poniedziałek, 16 grudnia 2013

Socjalizacja...

Mam w sobie ostatnio duże rozdarcie...

Z jednej strony muszę/chcę/powinnam wrócić do pracy, trochę ze względów finansowych a trochę dla Mojego zdrowia psychicznego ( myślę, że lepszą Matką będę 4 godziny dziennie a nie 12 :) ).
Z drugiej jednak strony, ciągle się boję, że dla Mojego Czarodzieja to jednak za wcześnie...aktualnie zresztą ma okropny bunt dwulatka!!! Masakra. Nie da rady uzyskać od Niego innej odpowiedzi  na pytanie niż "NIE". Najlepsze jest to, że najczęściej pół minuty po powiedzeniu "NIE" zaraz i tak robi co mówię, chyba trochę na zasadzie: "Robię, bo sam chcę a nie dlatego, że mi każesz!".
To jednak tyczy się tylko zachowań w domu. Poza domem...masakra, jakby wszystko Go tam stymulowało, rozkojarzało...

Ostatnio nabrałam normalnie lęku związanego z samotnym wychodzeniem z Nim z domu :). Robi mi zadymę wszędzie. Ogólnie znikąd nie chce wyjść...I muszę brać Go na sposób, typu, że może zostać, ale ja wychodzę - po czym leci za mną albo odwracać Jego uwagę... Tak czy tak, czuję stresa w miejscach publicznych :)

Wiem jednak, że dzieci są Mu potrzebne i socjalizacja przedszkolna dobrze na Niego wpłynie... o ile się w końcu odpieluszkuje!!! Nie i koniec! Nocnik jest do bani i kropka. Nie mamy ostatnio sukcesów, oj nie mamy. Dodam tylko, że doskonale kuma, kiedy chce siku, bo w wannie się bawi sikaniem na stojąco, poza tym potrafi nasikać mi do kubeczka do badań. Kupa też uwiera Go w sekundę po zrobieniu.
Więc czemu nocnik tak parzy??? Bo: "NIE". I tyle w temacie :) do czasu aż nie minie Nam najostrzejszy okres buntu to chyba mam "przesrane" :).
Ostatnio pocieszyła mnie kuzynka... u Nich trwało to tak z 3 miesiące...Ło maj gad!

Jedno jest pewne, Czarodziej jest bardzo empatycznym dzieckiem...Mam ostatnio dużo stresów i któregoś razu bardzo głośno opowiadałam coś Mężowi w samochodzie, niestety trochę przy tym krzycząc  i płacząc. Młody siedział z tyłu i co chwilę mnie wołał, spokojniej i inaczej niż zwykle. Widać, że był tym  był bardzo przejęty i potrzebował abym się do Niego odwracała i mówiła, że wszystko jest okej. Po tym od razu się uśmiechał. Jak płaczę, to też ciągle wtedy przy mnie stoi, patrzy mi w oczy i powtarza: "Mamo, Mamo".
Kochane to Moje dziecko :)

Poniżej efekty huraganu Ksawerego.






oraz "współpraca z nocnikiem" :)




4 komentarze:

  1. taaa....myślę sobie, że takie 'rozłąki' dobrze Wam zrobią ...my z naszymi (starszymi x2) mamy dużo różnych aktywności wymagających naszego bezwzględnego zaangażowania, czasu i BYCIA... i z jednej strony możemy sobie pozwolić by moja żona porzuciła swoją pracę na pół etatu i zajęła się wszystkim bez konieczności godzenia tego z pracą swoją i moją...ALE czy 'dasz radę żyć już prawie wyłącznie ich [naszych szczęść] sprawami szkolnymi i kupą zajęć dodatkowych???' (to dodam - zajęć dodatkowych wynikających z potrzeby nadrabiania i usprawniania a nie z niezdrowych ambicji rodziców zawalających dzieciaki dodatkowymi 'atrakcjami').
    No właśnie, jak wspomniałem, oddanie się byłoby ogromnym ułatwieniem w życiu codziennym ale czy nam się coś (np. wyjście do pracy i oderwanie się/przewietrzenie głowy czymkolwiek innym) się nie należy???;-);-);-). Póki co jakoś (jeszcze?) dajemy radę i opcję nie pracowania pozostawiamy na gorsze pod tym względem czasy....jak już naprawdę nie wydolimy czasowo, logistycznie i....psychicznie?;-), pozdrawiam, p.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem z tych Matek, które uważają, że jak najbardziej od życia Nam się coś należy i im szybciej nasze dzieci też to zrozumieją, tym lepiej dla wszystkich. Rodzic ma prawo do własnych spraw, do spędzania czasu oddzielnie i realizowania własnych potrzeb i dziecko musi też tego się nauczyć. Jestem z Czarodziejem rok - to ani długo ani krótko. Obu Nam należy się zmiana towarzystwa :) On musi mieć dzieci a Ja dorosłych :)

      Usuń
  2. Nareszcie kilka słów od Was! Ale mały się zmienia! Rozumiem Twoje rozdarcie - ja choć jeszcze nie doświadczyłam macierzyńskiego - już czuję, że będę równie rozdarta... Powodzenia w odpieluszkowywaniu, czasem musi przyjść "ten" moment. Tak było u mojego chrześniaka, do 3 lat nic nie pomagało, kupa była w pampersie i tylko tam. Jak skończył 3 lata, dzień po urodzinach, poszedł do kibelka i zrobił tam sam kupkę. "Jestem już duzi" - ogłosił.

    OdpowiedzUsuń
  3. W kwestii odpieluchowania- próbowałaś z nakładką na kibelek(kupa).... Duże chłopaki sikają na stojąco- jak tata...Kasia

    OdpowiedzUsuń

Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)