środa, 11 czerwca 2014

Od dawna niewidziana...

Rzadko Was raczę ostatnio swoimi postami.
Chciałaby nadal móc pisać, ale chyba na razie nie mogę... nie umiem...nie wiem co...
Dużo ostatnio przeżyłam. Dużo się porobiło. Szpital, stres - ale ze mną już jest dobrze.

Po pierwsze - co z Czarodziejem. Ano żyjemy. Jesteśmy w wirze diagnostyki i jak pisałam - nadpobudliwość mamy murowaną a co dalej... życie pokaże. Powoli wszystko sprawdzamy.

Z Jagódką ciągle niepewność, niestety i tym razem dzieją się niepokojące rzeczy, które nie dają Nam możliwości, aby normalnie, spokojnie żyć :(. Serce pęka.

A co u mnie. Bujny miesiąc miałam. Miałam wrócić do pracy - nowej pracy. Wszystko było super. Poleciałam nawet na szkolenia samolotem - mimo że nie latam :) i niestety wylądowałam na południu Polski, sama na 3 dni w szpitalu z zapaleniem żołądka i dwunastnicy. Mimo, że to niby blacha dolegliwość to mnie rozłożyła i dochodziłam do siebie z dwa tygodnie. Do tego niepokojące informacje o Jaguśce, mega stres i stan przeciążenia organizmu się przeciągał. Rozchorowana uznałam, że to nie jest dla mnie dobry czas na pracę, nową, odpowiedzialną, że nie potrafię tak normalnie żyć, kiedy u mojej siostry ciągle coś nie tak. Jestem mięczakiem... nie potrafię. Jestem cholernie zła na los, że taka okazja zdarzyła się teraz, że odpuściłam ale tak czułam na tamten moment. Gdyby to było za jakiś czas, ale niestety los dla mnie bywa złośliwy i parę rzeczy jak zwykle musiało nałożyć się razem...
Z drugiej strony to tylko praca, może nie było mi pisane kierowanie fajnym oddziałem, może nie, może będzie coś następnego... Nie ukrywam że zżarł mnie stres i odbił się na mnie i na mojej formie. Stres o Jaguśkę.
Teraz już czuję się dobrze ale nie śpię :( od wielu miesięcy ze stresu cierpię na bezsenność... nikomu nie polecam :( także organizm nadal nie odpoczywa tak jak powinien. Ale uczęszczam do kliniki bezsenności i łudzę się że coś wymyślą - oprócz drinka na sen :)
Co dobrego z tej sytuacji... ano Mąż mój :) - kolejny raz dał radę, jechał po mnie na to Południe abym do domu wróciła - mimo że sam był służbowo na drugim końcu Polski. Przypomniałam sobie jak fajnego mam Męża - fajnie ... :)

Czemu akurat dziś piszę? Abo dziś akurat był super dzień, taki normalny... Siostra, Jagódka, Ja i Dejw... Ehhh.... chichot losu. Tak powinno być zawsze a nie tylko wyjątkowo!

Całuję Was ciepło i powoli wracam do siebie - więc mam nadzieję, ze i do Was!..

p.s. dziewczyny moje czytam wszystkie wasze blogi ale nie mam weny niestety komentować - ale jestem na bieżąco :)

7 komentarzy:

  1. Czasem los lubi się z nami podroczyć, ale ważne że decyzję podjęłaś sama bez niczyjej pomocy, więc na pewno jest słuszna. No i siostra pewno cieszy się, że nadal będziesz pod ręką:) Mocno trzymam kciuki za Jagusię, Czarodzieja i przespane noce:) Pozdrawiam Cię mocno.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieustająco trzymam kciuki!!!!!
    Przytulam Was mocno. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również trzymam kciuki.
    Z pracą - wodocznie tak miało być,jesteś potrzeban gdzie indziej.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi przykro, że tyle na Ciebie spadło. Kochana, dużo sił, dobrego sampoczucia, dobrych dni, a przede wszystkim snu. I zdrowia dla Jagódki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę wiele przeżyłaś...Ale będzie dobrze, musi być dobrze !
    Wszystko się na pewno jakoś poukłada. Bądź dzielna, bo po każdej burzy w końcu wychodzi słońce - na pewno Wy też się tego wreszcie doczekacie...
    Dużo zdrówka dla wszystkich, zwłaszcza dla Jagódki, i pogody ducha pomimo przeciwności losu.
    Ściskam mocno :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś silna - wiem to i widzę. Czasem jednak potrzebujesz opieki. Pozwól sobie na to. Nie musisz być skałą. Jesteś dobrą żoną, wspaniałą mamą. Masz prawo czuć się zmęczona, masz prawo mieć dość. Odpocznij.
    Całuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)