie obrażę się :) jak bardzo ja nie rokowałam w jakimkolwiek temacie związanym z rodziną, stabilizacją czy obowiązkami na "wysokim poziomie".
Ale skoro mi się udało, to myślę, że może udać się każdemu. Bo nie ważne jakie masz cechy, ważne jaką masz motywację, jak bardzo chcesz. Potem wszystko samo się układa. Raz lżej - raz ciężej.
Teraz są cięższe chwile ale idzie wiosna i już dostaję wiatru w żagle - za chwilę Czarodziejek zacznie chodzić i skończy się dźwiganie 13-kg kolosa! Życie od razu będzie łatwiejsze.
Moje cechy się nie zmieniły ale okazało się, że one mogą pomóc w ogarnianiu tej szarańczy, mogą ewoluować w stronę, która pomaga a nie przeszkadza ogarniać to wszystko. Jak się dobrze zorganizujesz to i czas na spotkania znajdziesz! A jak nie - to jest też w końcu Fejs hahahahahha :)

Jeśli się więc boisz czy dasz radę, czy OA cię zaakceptuje pomyśl wtedy o mnie - nawet takim ludziom dzieci "dają" :).






P.S. W tej chwili uwielbiam przytaczać cytat mojej siostry patrzącej na dwójkę swoich dzieci - "Pomyśleć kurwa, że chciałam tylko psa" :)



15 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. skończyła tak, ze oprócz dwójki dzieci niedawno nabyła psa hahahahahah - gorzej ma niż ja z trójką hahahah

      Usuń
  2. A ja po prostu Ci napiszę, że jesteś CUDOWNA!

    Takie właśnie jest życie - z niepokornych emocjonalnych ADHD-wców wyrastają odważne w swoich dobrych decyzjach, wspaniałe matki, a ze spokojnych, cnotliwych i biegających do kościółka panienek, ostatnie su*i krzywdzące swoje dzieci (znam osobiście takie osoby).

    Ty, mimo swoich trudnych cech, o których wspominasz, uczyniłaś lepszym los trójki porzuconych dzieci, dałaś im kochający dom i szansę na dobre szczęśliwe życie.
    I nie myślałaś o swoim komforcie podejmując trudną decyzję o adopcji kolejnych dzieci. Pomyślałaś o dobru tych dzieci.
    Jesteś wspaniałą osobą i cudowną matką, i ja zawsze będę Ci to pisać w komentarzach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) bardzo dziękuję ale do cudownej matki to mi brakuje - pocieszam jest jednak, że nie znam takiej która nie miałaby do siebie o coś pretensji. Biczować się za każdym razem też bezsensu nie :)?

      Usuń
    2. anonimie - co do pierwszego akapitu Twojej wypowiedzi mam poważne wątpliwości, bo ja z kolei znam "ostatnie su*i krzywdzące swoje dzieci", które w młodości były niepokornymi ADHD-wcami ;), także może nie uogólniajmy ;)
      PS. nie twierdzę, że co do Beaty nie masz racji ;)

      Usuń
    3. Drogi Anonimie 2. Ja piszę tylko o swoich doświadczeniach. A moje doświadczenia są takie, że znam właśnie biegające do kościółka panienki, które w dorosłości okazały się podłe dla swoich dzieci. Dzielę się tylko moim doświadczeniem, nie uogólniam.
      Pozdrawiam,
      Anna-Róża (przepraszam, zapomniałam się podpisać w pierwszym komentarzu)

      Usuń
  3. Ja też dołożę cegiełkę - piękna Ty!!!!!
    I super i tak też można;-)
    Ja raczej na pozór spokojna jestem, ale emocjonalna;-0
    I jak piszesz o sobie widzę trochę tych cech u mojej Hani. Na początku mnie to denerwowało, nie przeczę, ale teraz "nauczyłam się" jej, pokochałam tę jej naturę, jej wieczny optymizm, radość, zaradność, upartość, "mamo musisz" i staram się pomagać, albo po prostu towarzyszyć;-0
    Każdy z nas jej inny, ma inny temperament, charakter i super. Dlatego tak ostrożnie podchodzę do mojej Hani. Nie doszukuję się na siłę, czy jej zachowanie jest konsekwencją porzucenia, czy po prostu taki etap w rozwoju, czy to po prostu ona w całej swej złożoności;-)
    Ale trójka wymiata! Ja bym nie dała rady;-0
    Czarodziejek 13 kg??? Moja prawie 5-latka waży 16! Masz co dźwigać;-0
    Powodzenia!!!!!


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz bo chyba na te szaleństwo jest taka właśnie metoda - pokochać - moja Mama tak zrobiła i całkiem jej wyszło :)
      Jak miałam 5 lat wygrałam konkurs o gwiazdach z 10-latkami nie wiedząc nic, zgłosiłam sie do niego i cała sala tak mi podpowiadała że wygrałam :) - takze tupet to miałam :)
      Mając 5 lat zwiałam też z przedszkola i wróciłam sama przez kilka skrzyżowań do domu - bo mama się spóżniała :)
      Och ile u mnie takich histori krązy :)

      Usuń
    2. OMG!!!!
      Gdyby Twoja trójca miała przerosnąć mistrza to już się bój!;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Tchnie optymizmem z Twojego tekstu.....to dobrze! Bo aktualnie jest ten termin, pora roku,gdy z dzieciakami jest niełatwo.
    L

    OdpowiedzUsuń
  5. Beatko, dziękuję za ten post :-*

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam Twoj blog �� czytam za kazdym razem z zapartym tchem wiesci od Was �� mam jedna drobna uwage - proponuje zakryc nazwisko szwagierki �� Issa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszna uwaga, niestety nie dało rady ukryć nazwiska (albo nie umiem) i usunęłam komentarz, szwagierka mam nadzieje się nie obrazi :)

      Usuń

Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)