czwartek, 16 stycznia 2014

Alkohol w ciąży...

Z mojego doświadczenia wynika, że nie tylko "Rodzice z patologii" narażają swoje pociechy na alkohol w życiu płodowym...Zdarza się to u całkowicie świadomych i rozumnych Kobiet!

Jestem totalnie w szoku, że w dzisiejszych czasach, przy dzisiejszym stanie wiedzy są jeszcze ludzie, którzy uważają, że lampka wina czy buteleczka piwa w ciąży nie zaszkodzi a wręcz poprawi krążenie... Nie ma udowodnionej dawki alkoholu, która na pewno nie szkodzi. W takim układzie, według mnie, nie pije się w ogóle. Ciąża to niestety wyrzeczenia i poświęcenia, dlatego (tak na marginesie) zawsze lekko śmieszy mnie stwierdzenie: "Jesteśmy w ciąży"... Mam wtedy od razu ochotę zadać pytanie...czy szanowny małżonek miesiącami nie pije? czy ma wzdęcia? czy puchną mu nogi? czy tyje bez opamiętania i rosną mu cycki? I przede wszystkim czy szanowny małżonek będzie rodził i to jego będzie rozrywało??? Ale oczywiście nie pytam :) bo to chyba przede wszystkim kobietom lżej ze świadomości, że nie są same w ciąży. Ale to tylko tak na marginesie - takie moje niegroźne przemyślenia, niechodzącej w ciąży i nierodzącej Matki :)

Wracając do tematu - Ja, ważę powyżej 60 kg i jestem kawał baby - bywają dni, że już pierwsza lampka wina wali mnie w łeb i czuję się sympatycznie zakręcona...w jakim stanie wtedy byłby mój płód, który ważyłby np. 0,5 kg ?
Totalnie nawalony.

Nam, rodzicom adopcyjnym pokazywane są na kursach filmy, w których biologiczni, nieświadomi rodzice opowiadają o swoich FAS-olkach, które wychowują a które sami narazili na tę chorobę.
Czasem, bo kobiety długo nie wiedziały, że są w ciąży a sporo imprezowały, a czasem z głupoty, niemyślenia, z pełną świadomością bycia w ciąży ... Pokazują Nam też dzieci, na które My jako Rodzice możemy trafić, nierzadko są to dzieci totalnie upośledzone, załatwione na całe życie, niestety przez swoich Rodziców.

Sama znam kobietę, która otwarcie przyznaje, i nie widzi w tym nic niewłaściwego, że całą ciążę piła 1 lampkę wina codziennie bo tak polecił jej Ginekolog... masakra...
Podchodząc do tematu już nawet łopatologicznie... Po co ta 1 lampka? Nie masz z tego faktycznego zadowolenia bo to za mało, aby poczuć rausz a wyrzuty sumienia mega i nie daj Boże późniejsza świadomość skrzywdzenia własnego dziecka i wykluczenia Go z samodzielnego egzystowania...

Szkoda, że biologiczni rodzice nie przechodzą takich szkoleń i że mało jest lekarzy-ginekologów, którzy kategorycznie podchodzą do tematu mówiąc: "Jesteś w ciąży - nie pij". Każda kobieta, będąca u lekarza na rozpoznaniu ciąży powinna od razu otrzymywać od Niego nie tylko ulotki odnośnie picia w ciąży ale przede wszystkim taki "zachęcający" filmik... Ja, do dziś z tych filmów pamiętam płaczące, normalne Matki ale i twarze i niepełnosprawność Ich dzieci...niestety...mleko wylane...

Zasada jest taka sama jak z jazdą autem: " Prowadzę - Nie piję "
" Jestem w ciąży - Nie piję! "

Także, Matki biologiczne, ku pamięci:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,15267615,_Lyczek_dla_smaku_nie_zaszkodzi____piwo_pomaga_na.html


Moje chłopaki szukają zainteresowań dla Czarodzieja! 

5 komentarzy:

  1. Może gdyby matki biologiczne były pociągane do odpowiedzialności za świadome uszkodzenie własnych dzieci to by się to zmieniło.

    OdpowiedzUsuń
  2. To niesamowite jak niska jest świadomość ludzi. Ale cóż się dziwić, jak sami lekarze polecają wino w czasie ciąży. Kilka lat temu byłam z wizytą u koleżanki ze studiów, która była w ciąży. Jakże wielkie było moje zdziwienie, jak zobaczyłam, że pije wino (zwłaszcza że rzadko kiedy widziałam ją z alkoholem). I cóż się dowiedziałam - zalecenie ginekologa.
    W OA pokazywano nam filmy o FAS. W porządku, ale ja takie filmy pokazywałabym nastolatkom na godzinach wychowawczych. My jesteśmy dorosłymi, świadomymi ludźmi. Ale tym młodym ludziom przydałoby się takie potrząśnięcie.
    Pozytywne jest to, że zaczyna się wreszcie mówić o szkodliwości alkoholu w ciąży. Tego samego dnia, co mówiliśmy o FAS w OA, TVN wieczorem puściła jakiś materiał. Trzeba mówić o tym głośno, bo o zgrozo ludzie (i to na poziomie) nie widzą żadnego problemu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świadomość na temat FAS w Polsce pozostawia wiele do życzenia, czy to pod kątem szkodliwości alkoholu w ciąży, czy funkcjonowania "fasowej" dzieciarni w szkole, przedszkolu, w życiu społecznym... Niestety jesteśmy w czarnej dupie, drogie Panie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tyle się zmieniło, że już nie da się stwierdzić, iż FAS nie istnieje. Już się go diagnozuje, a po diagnozie dzieciak dostaje świadczenia - a przynajmniej powinien. Problem FAS był w Polsce znany od dawna, niestety głównie w kręgach psychologów więziennych i innych zajmujących się patologiami. W OA był tematem tabu - dziś już nie jest bo po prostu nie da się już dłużej zamiatać pod dywan.
    Pamiętam, jak siostrzenica zrobiła w szkole prezentację o FAS - godziny zabrakło, a zainteresowanie młodzieży było ogromne. Wiem, że wielu nauczycieli nie miało (i nadal nie ma) pojęcia o FAS. Fakt, czarna dupa, jednak z maleńkim światełkiem w tunelu (jakkolwiek to brzmi :)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z takim maleńkim się zgodzę, choć w ostatni weekend musiałam zbierać szczękę z podłogi, kiedy pewna pani promotor na szanowanym uniwersytecie ( studia pedagogiczne ) słysząc temat pracy dotyczący FAS nie miała zielonego pojęcia o co chodzi i obecne studentki musiały jej tłumaczyć, że dziecko, że zaburzenia...

      Usuń

Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)