czwartek, 7 lutego 2019

Anonimowość...

"Podziwiam" rodziców adopcyjnych, którzy planują zachować kwestię adopcji tylko dla siebie. Dla nas niewykonalne.

W ostatnim czasie zauważyłam, że fakt iż jesteśmy nieszablonową rodziną, dosyć szybko roznosi się po ludziach. W jednym kompleksie przedszkolno - szkolnym mamy już w tym momencie "osadzoną" dwójkę dzieci.
O sytuacji Czarodzieja nauczycielki wiedziały od pierwszego roku przedszkola, dlatego że taka była potrzeba. Ciągła praca i współpraca na wielu płaszczyznach nie mogłyby odnieść sukcesu, gdybym zatajała istotne szczegóły z życia Czarodzieja.
W przypadku Czarodziejki kompletnie nie ma powodu, aby wchodzić w szczegóły na temat początków naszej znajomości, bo to po prostu nic nie wnosi. Na razie nie mamy żadnych problemów.
Mieszkamy jednak na dzielnicy, gdzie każdy kogoś zna, bo: ktoś z kimś chodził do przedszkola, ktoś z kimś do szkoły, ktoś był czyimś sąsiadem itd i w taki o to sposób okazuje się, że ludzie wiedzą o nas więcej niż mi się wydaje.
Najbardziej zaskakującą sytuacją były słowa mamy dziecka z przedszkola Czarodziejki: "A to wy! tyle o was słyszałam, jesteście niesamowici" itd czyli standard adopcyjny - jesteśmy piękni, wspaniali, cudowni, najlepsi, wyjątkowi itd :) - zawsze wtedy odpowiadam, że poproszę medal z buraka, pomnik i miesięcznicę, bo tłumaczenie, że żadne z nas wyjątkowe stwory, nic nie daje - chyba trzeba mnie po prostu poznać, aby zauważyć, że nie jestem: ani wyjątkowa, wspaniała, piękna, cudowna czy najlepsza.
W szkole, w pierwszej klasie - wieści o Czarodzieju, że jest adoptowany, również się szybko rozeszły, troszeczkę poza moją świadomością. Jedna z Mam mnie ostatnio oświeciła nazywając - ku mojemu zaskoczeniu Czarodzieja - Czarodziejem! - (oznaczono nas pod wywiadem z radia, gdzie opowiadaliśmy o Czarodziejach i tak już poszło w świat - adopcji nie ukrywamy, z blogiem się jednak nie wychylamy...). Jak to podsumowała ta mama" "Wiesz ludzie plotkują, rozniosło się".

I teraz powstało we mnie pytanie: Jak mi z tym? Czy mi z tym źle?
Nie... Nigdy nie ukrywałam, w jaki sposób powstała nasza rodzina, czasem jednak, im dzieci starsze, tym bardziej obawiam się, że może to rzutować na spojrzenie innych na nie.
Niemniej jednak, prawda jest jaka jest i jest to ogromna część naszego życia.
Nie uchronię ich przed wszystkim.
Czasem boję się też, że jak jest dobrze, to każdego to "zachwyca" a jak będzie źle, to nagle każdy znajdzie wytłumaczenie faktu adopcji na niewłaściwe zachowanie...nie dojrzewanie, nie charakter, nie relacje - a adopcja, geny itd...
Czy mogę coś z tym zrobić? Chyba tylko oswajać z tym tematem innych ludzi, myślę że tylko wtedy adopcja nie będzie przesłaniać im spojrzenia na moje dzieci. Mam taką nadzieje.

Pozdrawiam znanych i nieznanych, co nas czytają :)


12 komentarzy:

  1. Tak. Anonimowość czasem bywa tylko złudzeniem. Jestem niemal pewien, że jak na mojego bloga trafi ktoś z mojego miasta powiatowego to dosyć szybko ustali to jest autorem.
    A o anonimowości na wiosce, w której mieszkam to... można tylko pomarzyć.

    Anonimowość w sieci bywa złudzeniem.
    Zachowanie faktu adopcji dziecka w tajemnicy może być niewykonalne i... W sumie nie wiem co mozna w ten sposób osiągnąć. No może jak ktoś przysposobi takie całkiem małe dziecko to go może kusić. Kusić takie przekonanie, że... właściwie czy należy mówić.

    Pozdrawiam tych co piszą i czytają takie blogi ;)
    M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Połakomiłabym się o stwierdzenie, że dobrze, że przynajmniej wiemy, że nasza anonimowość to złudzenie :) - grunt to zdawać sobie sprawę z istniejącej sytuacji i się nie oszukiwać czy łudzić :)
      Adopcja dwóch starszych dziewuch czy trójki maluchów w stosunkowo niewielkiej społeczności... tutaj tajemnica rzeczywiście nie może się udać :) - mnie tajemnice całe szczęście nigdy nie ciągnęły, jak to moja mama mawia - jestem chorobliwie prawdomówna hahaha :) - może to jakieś zaburzenie :D

      Usuń
  2. Obyscie tylko zyczliwych ludzi spotykali, nawet jesli nieco ciekawskich! Przelamujesz pewne tabu, wiec sila rzeczy jestescie obserwowani. Ma to plusy, ma minusy.

    Napewno nie jestescie standardowi i za to wiele osob moze Was podziwiac. Swiat sie zmienia, za 20 lat nie bedzie to juz takie tabu ani nic niesamowitego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, dla mnie spoko, bo ja sama bywam ciekawska :D i wiem że to nic złego, że nie musi być od razu jakiegoś podtekstu. Po prostu interesują nas rzeczy mniej znane. I tak jak piszesz - bardzo chciałabym, aby to byli ludzie życzliwi, bo ja to wszystko zniosę ale z dzieciakami wiadomo... serce matki boli.
      Buziaki :)

      Usuń
  3. Ja trochę obawiam się tej otwartości w temacie adopcji. Kto ma wiedzieć to wie. W niektórych przypadkach zostawiam nutkę niepewności. Tylko czy domysły nie są gorsze?:/ Dopiero od roku jestem ado mamą. Sama gotowa jestem obwieścić wszystkim jaką jesteśmy szczęśliwą adopcyjną rodziną. Nie chciałabym kednak żeby w przyszłości odbiło się na moim synku. Może on nie chciałby, abym wszystkim o tym opowiadała? Z szacunku dla niego jak nie muszę to nie mówie. Po raz pierwszy pożałowałam, że powiedziałam u lekarza, który od razu przypisał mu łatkę i ten fakt zaznaczył w dokumentacji medycznej...stwierdził, że adopcja może rzutować na jego rozwój i przez ten pryzmar pewnie byłby oceniany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak... tylko wtedy powstają we mnie pytania... jeśli my będziemy tego unikać, to tak samo niepewnie w tym temacie będą postępować inni. A wiadomo... to co obce, niepewne budzi strach a jak strach to złość, odrzucenie itd.
      Zawsze sobie tez myślę wtedy, że im mniej my w tym problemu będziemy widzieć, tym też mniej będą widzieli inni.
      myślę, dużo myślę :)... wiem ze to niełatwe, nie każdy ma tez ochotę być rewolucjonistą i to też zrozumiałe.
      Dlatego każdy z nas myśli, zastanawia się, analizuje. Wiem jedno - mamy taką przeszłość i tego nie zmienimy. dlatego chce aby dla moich dzieci było to czymś kompletnie naturalnym.
      ale wiem też że każdy musi robić jak czuje. dlatego możemy sobie podyskutować i tyle :) zawsze inne spojrzenie mile widziane.
      a co do lekarza :) po pierwszej wizycie na górze karty drukowanymi literami nasmarował ADOPTOWANY - bardzo mną to poruszyło. poprosiłam od razu o wyjaśnienie, po rozmowie było już mi lżej. niestety już kilka razy przechodziliśmy dodatkowe badania bo nie znamy przeszłości, chorób itd. tu fakt, że dziecko jest adoptowane, ma znaczenie.

      Usuń
  4. Z lekarzem w sumie masz rację. Początkowo mną to ruszyło. Po przemyśleniu też częściowo to rozumiem. Co do oswajania dziecka z adopcją to też spotkałam się z opinią dorosłych adoptowanych, że rodzice za często im o tym mówili, a oni wcale nie czuli potrzeby, żeby każdy wiedział, nie chcieli też tak często do tego wracać. Ja adopcje traktuje normalnie. Jest okazja mówie, nie ma potrzeby nie mówię. Ktoś spyta, powiem. Dużo ludzi wie, inni pewnie się domyślają. Nie chciałabym, żeby syn był postrzegany tylko przez pryzmat "adoptowany". Chociaż wiem, że niewielki mam wpływ na innych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My rozmawiamy o adopcji tylko kiedy pytają, jeśli sytuacja zewnętrzna też zmierza ku informacji że dzieci są adoptowane. po prostu to mówię. Ani nie ukrywam, ani nie rozrzucam informacji w koło. Po prostu wszystko zależne od sytuacji, od potrzeby i na ten moment wydaje mi się że taka jest metoda na to szaleństwo.
      :)

      Usuń
  5. Jestem mamą ado od kilku lat (a od kilku miesięcy to nawet mamą podwójną) i do tego tematu mam chyba podobny stosunek do Twojego. Nie mam wypisanego hasła adopcja na sztandarach i moich dzieci nie przedstawiam „To jest B. i S. moje adoptowane dzieci” jednak tam gdzie trzeba to o tym mówię. Moim zdaniem życie w przeświadczeniu, że ten temat nie powinien wyjść poza rodzinę jest ułudą. Nawet jeśli sami tej nowiny nie rozgłaszamy wszem i wobec to musimy się liczyć z tym, że dziecko prawidłowo wprowadzone w temat adopcji może samo o tym zechcieć opowiadać poza domem i to niekoniecznie muszą być rozmowy wprost. Dzieciaki są w stanie przemycać tę wiedzę w naprawdę różnych sytuacjach i konfiguracjach czego już kilkukrotnie doświadczyłam. A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę że najlepszą opcją jest reagowanie w zależności do sytuacji, nie planowanie itd. Niech to samo naturalnie wychodzi.
      p.s. gratuluję dwujeczki :)

      Usuń
  6. Oswajać. I to robisz najlepiej. Twój blog i zarazem losy Twojej rodziny były tym co mnie wprowadziło w temat adopcji zanim zaczęliśmy procedurę. Na wiele aspektów otworzył mi oczy i zmienił mi myślenie.
    Jawność. Nie wyobrażam sobie utrzymać faktu adopcji w tajemnicy (co np dla moich rodziców jest tematem tabu i powodem do tajemnicy). Zwłaszcza nie wyobrażam sobie zataić ten fakt przed dzieckiem. Chyba nie mogłabym spać spokojnie. Po pierwsze czując, że okłamuję własne dziecko, a po drugie ze strachu, że dowie się od kogoś innego.
    Anonimowość - o tak, chroniąc bloga przed łączeniem go z danymi swojej rodziny (chyba tylko mąż i przyjaciółka o nim wiedzą ze znajomych) zastanawiam się jak długo to się jeszcze uda.
    To jest też chyba to, co nie pozwoli mi na założenie vloga czy innego instaprofilu o czym nie dawno pisałm u siebie.

    Podsumowując mój wywód - uważam, że robisz kawał dobrej roboty, nie przestawaj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się :D
      Obserwuję twoje wicie gniazda :) gratulacje :*

      Usuń

Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)