Oczywiście... w Poradni, liczącej kilkaset tysięcy dzieci, trafiliśmy na Panią, która diagnozowała i wydawała WWR Czarodziejowi.
Z uśmiechem nas powitała i zaprowadziła do tego samego pokoju, w którym rozpoczynaliśmy swoją terapeutyczna drogę z Czarodziejem, w jakimś 2013 roku...
Czarodziejka była cały czas ze mną - ku bacznej obserwacji Pani psycholog. Teraz sobie myślę, że nie był to przypadek, pewnie ona jedyna ogarnia takie freaky jak my... albo ma kare :) może puściła bąka w towarzystwie albo coś w tym stylu :D
Tak czy tak, nie dopatrzyła się u Czarodziejki niczego przerażającego, wręcz przeciwnie uznała, że wiele z jej cech pomoże jej w życiu. Będzie hardcorem dla mnie ale w dorosłości na luzie się ogarnie. Zajebiście... tylko nie wiem dla kogo 😎.
Rozmawiałyśmy z 1,5 h a Czarodziejka przez ten czas krążyła na około mnie.
Z listy, którą przygotowałam w czerwcu, niewiele zostało nam na dziś punktów.
Cudownie mnie pocieszyła i postawiła do pionu: "Proszę zobaczyć ile już przepracowaliście od czerwca". No i coś w tym jest. Zostało nam głównie zwracanie naszej uwagi negatywnymi zachowaniami i nad tym musimy pracować.
Z uśmiechem słuchała też co u nas, co się z Czarodziejem przez te lata działo. I na koniec ze smutkiem przyznała, że bardzo mało jest rodziców ado, którzy tak swobodnie o tym rozmawiają, a to w końcu takie ważne w całym tym procesie leczenia, zdrowienia. Najczęściej jej rozmowa polega na omijaniu głównego wątku, dla mnie jako adomatki, to przedziwne...
Poprosiłam ją o obserwację Czarodziejki w grupie przedszkolnej, mimo że chciała to odroczyć, ale ja tam wolę chuchać na zimne - no taki ze mnie psychol. Zawsze będę powtarzać - im wcześniej tym lepiej. Jak coś jest to warto działać od samego początku.
Efekt spotkania jest taki, że w czwartek wyruszam do szkoły dla rodziców :) - no tak, tam mnie jeszcze nie było. Zajęcia pierwsze - stawianie granic...a co mi tam... Coś trzeba w życiu robić.
Co do pracy - była, na cały etat, ale wymagano ode mnie więcej niż etat, wobec czego zmuszona zostałam do poszukiwania kolejnej pracy - taki mój Czarodziejski los. Jedno jest pewne - ogarnęłam się zajebiście i pomimo moich ogromnych obaw jak odwiozę trójkę do rożnych placówek, dojadę do pracy na 8 h, potem znowu całą trójkę odbiorę - dałam radę i po tygodniu byłam nawet jak nówka nieśmigana - więc da rade pracować przy trzech szkodnikach.
Trzymajcie więc kciuki za znalezienie czegoś odpowiedniego, bo nie wiem czemu ale wyglądam na taką, z której można cisnąć więcej niż 8h - urodzony frajer 😜.
Poniżej moje (psujące krew) Cudo 💓💓 Kocham, kocham, kocham!!!
Powodzenia w poszukiwaniu pracy. Ja właśnie wreszcie zaczęłam szanować siebie i siedzę sobie na zwolnieniu. Dawniej nie do pomyślenia. Słaniając się z nóg z gorączką pracowałam. Szkoda mi tylko Taty Tygrysa. Jako, że pracujemy razem moje obowiązki spadły na niego. Ale daje radę.
OdpowiedzUsuń