poniedziałek, 17 lutego 2014

Czarodziejskie łóżko...

W tym tygodniu odbyło się bardzo ważne wydarzenie w życiu naszej Rodziny ...Nasz Czarodziej otrzymał nowe, dorosłe łóżko...

Nie pytajcie jakie emocje i strachy mną targały...same egoistyczne :P
Wiem, wiem... etap rozwoju itd. ale w "zakratkowanym" łóżku moje Dziecię przynajmniej grzecznie siedziało i bawiło się wieczorkiem przed zaśnięciem i trochę rano po obudzeniu... zawsze w końcu dodatkowy czas dla Mamusi. Nigdy nie ukrywałam, że egoistyczna ze mnie Matka  :) Pisałam, że lubię pospać :P

Parę tygodni chodziłam i panikowałam, co będzie teraz, gdy "otworzę" Mu łóżko. Bałam się, że będę spędzać godziny na usypianiu, zaprowadzaniu, tłumaczeniu i wstawać (niestety :) ) dużo wcześniej...
Prawda jest taka, że Czarodziej mnie rozpieścił. Zasypia sam - obojętnie ile by to nie trwało a i rano potrafi sporo się pobawić zanim zacznie marudzić.

Ale w końcu zapadła decyzja! Cała Rodzina zajarana, Syn pomaga składać. Święto!!!

No i pierwsza noc...Mówię Młodemu, że może w łóżeczku się bawić, czytać, brać wszystkie maskotki (ma w zasięgu rąk) ale nie wychodzić poza nie ... i co robi mój Syn? Nie wychodzi :)
Czekam, co się będzie działo rano :) Słyszymy Go w niani o 07.20 - do 08.08, kiedy sama nie wytrzymuję i wchodzę rozśmieszona przez to co słyszę w niani...  co widzę? Syna w łóżku wygłupiającego się z poduszkami :) i krzyczącego wniebogłosy. Nie wyszedł!
No i ogólnie 3 noce za Nami a Syn tak jak spędzał czas w łóżku "zakratkowanym" - tak spędza i tu :)

Przy tej okazji chciałam też zacząć np. na pół godziny zostawiać Mu światło (bo On przecież wieczorem ma ciemną dupę w pokoju ) i dopiero za pół godzinki wejść i zakomunikować, że teraz gasimy i Gówniarzeria idzie spać ... ale gdzie... nie da wyjść, tylko "zgaś i zgaś"... Odpuściłam - odsłania se roletę zewnętrzną więc ma oświetlenie od lamp podwórkowych :) Czarodziej :)

p.s. polecam łóżko...rewelacja. Boczna deska zabezpiecza tak, że pomimo tego, że Czarodziej to kaskader nocny to nie ma możliwości wypadnięcia.
Alla84 - namówiłaś mnie i się odezwaliśmy :)





10 komentarzy:

  1. Juhuuu :) Super, dziękuję :) Super łóżko, śliczne kolory, Czarodziej czarodziejski jak zawsze, ładnie mu w zielonym :) Pokój też rewela - no i Marchewka - najlepszy kumpel też jest :) Mam nadzieję, że u Was lepiej... Całusy!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Matka, aleś go zamazała ;-)
    Nasza też po przejściu na dorosłe łóżko też zasypia pięknie, wstaje i bawi się tam zamiast lecieć z poduchą do starych... Tylko ja się zastanawiam, czy to nie jest tak, że ona po prostu nie ma potrzeby przyjścia do nas, bo przez pierwsze prawie dwa lata tego nie było. I sobie myślę, że tak właśnie jest... W ciągu tych dwóch lat z nami dwa razy przyszła do nas do łóżka rano po przebudzeniu się, a tak siedzi, leży, bawi się lub po prostu dłubie w nosie w swoim łóżku dopóki się do niej nie przyjdzie... Dla porównania starsze, zaraz 8 letnie dziecię, kursuje do nas nieprzerwanie od momentu wyciągnięcia szczebli w łóżeczku. Nocne spacery i gramolenie się do starych udało się w miarę wyeliminować, natomiast poranków nie zamierzam, bo uwielbiam jak pakuje się między nas. No i czekam na młodszą strasznie. Czekam aż wejdzie jej to w krew, bo mimo co wieczornego powtarzania, że rano jak wstanie możesz przyjść do nas, ona woli leżeć sama i dłubać w nosie... A się rozpisałam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co...niezaprzeczalnie nasze dzieci spędzały sporo czasu w łóżku w Rodzinach zastępczych bądź biologicznych... i na pewno jest to kwestia przyzwyczajenia, że mają tam swoje życie. Nie sądzę aby to jednak wynikało z braku potrzeby przebywania z Nami, bo jak tylko Mój usłyszy, że dom wstał, to jest alarm w sekundę, także jest cicho dopóki myśli, że My śpimy :). A jak wstanie rozpoczyna się łażenie za moim tyłkiem i wiszenie na mnie :) wtedy żadne zabawki nie są fajne tylko zamiatanie, pilnowanie mnie w wannie, gotowanie itd :) Także potrzebę przebywania ma ... dużą :)
      Mojej siostry Syn jest też tak nauczony, dziś ma 8 lat i od bardzo, bardzo dawna jak dom śpi, to czyta i bawi się w swoim pokoju i nie ma, że od razu jak On wstanie o 06.00 to cała chata na nogi.
      Być może Joanno Ona ma taki rytm wdrożony i tyle. Myślę że siła przyzwyczajeń to dużo ale to nie ma nic wspólnego z brakiem potrzeby. Realizuje ją w dzień.
      Pisałam w tym temacie do psychologa - co robić...Powiedział, że jeśli nie płacze to Mu dobrze i nie zmieniać tego na siłę.
      Ja staram się już coraz mniej kminić i zastanawiać, bo gdzie jednak się z Czarodziejem nie pokaże to wszyscy twierdzą że dziecko w pełni normalnie się rozwija.

      Usuń
    2. Też to przerabiałam. Wszędzie było pięknie i normalnie, a ja byłam czepiająca się matką. Do grudnia :-)
      Niestety u Gai ma to związek z więzią, która czasami wydaje się, że jest ogromna, a czasami nie ma jej w ogóle. Problem z więzią to też przypadłość FASowych dzieci, dlatego akurat u nas trzeba ją zachęcać, motywować do bycia razem itp. itd...
      Beata, nie piłam swoją wypowiedzią do Twojego postępowania z Czarodziejem ! Mam wrażenie, że tak to odebrałaś. Znasz swoje dziecko najlepiej, nie mam więc prawa oceniać tego, co robisz, mówić co jest dobre, a co złe. U nas po prostu rzeczy wyglądają tak, a nie inaczej. Napisałam o tym i już :-)

      Usuń
    3. Nie, no co ty, nie wzięłam tego do siebie :) wiesz, że każda opinia jeśli chodzi o nasze dzieci jest na wagę złota. Staram się wychowywać Go bez przesadnego wyłapywania co może być nie tak... nie zmienia to jednak faktu że skoro jest to i u was i u nas... to może coś w tym jest...
      A jak u Was wygląda dzień? Po czym wiesz że wynika to z braku więzi? U Nas na ten moment jakby nie ma nic niepokojącego, no chyba że poza tym... Staram się wciąż o tym nie myśleć, bo niby każde dziecko inne ... nie wiem już sama :) Ale takie komentarze, podpowiedzi są da mnie ważne także nie krępuj się :)

      Usuń
    4. Widzisz, my wiedzieliśmy o tym, że mama za kołnierz w ciąży raczej nie wylewała, więc ja czepiałam się rozwoju swojego dziecka strasznie. Dzięki temu FAS zdiagnozowano w wieku 3 lat, a nie w wieku szkolnym, jak to często bywa. Do dziś słyszę, że się czepiam, że taka śliczna, ładna, wesoła, sprytna, takie żywe sreberko. Tak uczuciowa, bo ciągle by na kolanach siedziała i się przytulała. Że co ja od niej chcę w ogóle ?! Wiesz, jestem daleka od wydawania ocen o jakimkolwiek dziecku, jeśli przebywa z nim przez dwie godziny więc nie potrafię zrozumieć często moich znajomych, rodziny... Dla nich my się po prostu czepiamy i doszukujemy. Wystarczy chęć dowiedzenia się czegokolwiek na temat FAS, otwierając jakąkolwiek książkę o tym i już wiemy, że np. żywe srebro = nadaktywność i jest to najczęściej wymieniane określenie dla dziecka z FAS w wieku przedszkolnym, a ta uczuciowość i pakowanie się na kolana obcym = zaburzenie więzi. Gaja w tym roku poszła do przedszkola, lęku separacyjnego zero. Po pierwszy dniach usłyszałam tylko, że się " przymila jak kotek "... Do pań, które widzi pierwszy raz w życiu. Teraz słyszę, że jest "żywym srebrem", że trzeba mieć na nią "oko", że ciągle ucieka do łazienki i kręci kurkami więc ma ksywkę "hydraulik". W przedszkolu jest bardzo wesołym i lubianym dzieckiem. Pomijam zerową wiedzę wychowawczyń na temat FAS. Niestety mieszkam na zadupiu, więc o przedszkolu wyższej klasy mogę sobie pomarzyć, tak samo o nauczycielu wspomagającym. Uważam jednak, że przedszkole, przebywanie w grupie dzieciaków bardzo dobrze jej robi, a panie zostały powiadomione o tym, żeby nie reagować na " przymilanie się kotka ". Chociaż tyle i aż tyle.
      Życie w domu ? Poranki jak wyglądają już wiesz :-) Dzień jest najnormalniejszy pod słońcem plus huśtawki nastrojów i przypominanie wielu rzeczy np. o tym, że się podwija rękawy podczas mycia rąk przed jedzeniem itd. Do tego oczy dookoła głowy, żeby dziecko nie zawisło na lampie ;-) Poza tym kupa śmiechu i dobrej zabawy podczas której Gajuchna przyswaja najwięcej wiedzy. Inaczej nie ma cierpliwości do wysiedzenia paru minut na krzesełku. Skupiamy się głownie na analizie i syntezie wzrokowej, ćwiczeniach logopedycznych, klasyfikacji przedmiotów, odgadywaniu emocji itp, itd. Co najważniejsze bawimy się przy tym, traktujemy to jako spędzanie razem czasu, a nie obowiązki do wypełnienia. Ona to uwielbia, więc o jej uwagę w ciągu dnia zbytnio zabiegać nie trzeba, bo funkcjonuje jak normalne dziecko + swój FASowy pakiet :-). Lubi z nami przebywać i chętnie do czyni. Problem pojawia się, kiedy pojawiają się inni ludzie - wtedy bardzo szybko potrafi przygruchać sobie nową ciocię, żeby nie powiedzieć mamusię. Z drugiej strony, kiedy ja wyjeżdżam na weekend w domu jest histeria i nic nie pozwoli przy sobie zrobić, bo chce do mamy. Oznacza to, że Miśka jest gdzieś w okolicach stylu przywiązania lękowo - ambiwalentnego. Jak w pełni do niego dojdzie potem powinno być już o wiele lepiej czyli przymilanie się do obcych osób powinno zniknąć. Powinno, ale nie musi :-)
      I na koniec :-) Osobiście uważam, że dzieciaki ado mają inną instrukcję obsługi i jednak należy się ich " czepiać ", jeśli coś nam nie pasuje. Na pewno dużo czytać i to nie słodkopierdzących książek o adopcji tylko konkretną naukową literaturę o zaburzeniach rozwojowych, psychologii prenatalnej, stylach przywiązania czy tożsamości. Taka wiedza jest jak najbardziej wskazana, a niestety ciągle zamiata się pewne oznaki nieprawidłowości rozwojowych dzieci ado pod dywan mówiąc rodzicom " dajcie mu czasssss ! ". Moim zdaniem czasami lepiej się miło rozczarować, że wszystko jest ok, niż niemiło zaskoczyć i obwiniać siebie, że nie zadziałałem wcześniej. Amen ;-)

      Usuń
    5. No to teraz mnie zabiłaś :) A tak serio...kopnęłaś mnie w dupę...już rozmawiałam z Ośrodkiem, mają do jutra pokierować mnie w Trójmieście gdzie mogę z Małym się udać, wiem już że jest Ośrodek Fas ale co z Radem...?.. I jestem Ci za to wdzięczna bo co i rusz pojawiają się u mnie wątpliwości, ale ja albo je tłumię albo odkładam.
      A jeśli mam wątpliwości to dla samej siebie muszę to ruszyć.
      Nasz mały:
      - ksywa elektryk - jak wbiega do pomieszczeń zapala światła - często bawi się gasząc i zapalając, teraz przynajmniej już reaguje na prośby aby przestał albo wykonuje konkretne polecenie czyli tylko zapala albo tylko gasi
      - szybko spoufala się z Obcymi - po paru minutach ośmiela się i ostatnio zrobił mi dwa numery że po jakimś czasie przytulał się do obcych kobiet.
      - poranny i wieczorny rytuał - sama wiesz :)
      - oczywiście żywe sreberko - nawet jak siedzi i je to czymś musi ciągle ruszać.
      - nie ma huśtawek nastrojów, jest ciągle radosny i uśmiechnięty
      - zapamiętuje rytuały i jest samodzielny i raczej bez głupich pomysłów w domu
      - mówi nawet 3-4 wyrazowe zdania w wieku 2,5 roku. Najpierw np "Ujek"- teraz już "Wujek"
      - tęskni jak mnie nie ma, jest chwila płaczu i pytań o Mamę ale funkcjonuje OK
      Jak więc widzisz pakiet mamy podobny... oczywiście wszyscy w Rodzinie też uważają ze cisnę bez sensu ale nie... Tym razem to ruszę. Dzięki :)

      Usuń
  3. Ze spokojem, ze spokojem :-)
    Polecam p. Małgosie Klecką ( Fastryga, Lędziny ) bądź p. Iwonę Palicką ( filia Fastrygi w Poznaniu - my jesteśmy pod ich opieką - wspaniała kobieta ! ). Jest jeszcze p. Liszcz ( Toruń o ile dobrze pamiętam ) i p.Szumiłło ( chyba Żywiec ), też słyszałam same dobre słowa o nich. Uderz tam, to najbardziej odpowiednie miejsca. I jeszcze całkiem nowe : http://www.dzieciecyszpital.pl/szpital/component/content/article/310-centrum-kompleksowej-diagnostyki-i-terapii-dzieci-z-fasd.html
    Trzymam kciuki za Was !

    OdpowiedzUsuń
  4. Panie z Fastrygi...obie super i z obiema mozna naprawde pogadać....my za czas jakiś wracamy do Pani Iwony...pozdrawiam, p.

    OdpowiedzUsuń
  5. Łóżko superowe! Bardzo podobne mamy wypatrzone w sklepie internetowym, gdyby trafiło pod nasz dach nieco starsze dziecię :)

    A to wszystko, o czym piszesz Ty i Joasia to dla mnie naprawdę ważne,cenne wskazówki na przyszłość, z których nie omieszkam skorzystać, jeśli zauważę w moim dziecku cokolwiek niepokojącego (a doszukiwać się będę NA PEWNO - już taka moja natura). Ale też uważam, że lepiej dmuchać na zimne i od samego początku pojeździć z maluchem po różnych specjalistach (choć może do szczególnych przyjemności to nie należy), bo im szybsza diagnoza, tym szybciej można podjąć odpowiednie kroki, żeby maluchowi pomóc.

    Pozdrawiam i liczę na kolejne posty :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli logujecie się jako Anonimowy - nie zapomnijcie podpisać się w treści komentarza :)